Jak zagraliśmy wesele, syn przyprowadził synową do mieszkania swojej matki. Anna oczywiście nie miała nic przeciwko temu, ponieważ był jej jedynym dzieckiem. Przeniosła się do najmniejszego pokoju, aby młode małżeństwo miało więcej miejsca. Na początku żyli dobrze, ale potem pojawiły się wnuki, zrobiło się ciasno i Wiktor powiedział kiedyś matce: „Mamo, jesteś sama, tobie łatwiej się wyprowadzić i masz mało rzeczy, a my już się tutaj zadomowiliśmy”

przytulnosc.pl 1 miesiąc temu

– Pewnego razu syn powiedział mi: „Mamo, jest nas już czworo, a ty jesteś tylko jedna!”, – opowiada moja 65-letnia znajoma Anna. – Powiedział, iż jesteśmy związani z przedszkolem, plus mamy mnóstwo rzeczy dla dzieci: zabawki, wózki, hulajnogi, będziemy musieli pakować worki. A ty, mamo, tylko jedną torbę z rzeczami przewieziesz i to wszystko. Znajdziemy dla ciebie dobre, niewielkie mieszkanie na wynajem, w końcu nie musisz codziennie chodzić do pracy. Oczywiście, za wynajem będziemy płacić my. Będziesz mieszkać w ciszy i spokoju, a w weekendy często będziesz mogła do nas przyjeżdżać.

Syn Anny, Wiktor, ma 35 lat, ma żonę i dwoje dzieci. 7 lat temu, po ślubie, Wiktor przyprowadził swoją młodą żonę do mieszkania, które należało do niego i jego matki, i od tego czasu mieszkają razem.

Początkowo młode małżeństwo planowało zaoszczędzić pieniądze na wkład własny, wziąć mieszkanie na kredyt i wyprowadzić się od matki, aby żyć osobno, ale w praktyce okazało się, iż nie jest to takie proste.

Jedno po drugim urodziło się dwoje dzieci, żona jest już na długim urlopie macierzyńskim, ceny wszystkiego rosną, a dochody spadają.

Ale teraz jest już jasne, iż trzeba przystosować się do obecnego życia i cieszyć się tym, co się ma, ponieważ wielu ludzi ma znacznie gorszą sytuację, niektórzy znajomi choćby nie mają na chleb.

Dzieci Anny już nie wspominają o własnym mieszkaniu.

Mieszkanie jest jasne, trzypokojowe, ale niewielkie, a rozkład nie jest zbyt wygodny. Anna mieszka w najmniejszym pokoju, ledwo zmieściła się tam mała szafa, stolik nocny i niewielkie łóżko. Dzieci i wnuki zajmują pozostałe dwa pokoje, które są większe.

– Oczywiście, są pewne plusy wspólnego mieszkania, – opowiada Anna. – Wnuki rosną na moich oczach, są takie zabawne, szczere i wesołe, jest mi z nimi ciepło i ciekawie. Ale to trudne, nie da się ukryć. Oczywiście, najlepiej byłoby, gdyby młodzi mieszkali osobno, a starsi ludzie oddzielnie od dzieci.

Życie w piątkę jest ciasne, a relacje synowej i teściowej, mówiąc szczerze, nie były dobre od początku – a wspólne mieszkanie nie poprawia ich, raczej tylko pogarsza. Matka i synowa starają się mniej rozmawiać, aby unikać sporów i nieporozumień.

Rodzice synowej są z małej wioski, nie mogą teraz nic pomóc córce. Nie mają pieniędzy ani metrażu.

– Jedynym wyjściem jest przeprowadzka młodych na wynajem, – wzdycha Anna. – Ale z dwójką dzieci to nie takie proste, jak się wydaje. Tutaj jest przedszkole, przychodnia dla dzieci, znajoma i wygodna okolica, znaleźliśmy już dobrą szkołę dla starszego dziecka blisko domu. Nasza dzielnica jest droga, nie będą mogli tu wynająć mieszkania, a potrzebują przynajmniej dwupokojowego mieszkania, żeby żyć wygodnie.

– Niech wynajmą na obrzeżach! Albo choćby gdzieś w okolicy, tam jest taniej! – proponują Annie krewni i przyjaciele.

– Wtedy będą musieli zmienić przedszkole, – martwi się o swoje dzieci matka. – A jeżeli każą im nagle opuścić wynajęte mieszkanie – znowu zmieniać? A znalezienie chętnych do wynajęcia dobrego i zadbanego mieszkania rodzinie z dwójką dzieci nie jest takie łatwe! Niedawno syn zaproponował taki wariant – mówi, iż wynajmą dla mnie mieszkanie, tak będzie najlepiej dla wszystkich.

Po pierwsze, Annie nie potrzebne jest dwupokojowe mieszkanie. Wystarczy jej choćby kawalerka, byleby była czysta i przytulna. Po drugie, stolica nie jest dla niej tak istotna, bo nie musi chodzić do pracy, więc może spokojnie osiedlić się w małym miasteczku lub wiosce pod stolicą. Tam są lasy, parki, niewielkie odległości i mili, przyjaźni sąsiedzi – gwałtownie znajdzie tam przyjaciółki i łatwiej się zaaklimatyzuje.

A jeżeli zatęskni za wnukami – wsiądzie w pociąg i za półtorej-dwie godziny będzie u nich w gościach.

– Jak możesz choćby o tym myśleć? – wyrzuca Annie najlepsza przyjaciółka. – choćby nie myśl o czymś takim! Jak sprytnie Wiktor to wymyślił. Niech sam zbiera się i jedzie do ekologicznie czystej wioski.

Sama Anna nie może odmówić dzieciom, ale też nie chce opuszczać swojego mieszkania, do którego się już przyzwyczaiła. Czy poradzi sobie w nowym miejscu? Jak znaleźć wyjście, żeby wszystkim było dobrze? Kto powinien się wyprowadzić, skoro nie mają teraz dużo pieniędzy?

Idź do oryginalnego materiału