W dobie dynamicznych zmian technologicznych, automatyzacji i sztucznej inteligencji, edukacja inżynierska musi przestać próbować podążać za rzeczywistością, ale zacząć ją współtworzyć. Do tego niezbędne jest pełne uznanie roli studenta jako partnera, większa otwartość na świat i ścisłe powiązanie nauki z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Polskie politechniki potrzebują zatem głębokiej reformy, a nie tylko liftingu – przekonuje dr hab. inż. Grzegorz Liśkiewicz, prof. Politechniki Łódzkiej.
Politechniki muszą przestać działać jak zamknięte twierdze. Dla Grzegorza Liśkiewicza kluczowa jest elastyczność programów, ścisłe powiązanie z przemysłem, dostęp studentów do międzynarodowych projektów i nacisk na umiejętności praktyczne.
– Dzisiaj polskie uczelnie żyją od grantu do grantu w pełni skupione na swoim głównym płatniku – Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.. A Ministerstwo rozdziela pieniądze na podstawie tego, ile razy komuś udało się coś opublikować i opatentować. Próbując wpływać na uczelnie, Ministerstwo wprowadza ciągłe zmiany w algorytmie oceny. Uczelnie w odpowiedzi angażują swój cały aparat biurokratyczny aby jak najlepiej wypadać w owej ewaluacji. Przestańmy wreszcie udawać, iż to wystarcza do tworzenia nowoczesnego kraju. Albert Einstein mówił, iż „szaleństwem jest robić ciągle to samo i oczekiwać innych rezultatów”.
Czas przewietrzyć politechniki, aby polska edukacja techniczna nadawała ton naszej rzeczywistości, zamiast próbować za nią nadążyć. I nie chodzi tu tylko o brak pieniędzy, ale o systemowe skostnienie, które rozmija się z realnymi potrzebami rynku i studentów. – Na uczelniach w tej chwili tworzymy całe zespoły, które siedzą po nocach i odpowiadają na wymogi ministerstwa – opracowują skomplikowane macierze efektów kształcenia, karty przedmiotów, grupują publikacje w „sloty”, przygotowują programy wizyt dla komisji akredytacyjnych. A w tym czasie technologie rozwijają się wykładniczo, potrzeby studentów się zmieniają z miesiąca na miesiąc, pojawiają się nowe modele AI, rośnie konkurencja uczelni w postaci technologii ed-tech. W tej układance uczelnia nie powinna być instytucją publiczną z ogromną inercją działania. Powinna być zwinnym i nowoczesnym partnerem biznesu i źródłem nowych technologii. A student – nie biernym odbiorcą, ale klientem. To jest klucz – przekonuje prof. Liśkiewicz.
Wzorce do zmiany
Reforma edukacji technicznej nie może opierać się wyłącznie na powtarzaniu dotychczasowego wzorca i biurokratycznym pudrowaniu rzeczywistości. Należy zmienić mechanizm, w którym uczelnia odpowiada przed ministerstwem, a nie przed odbiorcami „produktów” przez nią oferowanych – studentem, otoczeniem społeczno-gospodarczym i absolwentem.
– Wyobraźmy sobie sytuację w której moja córka potrzebuje sukienkę na studniówkę. Ona nie ma pieniędzy, a ja nie mam zrozumienia co do obecnych trendów – tłumaczy profesor. – Gdyby zastosować rozwiązanie stosowane w szkolnictwie wyższym, wyglądałoby to tak, iż ja osobiście wybieram sukienkę dla córki. Konstruuję skomplikowany excel określający kryteria wyboru sukienki: daję punkty za odpowiedni wzór, rozmiar, kolor. Czy to może się udać? Po pierwsze – mój algorytm będzie miał mnóstwo niedociągnięć, bo nie uwzględniał dogłębnego badania potrzeb mojej córki. W sumie zrobiłem go tak jak ja uważam, iż powinno być. Po drugie – wdrożenie zmiany w algorytmie zajmuje mnóstwo czasu, a trendy zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Po trzecie – firmy produkujące sukienki będą tworzyły produkty w oparciu o mój excel, a nie realne potrzeby odbiorców. Będą też próbowały na mnie wpływać żebym zmienił wymagania na wygodniejsze dla nich. Czy nie rozsądniej byłoby dać pieniądze córce i pozwolić jej samej wybrać to czego potrzebuje?
