Historia pod ziemią ukryta. Tajemnica dziedzińca KUL-u na wyciągnięcie ręki

radio.lublin.pl 10 godzin temu
Zdjęcie: Historia pod ziemią ukryta. Tajemnica dziedzińca KUL-u na wyciągnięcie ręki


Jak już informowaliśmy kilka dni temu, murowane relikty odkryto podczas robót budowlanych na terenie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Odsłonięto je na dużym dziedzińcu uniwersyteckim w sąsiedztwie zachodniej ściany wschodniego skrzydła w tej chwili istniejącego budynku.

– Wstępnie zinterpretowane zostały jako relikty zabudowy związanej jeszcze z klasztorem ojców dominikanów obserwantów – informuje Wojewódzki Konserwator Zabytków Dariusz Kopciowski. – Wiemy, bo takie rozpoznanie zostało swego czasu wykonane, iż w skład zabudowań klasztornych wchodził kościół Świętego Krzyża, klasztor, dwie stajnie, trzy wozownie, dwa chlewy, studnia, budynek gospodarczy, cegielnia oraz kilka piwnic.

– To dla mnie bardzo interesujące odkrycie, ponieważ jestem autorką pracy magisterskiej, którą pisałam na KUL-u. To była analiza historyczno-architektoniczna gmachu KUL-u – przyznaje historyk sztuki Małgorzata Michalska-Nakonieczna. – Historia samego gmachu jest taka, iż w XV wieku postawiono tam kościół drewniany. To się łączy z legendą, która funkcjonuje w Lublinie o kupcu Henryku, który ukradł monstrancję z kościoła dominikanów. Pędził na Kraków i tam konie stanęły jak wryte w tym miejscu. Zrozumiał, iż to jest jednak palec boży i ma się ukorzyć. Jako pokutę zbudował tam, według legendy, ten drewniany kościół. Później kościół został przekształcony w duchu renesansu lubelskiego. Powstała tam budowla murowana, czyli to początek XVII wieku. Pod koniec wieku XVII sprowadzono dominikanów obserwantów do Lublina, którzy postawili tam klasztor „extra civitatem”, czyli „za miastem”. To rzeczywiście jest ciekawe, iż tam dokładnie przebiegała granica gruntów miejskich.

– Przede wszystkim trzeba pamiętać, iż jesteśmy na terenie, gdzie 350 lat klasztor dominikański funkcjonował – mówi rektor KUL ks. prof. Mirosław Kalinowski. – Tak naprawdę gdziekolwiek włożymy łopatę na głębokość większą niż jeden metr, to zawsze można trafić na to co jest znakiem przeszłości i bardzo aktywnej obecności dominikanów w tej części Lublina. Sami jesteśmy ciekawi jak się te prace potoczą, bo rewitalizacja tego budynku to również nowość dla nas, o ile chodzi o to co jest w budynku, co jest pod budynkiem i co jest wokół budynku.

– Ci dominikanie obserwanci to była taka ścisła „obserwa”, czyli bardzo rygorystyczna formuła tego dominikańskiego klasztoru żebraczego – tłumaczy Małgorzata Michalska-Nakonieczna. – Ten klasztor miał być skromny. Sam klasztor był wokół tego wewnętrznego małego dziedzińca. Widać go z kilku punktów obecnej uczelni, natomiast on jest w pobliżu gabinetu rektora. To jest relikt tego klasztoru, natomiast to co odkryto na dziedzińcu to są właśnie relikty tej zabudowy gospodarczej. Wyraźnie widać, iż jest studnia z cembrowiną z cegły. Dominikanie z uwagi na to umiejscowienie, sprawowali opiekę nad szubienicą miejską, która znajdowała się mniej więcej tam, gdzie dziś Ogród Saski. Gdzieś w tej okolicy, to jest też na najstarszych planach z końca XVIII wieku zaznaczone, znajdowała się cegielnia, z której najprawdopodobniej właśnie pochodzą cegły, które odkryto teraz w tych wykopaliskach archeologicznych.

– W 1800 roku, w wyniku wizytacji klasztoru przez kanclerza cesarskiego ze Lwowa, na mocy odpowiedniego dekretu, nakazano zakonnikom opuścić klasztor i zajęty został na szpital wojskowy. W 1809 roku został zamieniony na koszary wojskowe – przypomina Dariusz Kopciowski – W związku z tym, iż ten budynek, który w tej chwili stoi, wiąże się bardziej z koszarami i szpitalem niż z dawnym klasztorem ojców dominikanów obserwantów, stąd badania archeologiczne, bo nie wiemy co tam pod ziemią się kryje.

– Po kasacie klasztoru doszło tam do znacznej przebudowy również samego kościoła, pełnił funkcję magazynową – wyjaśnia Małgorzata Michalska-Nakonieczna. – Zaczęto bardzo intensywną rozbudowę. Ten duży dziedziniec, który dzisiaj jest wizytówką uniwersytetu, przestrzenią, wokół której gromadzi się ta społeczność akademicka, to jest już kwestia rozbudowy właśnie przez Austriaków. Później, na skutek zmian władz, już Rosjanie przed 1828 rokiem dobudowali skrzydło frontowe, które dzisiaj nie istnieje. Ono zostało zastąpione tym nowoczesnym skrzydłem wzniesionym w latach 70-tych. Ostatnia faza przebudowy jest już w okresie międzywojennym, kiedy to uniwersytet uzyskał te gmachy na skutek zabiegów m.in. Idziego Radziszewskiego i rozpoczęła się bardzo gwałtownie przebudowa adaptująca na potrzeby uczelni.

Dokładna interpretacja odkrytych reliktów możliwa będzie dopiero po przeprowadzeniu dokładnej inwentaryzacji.

LilKa / opr. PrzeG

Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków FB / Dariusz Bednarski

Idź do oryginalnego materiału