Archeolodzy Uniwersytetu Warszawskiego komputerowo zrekonstruowali twarz Mazowszanki sprzed prawie 1600 lat. Jak dowiedziała się dziennikarka Polskiego Radia RDC, kobiecy szkielet z przełomu IV i V wieku odkrył na północy Mazowsza dr Andrzej Szela z Wydziału Archeologii UW.
Na jego podstawie naukowiec odwzorował twarz kobiety z niezwykłą precyzją. Jak wyjaśnia, odnalezienie tak dobrze zachowanego szkieletu sprzed 1600 lat to rzadkość.
– Mazowieckie piaski powodują to, iż o ile już znajdziemy jakiś grób szkieletowy, to mamy tylko i wyłącznie sam dół. Szkielet się nie zachowuje, bo piasek wszystko po prostu rozłoży. Inną rzeczą jest, iż w owym czasie dominującym obrządkiem pogrzebowym było ciałopalenie, więc większość pochówków podlegała kremacji i mamy tylko materiał spalony. Natomiast tutaj nie dość, iż był grób szkieletowy, to mieliśmy jeszcze pięknie zachowany szkielet, do tego stopnia, iż właśnie można było pokusić się o zrobienie choćby rekonstrukcji twarzy – wyjaśnia dr Szela.
Jak zaznacza archeolog, wyjątkowego odkrycia dokonał już kilka lat temu w okolicach Żuromina, ale dopiero niedawno udało mu się odtworzyć twarz kobiety.
– Początkowo ona była rekonstruowana taką metodą, która się nazywa Gierasimowa, gdzie zrobiło się odlew czaszki, później na ten odlew nakładało się znaczniki określające grubość tkanki miękkiej i na tej podstawie rekonstruowało się. Natomiast w tej chwili technika pozwala na to, żeby spróbować też zrobić coś takiego przy pomocy zaprzęgnięcia komputera czy też sztucznej inteligencji – tłumaczy dr Szela.
Piękne rysy i magiczny przedmiot wewnątrz czaszki
Znaleziony pod Żurominem szkielet należał do młodej kobiety. Archeolodzy szacują, iż miała ok. 30 lat.
– Ma wystające kości policzkowe, wielkość oczodołów, rozstawienie oczodołów, szerokość nosa, wysuniętą żuchwę. To jakby były cechy charakterystyczne. No i wyszedł taki wizerunek tej pięknej pani. Młodej kobiety, na dzisiejsze czasy młodej kobiety, wówczas to już był wiek w pełni dojrzały, żeby nie powiedzieć sędziwy, bo była to kobieta mniej więcej trzydziestoletnia – mówi archeolog.
Naukowcy ustalili także, że kobieta miała wadę zgryzu, jednak nie sposób ustalić, jak zmarła.
– Wystająca żuchwa, czyli tak zwany przodozgryz. Dlatego antropolog jak dostał tę szczękę, to mówi, iż dlaczego mu dałem dwa różne szkielety? Głowę innej osoby, a żuchwę innej osoby. No nie, to była ta sama osoba, tylko właśnie z taką deformacją akurat – dodaje dr Szela.
Co ciekawe, wewnątrz jej czaszki odkryto…wisiorek.
– Żeby wydobyć tę czaszkę bezpiecznie, wzięliśmy ją w całości, nie wydłubując ziemi ze środka. I w takiej formie dałem ją antropologowi do określenia. I w środku, w tej czaszce czy w tej żuchwie, znalazł tak zwany wisior opasany. To jest taka zawieszka z drucików brązowych, która oplatała orzech włoski. I teraz pytanie, co ten orzech włoski robił w środku żuchwy? Można domniemywać, iż to była ozdoba, która dostała się tam przez przypadek, ale są też sugestie, iż był to przedmiot w jakiś sposób, nazwijmy to, magiczny i miał symbolizować odrodzenie życia – informuje naukowiec.
Na podstawie paciorków, które znaleziono przy kobiecie, archeolodzy uznali, iż kobieta musiała należeć do wyższej warstwy społecznej. Jej szyja była przyozdobiona kolią, a przy szkielecie ujawniono cenne paciorki.
– Obecnie znajduje się, powiedzmy, jej portret na wystawie w liceum Żurominie. Tamtejsi pracownicy szkoły chcą, żeby młodzież miała jakąś styczność z dziedzictwem lokalnym i pokusili się, żeby właśnie tę wystawę zrobić. Można więc ją oglądać właśnie w tym momencie w liceum Marii Dąbrowskiej – dodaje archeolog.

Zrekonstruowaną twarz kobiety można w tej chwili oglądać na wystawie w Liceum im. Marii Dąbrowskiej w Żurominie, jednak docelowo wizerunek sprzed 1600 lat ma stać się eksponatem jednego z muzeów.