Student jako inwestor swojej przyszłości
Prof. Liśkiewicz postuluje fundamentalną zmianę w modelu finansowania kształcenia. Pieniądze powinny podążać za studentem. Proponuje bon edukacyjny lub system pożyczek edukacyjnych. – jeżeli student podpisze dokument o wartości np. 40 tysięcy złotych i będzie mógł zdecydować, na jaką uczelnię je przeznaczy, to ośrodki akademickie skupią się na jakości i skuteczności kształcenia.Nie będą rozpraszane tworzeniem zbędnych dokumentów do ministerialnych szuflad – podkreśla profesor. A student wiedząc ile zapłacił będzie miał określone wymagania.
Taki model funkcjonuje z powodzeniem, np. w krajach anglosaskich i pozwala połączyć dwa światy: publiczne wsparcie finansowe z prywatną odpowiedzialnością uczelni bezpośrednio przed odbiorcą jej oferty edukacyjnej. o ile student przynosi pieniądze, to uczelnia dba przede wszystkim o jej/jego potrzeby. A rolą Ministerstwa jest zadbanie o to, żeby osoby nie mające wystarczających środków otrzymały pomoc. – Co więcej, taki system mógłby zatrzymać odpływ najzdolniejszych młodych ludzi z kraju. jeżeli państwo inwestuje w ich edukację, logiczne jest, iż powinni choć częściowo oddać tę wartość Polsce – choćby przez kilka lat pracy w kraju.
Studenci powinni jeździć na najlepsze konferencje na świecie
Elementem, na który powinniśmy położyć szczególny nacisk jest realna konfrontacja z tym, co dzieje się w świecie. Nie na poziomie PowerPointów, ale przez fizyczną obecność na najważniejszych konferencjach technologicznych i to najlepiej od jak najmłodszego wieku. w tej chwili finansowanie wyjazdów na konferencje bez odpowiedniego grantu jest bardzo ograniczone – a dla studentów prawie niemożliwe.
Dlatego zainicjowaliśmy program IGTI-4-CEE wspólnie z American Society for Mechanical Engineers (ASME).– wyjaśnia Grzegorz Liśkiewicz – Dzięki grantowi ASME i wsparciu firm wysłaliśmy 18 studentów z regionu na największą konferencję w obszarze maszyn energetycznych na świecie (ASME TurboExpo 2024 Londyn). Uczyli się od wykładowców z najlepszych ośrodków badawczych – MIT, NASA, GE, Georgia Tech, Imperial College, Rolls-Royce, Airbus, Siemens Energy, General Electric . W tym roku organizujemy wyjazd na kolejną edycję konferencji w Memphis. Jesteśmy zaskoczeni tym, iż udało się przyciągnąć do tej inicjatywy aż 7 sponsorów i prawie 30.000$ wsparcia, a niedługo może choćby 55.000$. To nie są wycieczki edukacyjne. To inwestycje w przyszłość Polski.
Studenci wracają zainspirowani, świadomi światowych trendów, z kontaktami i pomysłami, których nie da się wyczytać z podręczników. Polska potrzebuje własnych specjalistów, zwłaszcza w obszarze energetyki, zielonej transformacji i przemysłu przyszłości. Wysyłanie studentów na takie wydarzenia to nie tylko inwestycja w ich kompetencje, ale również szansa na import wiedzy i technologii. o ile zainwestujemy dzisiaj, to za dekadę będziemy mogli sami budować technologie energetyczne, zamiast grubo za nie przepłacać.
Dziś – jak mówi profesor – Polska jest nieobecna na tych konferencjach. A to tam rozgrywa się przyszłość energetyki, dekarbonizacji, magazynowania energii. Nie zbudujemy innowacyjnej gospodarki, według algorytmu napisanego w ministerialnym gabinecie w ciągłej próbie nadążania za zmianami technologii. Potrzebujemy systemu, w którym student decyduje, uczelnia się stara, a przemysł współtworzy programy kształcenia. Bo tylko wtedy inżynier z dyplomem z Łodzi, Gliwic czy Wrocławia nie będzie musiał szukać przyszłości w Dolinie Krzemowej – wystarczy, iż ją zbuduje tu, w Polsce.
Jakość kształtowania talentów i badania naukowe to najważniejsze elementy rozwoju kraju. o ile chcemy być bogatsi, mieć czyste powietrze i światowe biznesy – musimy mieć topowe uczelnie.
Jolanta Czudak