Jasełka w przedszkolu będą z samego rana
Jak wielu innych współczesnych rodziców staram się łączyć obowiązki zawodowe z tymi domowymi. Wiecie, jak w tej chwili wychowuje się dzieci, prawda?
Pracuję na etacie. Mam określoną liczbę dni wolnych w roku i staram się je wykorzystywać rozsądnie – tak, aby nie obciążać nauczycieli opieką nad moim dzieckiem w Wigilię czy w sylwestra. Chcę, żeby każdy mógł spędzić te dni w spokoju, a ja sama korzystam z urlopu czy zwolnienia, kiedy naprawdę jest to potrzebne.
I w tym momencie nadchodzi grudzień, a przedszkole organizuje jasełka. Piękna tradycja, wiadomo, magia świąt, dzieci w strojach aniołków i pasterzy. I tak dalej, i tak dalej… Ale nagle okazuje się, iż przedstawienie jest o 10:00 rano. W środku dnia, w środku tygodnia.
Nie mogę wziąć wolnego w środku dnia tuż przed końcem roku. Nie mam już urlopu do dyspozycji, bo wolę opiekować się dziećmi w sylwestra, niż zmuszać ich nauczycielki, by siedziały wtedy z nimi na dyżurze w placówce. Nie mogę po prostu wyjść z pracy na pół dnia. To nie jest kwestia lenistwa ani braku chęci – to realia życia pracującej mamy. I nagle piękna tradycja staje się źródłem frustracji.
Próbuję sobie to tłumaczyć. "No tak, dzieci są wypoczęte rano, sala czysta i bez zaduchu po całym dniu, wszystko można idealnie zorganizować". Ale czy naprawdę nie da się ustalić przedstawienia na 15:00 czy 16:00, kiedy większość pracujących rodziców mogłaby przyjść? Czy naprawdę musi to być moment, kiedy tylko nieliczni mają możliwość zobaczyć swoje dziecko, jak śpiewa świąteczne piosenki?
Zamiast rodziców, dziecko obejrzą dziadkowie
W efekcie w tym roku na jasełkach zobaczą moje dziecko… jego dziadkowie. Kocham ich i bardzo się cieszę, iż mogą być obecni, ale nie ukrywam, iż czuję lekki żal. To przecież mój syn i ja powinnam spełniać rodzicielskie obowiązki, prawda? W tym też zobaczyć, jak występuje, jak mówi swoje kwestie, jak się cieszy przed publicznością, iż mu się udało wyrecytować swoją kwestię. Ale nie mogę. Bo o 10:00 to normalni ludzie na etacie są od kilku godzin w pracy.
Rozmawiam z innymi rodzicami i okazuje się, iż to wcale nie taki rzadki problem. Wiele rodziców, którzy pracują na etatach, walczy z tym samym. I nie chodzi o to, iż nie chcemy uczestniczyć w życiu przedszkola – wręcz przeciwnie! Chcemy, tylko iż realia pracy w standardowych godzinach 9:00-17:00 nie pozwalają nam być na jasełkach o 10:00.
Nie chcę krytykować nauczycieli ani organizatorów – wiem, ile pracy wkładają w przygotowanie jasełek. Ale chciałabym, żeby ktoś w przedszkolu pomyślał o tych, którzy też chcą być częścią tej magicznej chwili, a nie mogą sobie pozwolić na pół dnia urlopu.
W tym roku więc będę kibicować z daleka, z sercem przy moim dziecku, ale z lekkim poczuciem, iż coś w organizacji mogłoby być bardziej przyjazne dla rodziców pracujących. W takich chwilach nie dziwię się młodym, iż czasami nie chcą mieć dzieci, bo to by kolidowało z ich innymi zobowiązaniami (wiem, brzmi okrutnie). I może w przyszłym roku uda się znaleźć godzinę, która pozwoli rodzicom naprawdę poczuć magię jasełek razem z dziećmi.










