«Gdy odszedł: mąż, który porzucił żonę w przededniu macierzyństwa»

polregion.pl 6 godzin temu

Pewnego piątkowego wieczoru, gdy Weronika wracała z pracy, choćby nie przypuszczała, iż ten dzień zmieni wszystko. Gdy otworzyła drzwi swojego warszawskiego mieszkania, jak zwykle zawołała:

Kochanie, jestem w domu!

Cisza. Dziwna, gęsta cisza wypełniała wnętrze.

Dziwne Powinien już być pomyślała, kierując się w stronę sypialni.

Gdy otworzyła drzwi, zamarła w miejscu. Jej mąż, Krzysztof, pakował w pośpiechu walizkę.

Krzysiu Co ty robisz? wyszeptała, serce ściskając się w piersi.

Wyprowadzam się odparł zimno, choćby na nią nie patrząc.

Wyprowadzasz? Dlaczego? Co się stało?

To przez twojego ojca syknął z irytacją.

Mojego ojca? Co on ma do tego?

Weronika nie rozumiała ani jego słów, ani całej tej sytuacji. A jednak na jej oczach rozpadało się życie, w które włożyła tyle miłości i cierpliwości.

Poznali się, gdy miała dwadzieścia osiem lat. Krzysztof, starszy o osiem lat, był pewny siebie, charyzmatyczny, obyty. Wtedy wydawało jej się, iż znalazła mężczyznę swojego życia. Rodzina, przyjaciółki wszyscy powtarzali, iż czas na ślub, iż zegar biologiczny tyka. W końcu zaczęła traktować każdego adoratora jak przyszłego męża co skutecznie ich odstraszało.

Ale z Krzysztofem było inaczej. Spotkali się w warszawskiej kawiarni dzięki koleżance z pracy i od razu zaiskrzyło. Był czuły, uroczy. A gdy odkrył, iż Weronika ma własne mieszkanie na Żoliborzu, nowe auto, dobrze płatną posadę w urzędzie i ojca przedsiębiorcę stał się jeszcze bardziej troskliwy.

Rok później urządzili huczne wesele, w całości opłacone przez jej tatę. Krzysztof nie protestował. Wręcz przeciwnie z entuzjazmem przyjął posadę w jednej z firm teścia.

Ich wspólne życie początkowo przypominało bajkę: wyjazdy za granicę, kolacje przy świecach, prezenty. Ale był jeden szczegół, który psuł cały obraz Krzysztof nigdy nie wydał ani grosza. Zawsze płaciła Weronika. Na początku nie zwracała na to uwagi. Potem zaczęła pytać. Wreszcie błagać.

Dlaczego wszystko spoczywa na mnie? skarżyła się najlepszej przyjaciółce. Chciałabym poczuć się zadbana.

Krzysztof tylko się śmiał:

Nie histeryzuj, kotku. Wszystko gra. Nie przejmuj się takimi bzdurami.

W pracy robił absolutne minimum, całe dnie spędzał na telefonie, a pieniądze, które zarabiał, potajemnie odkładał na swoim koncie. Weronika nie miała pojęcia.

Aż pewnego dnia poważnie zachorowała. Miesiąc w szpitalu, a Krzysztof odwiedzał ją sporadycznie, podczas gdy rodzice przychodzili codziennie. Gdy wróciła do domu szok. Mieszkanie wyglądało jak po przejściu huraganu.

choćby nie posprzątałeś? wykrzyknęła.

Po co? To przecież nie moja robota wzruszył ramionami.

Byłam w szpitalu, Krzysztof! I mam teraz wszystko sprzątać sama?

No, już wróciłaś. Więc się tym zajmij.

Wyczerpana, zamówiła firmę sprzątającą. Lekarze powiedzieli jej, iż rekonwalescencja potrwa co najmniej rok. Ciąża? Na razie wykluczona.

Rok później, gdy wreszcie dostała zielone światło, z emocjami powiedziała o tym Krzysztofowi.

Wyobrażasz sobie? Możemy spróbować W końcu możemy mieć dziecko!

Eee Nie teraz, jestem zajęty burknął, wpatrzony w konsolę do gier, którą kupiła mu za własne pieniądze.

Minęły tygodnie. Unikał jej. Aż w końcu rzucił:

Słuchaj, Weronika Wyprowadzam się. I dziecko z tobą mnie nie interesuje.

Co?!

Nie kocham cię. Nigdy nie kochałem. Byłaś po prostu wygodna. Mieszkanie, hajs, auto. A teraz mam dość. Nie jesteś mi już do niczego potrzebna.

Krzysztof, ty nie możesz tak po prostu Przecież widziałeś, co przeszłam, na co czekałam

Twoje problemy, nie moje. Robię, co chcę.

Zamknął walizkę, wrzucił do niej konsolę i wyszedł.

Weronika przez dni siedziała w odrętwieniu, nie jedząc, nie śpiąc. Trzy dni później zaniepokojeni rodzice zabrali ją do siebie. Gdy ojciec zobaczył ją w takim stanie, mało nie eksplodował z wściekłości.

Zabrali ją do swojego domu na Mazurach. Krzysztof został zwolniony jeszcze tego samego wieczoru, a dzięki znajomościom teść doprowadził do zablokowania jego konta. Wszystkie oszczędności ulotniły się.

Krzysztof został bez grosza, bez pracy, bez dachu nad głową. Ledwo stać go było na wynajem klitki na poddaszu. I nie miał pojęcia, co dalej.

Kilka miesięcy później Weronika znalazła nową pracę. Tam poznała mężczyznę Marka. Nie był już młodzieniasz, ale był uczciwy, spokojny i od razu traktował ją z szacunkiem i dobrocią.

A sześć miesięcy później zdarzył się mały cud: dwie różowe kreski na teście. Łzy, śmiech, telefon do rodziców i ta ogromna duma, iż kiedyś miała odwagę powiedzieć dość.

Idź do oryginalnego materiału