Nasz mały sposób
Gdy mój syn znów zaczyna marzyć o kolejnej zabawce, mam swój sprawdzony sposób – powtarzam mu jak mantrę jedno zdanie: 'Zabawki i pieniądze szczęścia nie dają'. To proste zdanie jest dla nas obojga punktem odniesienia, który pomaga na chwilę zatrzymać się i spojrzeć na sprawę z innej perspektywy.
Nie chodzi o to, żeby mu czegoś zakazywać czy odmawiać wszystkiego, o co poprosi. Ale raczej o naukę wartości i umiejętność odróżniania tego, co chwilowe, od tego, co trwałe. W świecie, w którym reklamy i media bombardują nas przekazem, iż więcej znaczy lepiej, taka mała mantra to dla mojego syna sposób na zrozumienie, iż prawdziwej euforii nie można kupić.
Zauważyłam, iż dzięki temu uczymy się oboje. On zaczyna dostrzegać, iż szczęście i satysfakcja płyną z relacji, wspólnych chwil i doświadczeń, a nie z przedmiotów. Potrafi docenić to, co już ma i cieszyć się zabawą bez potrzeby ciągłego dokupywania nowych rzeczy.
Dla mnie, rodzica, to także przypomnienie, iż najważniejsze jest to, co budujemy w naszych dzieciach: zdrowe podejście do konsumpcji i umiejętność znajdowania euforii poza materialnym światem.
Wiem, iż nie jest to łatwe w codziennym pędzie i otoczeniu, które na każdym kroku podsuwa nowe pokusy. Ale wierzę, iż te drobne, powtarzane lekcje i rozmowy kształtują przyszłość dzieci. Pomagają im wyrosnąć na ludzi, którzy potrafią szukać szczęścia w prostych rzeczach i nie utożsamiają swojej wartości z ilością rzeczy, które posiadają.
Na koniec dodam, iż choć brzmi to jak banał, w naszym przypadku to zdanie działa. Powtarzam to zdanie jak mantrę, a mój syn coraz lepiej rozumie, iż prawdziwe szczęście to coś znacznie więcej niż kolejna zabawka na półce.