Gdy los uderza dwa razy: utracona miłość, nowy rozdział

newsempire24.com 3 tygodni temu

Straciłem Alicję dwa lata temu. Wypadek samochodowy. Była w ósmym tygodniu ciąży.

W jednej chwili miałem przed sobą przyszłość, rodzinę. W następnej wszystko zniknęło, rozsypało się jak szkło. Została tylko cisza – ciężka, dławiąca, wypełniająca każdy zakątek mojego życia. A teraz los stawia na mojej drodze kogoś innego… Kobietę, która również nosi w sobie nowe życie, ale tak samo jak ja nie wie, co przyniesie jutro.


Burzliwa noc i nieoczekiwana propozycja

Kraków tonął w deszczu. Ulice lśniły w świetle latarni, a krople bębniły rytmicznie o dachy samochodów i parasole przechodniów. Wiatr hulał między kamienicami, wdzierając się w najciaśniejsze zaułki i uderzając o witryny sklepów.

W niewielkiej kawiarni, schowanej w bocznej uliczce w pobliżu Rynku Głównego, Zuzanna siedziała samotnie przy oknie. Dłonie miała owinięte wokół kubka zimnej herbaty, ale choćby nie próbowała jej pić. Wpatrywała się w smugi deszczu spływające po szkle, zagubiona w swoich myślach.

Nie zauważyła mężczyzny, który stanął obok jej stolika, dopóki się nie odezwał.

— Czy to miejsce jest wolne?

Jego głos był niski, spokojny, ale w tonie dało się wyczuć coś trudnego do uchwycenia.

Podniosła wzrok. Stał przed nią mężczyzna, nieco ponad trzydziestoletni, z przemoczoną kurtką i kubkiem gorącej kawy w dłoni.

— Tak, proszę usiąść — odpowiedziała odruchowo.

Postawił kubek na stole i zajął miejsce naprzeciwko niej, przyglądając się jej z uwagą.

— Jestem Adam — powiedział po chwili. — A ty?

— Zuzanna — odpowiedziała cicho.

Zapadła chwila ciszy, którą przerwało jego pytanie.

— Masz męża?

Dłoń Zuzanny zacisnęła się na kubku. Uśmiechnęła się gorzko.

— Już nie. Rozwiedliśmy się tydzień temu. Znalazł sobie inną.

Jej głos był opanowany, ale w oczach tlił się smutek.

— A ja… — zawahała się, jakby nie była pewna, czy chce dokończyć zdanie. — Jestem w ciąży. I nie wiem, co robić. Nie wiem, czy dam radę sama.

Adam nie zareagował od razu. Nie było w jego oczach ani współczucia, ani zdziwienia. Było tylko zrozumienie.

— To wszystko, co chciałeś wiedzieć? — zapytała nagle, unosząc głowę. W jej głosie zabrzmiał cień wyzwania.

Nie odpowiedział od razu.

— Masz pracę? — zapytał w końcu.

Zuzanna westchnęła ciężko.

— Pracowałam w jego firmie. Ale raczej nie zostanę tam na długo.

— Przyjdź do mnie — powiedział nagle Adam i wysunął w jej stronę wizytówkę.

Zmarszczyła brwi.

— Biuro podróży?

Skinął głową.

— Byłabyś świetna w organizowaniu wyjazdów. Praca jest lekka, wynagrodzenie dobre.

Spojrzała na niego podejrzliwie.

— Dlaczego?

— Dlaczego co?

— Dlaczego mi to proponujesz?

Adam odchylił się na krześle, wziął łyk kawy i w końcu spojrzał jej prosto w oczy.

— Widziałem cię wcześniej w odbiciu witryny sklepowej. I przez ułamek sekundy… myślałem, iż widzę Alicję.

Zuzanna wstrzymała oddech.

— Alicja to była moja żona — powiedział ciszej. — Zginęła dwa lata temu. Wypadek. Była w ósmym tygodniu ciąży.

Cisza, która zapadła, wydawała się niemal namacalna. Po szybie kawiarni spływały kolejne krople deszczu, jakby sam Kraków płakał nad jego słowami.

— Wiem, iż to nie jesteś ty — dodał po chwili. — Ale może… może to znak. Straciłem żonę i dziecko. A teraz los prowadzi mnie do ciebie. I ty… też nosisz pod sercem dziecko.

Zuzanna przełknęła ślinę.

— Ale ty mnie choćby nie znasz… — wyszeptała.

— Nie — przyznał Adam. — Ale wiem, jak to jest, kiedy wszystko nagle się rozpada. Wiem, jak to jest czuć się samemu. I wiem, iż teraz potrzebujesz kogoś, kto pokaże ci, iż nie jesteś sama.

Jego głos był spokojny, bez nacisku, bez oczekiwań.

— Mam mieszkanie. Duże. Cztery pokoje. Zbyt dużo przestrzeni dla jednej osoby. jeżeli potrzebujesz miejsca, w którym poczujesz się bezpiecznie… oferuję ci je. Bez zobowiązań. Bez warunków. Po prostu dach nad głową, dopóki nie zdecydujesz, co dalej.

Zuzanna patrzyła na niego długo, próbując doszukać się fałszu w jego słowach. Ale nie znalazła nic poza szczerością.

Na zewnątrz deszcz wciąż uderzał o bruk, ale wewnątrz kawiarni coś się zmieniło.

Jej usta lekko się rozchyliły. Głos drżał jej nieznacznie, ale powiedziała jedyne słowo, które w tej chwili miało sens.

— Dobrze…

I tak ich losy się splotły.

Idź do oryginalnego materiału