Gram od 12 lat z WOŚP i się tego nie wstydzę. Niosą mnie ludzkie historie

gazeta.pl 22 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.pl


- Widok własnego dziecka w inkubatorze, oplątanego kablami, podłączonego do aparatury, przerażał mnie. Byłam załamana. Na szybce widziałam naklejkę WOŚP. Zastanawiałam się, co by było, gdyby nie fundacja - mówi pani Maria, mama wcześniaka, której historia dotknęła mnie szczególnie mocno. Dzień finału WOŚP co roku jest dla mnie wyjątkowy. I choć tym razem nie wyjdę z puszką na ulicę, serce zabije mi szybciej.
Kiedy wczoraj otworzyłam sypialnianą szafkę, wyleciał z niej pewien przedmiot. Podniosłam go i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Pomyślicie pewnie, iż jestem wariatką, bo dla wielu nie byłoby to coś specjalnego, ale dla mnie to kawał życia. To był identyfikator wolontariusza Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dowód, iż jestem częścią czegoś wielkiego i pięknego. Z Jurkiem Owsiakiem gram od młodzieńczych lat. Zaczęłam jako dwunastolatka, gdy byłam jeszcze w harcerstwie. Działałam tak do swoich 24. urodzin.


REKLAMA


Moi rodzice też uczyli mnie, iż pomoc drugiemu człowiekowi to dobro najwyższe. Myślałam o tym, co roku, kiedy wstawałam w mroźny finałowy poranek, żeby zrobić pierwszy kurs po mieście.


'Gram od lat z WOŚP i się tego nie wstydzę. Niosą mnie ludzkie historie' Archiwum prywatne


WOŚP to dla mnie coś więcej niż coroczna zbiórka pieniędzy
Kiedy sama siebie pytam, z czym kojarzy mi się Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, nie umiem odpowiedzieć jednym słowem. Rzecz jasna z piosenką WOŚP, Jurkiem Owsiakiem w żółtej koszuli, czerwonych spodniach i wyrazistych okularach, serduszkami, ciepłą herbatą, życzliwością ludzi, Światełkiem do Nieba. Nie sposób nie wspomnieć także o koncertach w studiu orkiestry, jeszcze tymi, które lata temu odbywały się na Woronicza, pod siedzibą Telewizji Polskiej.
Ale mimo wszystko to są rzeczy, które wymieniłabym jako najpiękniejsze wspomnienia. Dla mnie, osoby, która często się wzrusza i rozczula ją ludzka krzywda, to przede wszystkim historie ludzi spod puszek. Pozwólcie, iż opowiem wam kilka z nich. Zapytacie, skąd je znam? Nigdy nie byłam typem milczącego wolontariusza, który odpowiadał "dziękuję". Uśmiechałam się, podchodziłam, pytałam, rozmawiałam, aż w końcu po kilku latach stałam się rozpoznawalna i zarażałam energią niemal każdego, kto do mnie podszedł.


'Gram od lat z WOŚP i się tego nie wstydzę. Poznaj moją historię' Archiwum prywatne


Pani Maria, 55 lat, mama wcześniaka
Kiedy zaszła w pierwszą ciążę, tą bardzo chcianą i wyczekaną, wiedziała, iż teraz już będzie tylko lepiej. Każdy dzień przybliżał ją do spotkania z dzieckiem. I trymestr był dla niej niemal książkowy, choć skarżyła się na nudności i ból pleców. W 36. tygodniu ciąży obudziły ją bolesne skurcze (przypominające nieco te przy miesiączce), ból w dolnej części pleców oraz uczucie ucisku na kanał rodny. Pół godziny później była już na porodówce, a po dwóch kolejnych godzinach urodził się Igor, jej pierwszy syn. Nie mogła uwierzyć, iż wszystko stało się tak szybko, szczególnie iż kiedy kładła się spać, nic nie zwiastowało nagłego porodu.


Widok własnego dziecka w inkubatorze, oplątanego kablami, podłączonego do aparatury przerażał mnie. Było załamanie i strach. Widziałam, iż na szybce jest naklejka WOŚP-u, zastanawiałam się, co by było, gdyby nie fundacja?


- powiedziała mi wtedy. Tak bardzo nie mogła pogodzić się, iż gdy ona sama była już wypisana do domu, jej maluszek musiał pozostać sam w szpitalu. Musiała czekać, aż będzie mógł funkcjonować bez aparatury i pomocy personelu medycznego. Był płacz, silne emocje i przede wszystkim niezrozumienie. Dziś jej syn ma prawie 30 lat i końskie zdrowie. Pani Maria wie, iż gdyby nie sprzęt WOŚP-u, jego życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. O Jurku Owsiaku mówiła w samych superlatywach. Bardzo chciała go spotkać i podziękować za działalność.
Co roku miałam podobną trasę z puszką. Zaczynałam od skwerku w Wyszkowie, bo było tam najwięcej ludzi. Pani Maria wiedziała, iż mnie tam spotka. Jednego roku, gdy leżałam w domu z anginą, pytała o mnie. Kiedy widywałyśmy się na mieście, zawsze się witałyśmy. WOŚP nas połączył. Takie gesty dawały mi siłę do działania, szczególnie kiedy podczas finału za oknem padał śnieg, a ja kwestowałam cały dzień na dworze.


