Gdzie w Kolbuszowej kończy się chodnik, a zaczyna parking?

korsokolbuszowskie.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Choć słupki, łańcuchy i przeznaczenie tej przestrzeni sugerują, że to miejsce dla pieszych, nie wszyscy zdają się to zauważać. | foto Nadesłane


W cieniu drzew, między słupkami, rowerami – na chodniku, a może już na „improwizowanym parkingu” – pojawiło się srebrne auto. Zdjęcia, które otrzymaliśmy od Czytelnika, pokazują doskonale znaną w Kolbuszowej scenę: kierowca zaparkował tam, gdzie fizycznie zmieścił samochód. I tyle mu wystarczyło.

https://korsokolbuszowskie.pl/wiadomosci/uczniowie-opuszczaja-centrum-miasta-od-wrzesnia-beda-uczyc-sie-w-zabytkowej-rezydencji/3DtBbaAQoZn5FZ8mrqAp

Choć słupki, łańcuchy i przeznaczenie tej przestrzeni sugerują, iż to miejsce dla pieszych, nie wszyscy zdają się to zauważać. A może po prostu ignorują? Podobne zgłoszenia trafiają do nas regularnie. Co rusz ktoś przysyła zdjęcie „mistrza kierownicy”, który – choć miejsc parkingowych nie brakuje – woli postawić auto gdzie popadnie, byle bliżej.

Czy to efekt braku wyobraźni, wygody, kolbuszowskiej mentalności, a może realnego problemu z dostępnością miejsc parkingowych w centrum? A może kierowcy są przekonani, iż ryzyko się opłaca?


Taki widok zastał jeden z Czytelników. Fot. Nadesłane.

Mandat – straszak czy mit?

W 2025 roku mandat za nieprawidłowe parkowanie w Polsce może wynieść od 100 do 1200 zł. Najczęściej kończy się na kwocie 100–300 zł, ale w przypadku miejsc dla osób z niepełnosprawnością to już 800 zł, a przy fałszywej karcie – choćby 1200 zł. Kary więc są – teoretycznie – dotkliwe. Dlaczego więc wciąż tak wielu kierowców decyduje się na ryzykowny postój?

Czy dlatego, iż kontrole są zbyt rzadkie? Czy policja i straż miejska reagują zbyt łagodnie? Czy może jednak mandaty wciąż są zbyt tanie w stosunku do „wygody”, jaką daje zaparkowanie „na chwilę” w samym centrum?

Parkujemy jak chcemy?

Wystarczy przejść się po Kolbuszowej w dzień targowy, by zobaczyć auta na trawnikach, chodnikach, w zatoczkach dla rowerów, przy przejściach dla pieszych i tuż przy skrzyżowaniach. Można zapytać – czy rzeczywiście jest w mieście za mało miejsc parkingowych? Czy problem leży w planowaniu przestrzeni, czy w kulturze kierowców?

A może to brak edukacji lub zwykłego poszanowania wspólnej przestrzeni?

Czy problem da się rozwiązać?

Choć władze miasta i służby porządkowe co jakiś czas reagują, problem pozostaje. Kierowcy zdają się działać według zasady „zaparkuję, póki nikt nie patrzy”.

Czy potrzeba więcej kontroli? Czy może bardziej dotkliwych kar? A może – lepszego zrozumienia, iż chodnik nie jest miejscem na samochód, choćby jeżeli akurat się zmieści?

Na koniec pytanie – ważniejsze niż mandat: czy naprawdę musimy uczyć się zasad współżycia społecznego dopiero wtedy, gdy zaboli nas portfel?

Idź do oryginalnego materiału