**Dziennik, 15 maja 2024**
— Cześć, Kinga. Ile to już lat? Piętnaście? A może więcej?
— Chyba więcej. Ale ty się w ogóle nie zmieniłaś.
— A ty tak. Zrobiłaś się jeszcze ładniejsza.
Weronika wpatrywała się w twarz swojej dawnej przyjaciółki i nie mogła uwierzyć, iż znów się spotkały. I to gdzie? W szkole tańca dla dzieci, gdzie przyprowadziły swoje córki na darmową lekcję próbną.
— Dzięki, Wera — odparła Kinga i uśmiechnęła się lekko.
Chciała też powiedzieć coś miłego, ale słowa jakoś nie przychodziły. Wyczerpały się tamtego dnia, gdy rozmawiały po raz ostatni — gorzko, boleśnie. Kinga do dziś wspominała tamtą rozmowę z drżeniem.
— Kogo przyprowadziłaś? — spytała Weronika. — Syna czy córkę?
— Mam córkę, Natalię. Dziesięć lat. A ty?
— Też córkę, Ola skończyła niedawno dziewięć. Urodziłaś od Jacka? Wyszliście w końcu za mąż?
Kinga szeroko otworzyła oczy. Serio Weronika do dziś wierzyła, iż najlepsza przyjaciółka mogła jej ukraść ukochanego, a potem jeszcze za niego wyjść? Minęło tyle czasu, a Wera wydawała się taka sama.
— Zejdźmy do kawiarni. Możemy usiąść, wypić kawę i pogadać.
Weronika wyraźnie się zaniepokoiła. Spędzanie czasu z byłą przyjaciółką, która nagle stała się rywalką, nie wydawało się jej dobrym pomysłem. Ale po chwili wahania skinęła głową. W końcu tyle lat minęło, każda miała swoje życie — po co teraz budować mur?
— Dobrze.
Zeszły w milczeniu, zerkały na siebie ukradkiem. Obie były ciekawe, jak potoczyło się życie tej drugiej, ale żadna nie chciała pierwsza poruszyć przeszłości.
Gadały o wszystkim i o niczym. Okazało się, iż Weronika wróciła do rodzinnego Poznania dwa lata temu — zachorowała jej mama, potrzebowała opieki, a mąż, choć niechętnie, zgodził się na przeprowadzkę.
— Nie było łatwo — westchnęła — ale Krzysiek to złoty człowiek. Cierpliwy, opiekuńczy. Jestem szczęśliwa.
Kinga się uśmiechnęła. Więc Weronika jednak się ułożyła, miała dobrego męża, córkę… Może już nie chowa urazy? Ale nie, po chwili Wera wróciła do tematu:
— A ty? Wyszłaś za Jacka? Urodziłaś mu córkę? Jesteś z nim szczęśliwa?
Kinga spojrzała na nią zmęczonym wzrokiem. Dlaczego życie musi być takie skomplikowane? Były sobie dwie przyjaciółki — poznały się w piaskownicy, potem w przedszkolu, w szkole stały się nierozłączne… A wszystko rozpadło się przez głupią pomyłkę. Kinga była pewna, iż Weronika zrozumiała prawdę. A jednak przez te wszystkie lata sądziła, iż Kinga zbudowała swoje szczęście na jej łzach.
— Wera, naprawdę myślisz, iż coś było między mną a Jackiem? Przecież wtedy wszystko ci wytłumaczyłam. Myślałam, iż zrozumiałaś, tylko przez dumę udawałaś, iż mi nie wierzysz.
Weronika zacisnęła usta — ten gest pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Zawsze tak robiła, gdy była urażona.
— W ogóle o was nie myślałam — odparła ostro, ale Kinga od razu poznała fałsz w jej głosie. — Mam swoje życie.
— Do dziś wspominasz Jacka, żyłaś z przekonaniem, iż wyszłam za niego, a teraz próbujesz mnie przekonać, iż nigdy cię to nie obchodziło?
Weronika krzywo się uśmiechnęła, spojrzała w bok. Kinga obserwowała jej profil, zastanawiając się, czy przyjaciółka choć trochę się z tym pogodziła.
— Naprawdę nie myślałam — powtórzyła Weronika. — Tamta nasza rozmowa… Wiesz co? Wyrzuciłam was oboje z życia. Twoje tłumaczenia uważałam za kłamstwa.
„Więc nie wybaczyła” — pomyślała Kinga z goryczą. Wyjęła telefon, przejrzała zdjęcia i podsunęła go Weronice.
— Patrz. To mój mąż, Tomek. Ten sam Tomuś Nowak, którego wyśmiewałaś, nazywając go nudziarzem.
Weronika z zaciekawieniem przewijała fotografie. Jej oczy się powiększyły, na ustach pojawił się ledwo widoczny uśmiech. Przyglądała się uważnie, aż w końcu spojrzała na Kingę zdumiona.
— Naprawdę wyszłaś za Nowaka? Myślałam, iż żartujesz, mówiąc, iż coś między wami… I masz z nim dzieci?
— Córkę i syna. Kacper ma prawie trzynaście, Natalia dziesięć. Jestem szczęśliwa, tak jak ty. I nigdy nic nie było między mną a twoim Jackiem. On sam to wszystko wymyślił, żeby nas poróżnić i jednocześnie skończyć z tobą.
Weronika znów zacisnęła usta. Kinga poczuła irytację. Ile można wałkować przeszłość? Ich przyjaźń mogła trwać do dziś, gdyby nie ego Jacka, który uwierzył, iż może bawić się ludźmi.
Poznały się, gdy miały po pięć lat. Mieszkały w tym samym bloku, w innych klatkach. Najpierw pokłóciły się o lalkę, prawie się pobiły, ale mama Kingi je rozdzieliła. „Nigdy nie bierzcie tego, co nie jest wasze” — powiedziała. Weronika rozpłakała się ze wstydu, a Kinga, zlitowawszy się, podała jej swoją Barbie.
— Baw się. Ja zaczekam.
Weronka patrzyła na nią przez łzy, nie wierząc, iż dostała szansę. Od tamtego dnia stały się nierozłączne. Razem w przedszkolu, w szkole, na studiach. Potem pojawił się Jacek. Nowy na roku, przystojny, pewny siebie. Weronika zapałała do niego uczuciem od pierwszego wejrzenia.
— Kinga! Zakochałam się! — wyznała tydzień później. — On jest niesamowity!
Kinga się cieszyła. Weronika nigdy nie interesowała się chłopakami, a teraz w końcu kogoś polubiła.
— Myślisz, iż coś z tego będzie? — spytała.
Weronika nagle się obraziła.
— A ty uważasz, iż tylko ty możesz mieć powodzenie u chłopaków?
Kinga zdębiała. Skąd ta agresja? Nigdy wcześniej Weronika nie miała do niej pretensji o randki. A teraz nagle okazało się, iż była zazdrosna.
— Nie mówię tak — mruknęła, ale od tamtej chwili coś między nimi pękło.
Dopiero po paru tygodniach Kinga zrozumiała problem. Weronika była zazdrosna, bo Jacek coraz częściej przesiadywał z Kingą, choć oficjalnie umawiał się z Weroniką. Kinga w— To dziwne — szepnęła Weronika, patrząc na zdjęcie Tomka — iż gdyby nie tamta historia, nigdy nie poznałabym Krzyśka i nie miałabym Oli, a ty nie byłabyś z Tomkiem i nie urodziłabyś Kacpra i Natalii… czasem życie układa się inaczej, niż sobie wymyślimy.