'Gram od lat z WOŚP i się tego nie wstydzę. Niosą mnie ludzkie historie' Archiwum prywatne


Zobacz wideo Pierwszy finał WOŚP we wspomnieniach Agaty Młynarskiej


Pan Adrian, 40 lat, ojciec syna z niedosłuchem
Gdy panu Adrianowi urodziło się dziecko, rodzina szalała ze szczęścia. Jego euforia nie trwała jednak zbyt długo. U jego syna w drugiej dobie życia zdiagnozowano niedosłuch. I było to szczęście w nieszczęściu. Zbyt późno wykryty niedosłuch zaburza rozwój intelektualny, społeczny i emocjonalny dziecka. Rodzice krążyli po lekarzach i czytali internetowe fora. Ból był okropny. Na szczęście, dzięki zaangażowaniu pana Adriana i jego żony oraz szybkiej reakcji lekarzy, mały Stasio dziś funkcjonuje na podobnym poziomie, co jego rówieśnicy.


Jak syn był niemowlakiem, często jeździliśmy na wizyty do specjalistów i spędzaliśmy godziny w szpitalach. Później były kontrole. Zawsze ujmowało mnie jedno. Sprzęt, którym był badany Staś, miał naklejki WOŚP-u


- mówił mi ojciec, kilkukrotnie wrzucając do puszki pieniądze. Zawsze z uśmiechem na ustach dodawał, iż musimy grać z orkiestrą do końca świata i jeden dzień dłużej.


'Gram od lat z WOŚP i się tego nie wstydzę. Niosą mnie ludzkie historie' Archiwum prywatne


Zobacz także: Lilianka jest najmłodszym dzieckiem urodzonym w Polsce. Lekarze nazwali ją "cudem"
Pani Aleksandra, 35 lat, mama chłopca z niepełnosprawnością
Syn pani Aleksandry miał przyjść na świat jako zdrowy maluszek. Rodzice po porodzie usłyszeli wiadomość, która odmieniła ich życie. Chłopiec urodził się bez wykształconych paluszków w prawej rączce. Jeszcze będąc z dzieckiem w szpitalu, szukali ratunku, aby możliwie jak najszybciej podjąć leczenie. Jeździli po niemal całej Polsce, rozmawiając z wybitnymi specjalistami. Chłopiec był badany setki razy. Zaczął też rehabilitację. Matka powiedziała mi, iż kiedy Ignaś przebywał w szpitalu, prawie zawsze korzystał ze sprzętów finansowanych przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.


Dzięki, iż zbieracie. Mój syn, Ignacy, wielokrotnie przebywał w szpitalu. Ile sprzętu WOŚP-u widziałam na przeróżnych oddziałach, to tylko ja wiem. Dosłownie wszędzie! Zachęcam do zbiórek, jest to fenomenalna sprawa w skali świata. Ministerstwo Zdrowia może podziwiać działania Owsiaka


- słyszałam od niej niejednokrotnie. Pani Aleksandra to dziś moja dobra znajoma i zawsze miałyśmy podobne zdanie o idei WOŚP-u. Wiem też, iż kiedy była młodsza, sama była wolontariuszką. Gdy zapytałam się jej, czy spodziewała się, iż ona, jej rodzina lub dzieci, będą korzystać z WOŚP-owego sprzętu, mówiła, iż modliła się, aby do tego nie doszło. Dziś wie, iż niczego w życiu nie można być pewnym.


Byłam, jestem i będę całym sercem za działaniami Jurka Owsiaka
Nie jestem głucha na ostre (czasem zbyt ostre) dyskusje o WOŚP i Jurku Owsiaku. Docierają do mnie argumenty przeciwników. Tak wiem, jest wiele fundacji, które też robią dużo dobrego, ta jednak dokonała czegoś wyjątkowego. Stworzyła fenomen, zaczynając od zbiórki pieniędzy, a kończąc na uświadamianiu i łączeniu ludzi. Czerwone serduszko to coś więcej niż rekordowe sumy, wielkie koncerty i głośne licytacje. To stworzenie czegoś pięknego między jednym człowiekiem a drugiem. Nie zliczę, ile sama zawarłam znajomości dzięki wizji Jurka Owsiaka, ile poruszających historii usłyszałam, do jak wielkiego dobra się przyczyniłam. To właśnie dlatego z Orkiestrą będę grać do końca świata i jeden dzień dłużej. A Wy?
Idź do oryginalnego materiału