Jakiś czas temu pisałam o tym, iż dzieci tak naprawdę nie potrzebują najmodniejszych gadżetów, ubranek z metką czy ton zabawek, bo choćby te najfajniejsze i najdroższe rzeczy nie zastąpią im rodzicielskiej miłości. Odezwała się do mnie Kasia, której szczególnie bliski jest jeden temat: kupowania (i sprzedawania!) ubranek z drugiej ręki.
Zwróciła uwagę, iż owszem, uczenie dzieci od najmłodszych lat miłości do planety i nieprzywiązywania się do rzeczy materialnych jest ważne, ale w dzisiejszym świecie ważne są również rzeczy bardziej przyziemne: pieniądze. Drugi obieg pozwala bowiem nie tylko zaoszczędzić, ale czasem choćby zarobić. Przeczytajcie jej wiadomość:
Sposób na podreperowanie domowego budżetu
"Gorąco polecam wszystkim mamuśkom kupowanie i sprzedawanie ubranek po dzieciaczkach, jeżeli są w dobrym stanie. Sama początkowo nie byłam przekonana i trochę się brzydziłam, ale jak już raz się przełamałam, to poszło jak z górki! Może wam też się kojarzy takie odkupowanie ze szmateksami sprzed 20 lat, mnie się tak kojarzyło. Do dziś pamiętam ten zapach i jak się wstydziłam, iż pójdę do ciuchlandu z mamą i spotkamy tam kogoś znajomego... Mama zawsze powtarzała, iż wstyd to kraść i ja teraz uczę tego moje dzieci.
Bo nie trzeba mieć zawsze wszystkiego najnowszego i najlepszego, a na takim Vinted, OLX, w różnych grupach na Facebooku czy w internetowych sklepach z odzieżą używaną naprawdę można znaleźć świetne rzeczy, doskonałej jakości i w bardzo fajnych cenach.
Ja najpierw sama tylko kupowałam, ale przy trójce dzieci to tych ubranek mi się tak namnożyło, iż sama zaczęłam je wystawiać. Trochę czasu to zajmuje, nie powiem, bo trzeba wszystko dobrze obfocić, pomierzyć, czasem odpowiadać na jakieś pytania itd. Ale mimo wszystko warto, bo zawsze to dodatkowe grosze do domowego budżetu.
Jeśli nie chce wam się wystawiać każdej rzeczy oddzielnie, to możecie przygotować takie wielkie paki i napisać np. iż wystawiacie worek 10-litrowy z bodziakami, śpioszkami i koszuleczkami w rozmiarach 80 i 86, i tylko pokazać kilka przykładowych sztuk czy coś.
Mój mąż się śmiał ze mnie, iż stałam się taką handlarą, ale co poradzę, to uzależnia! Ja tam widzę same plusy, bo dzieci się uczą, iż używane nie znaczy gorsze, do tego mniej wydaję, a czasem zarabiam i jeszcze kroki robię, jak zabieram dzieciaki na spacer i na pocztę idziemy. Polecam! Kasia".
Nauka dzielenia się
Do tych plusów, o których napisała Kasia, dodałabym jeszcze jeden, mniej oczywisty: drugi obieg to również znakomita lekcja dzielenia się z innymi i empatii. choćby kilkulatkowi możesz tłumaczyć, iż ubranka, które już są na niego za małe, albo zabawki, których ma za dużo, trafią do innego dziecka. jeżeli nie zależy ci na zarobku, możesz zanieść ubrania do lokalnego punktu zbiórki używanych rzeczy albo wystawić całkowicie za darmo, np. na Facebooku.