Jedno Życie, Jedna Szansa

newskey24.com 6 dni temu

Dzień 15. Pamiętam, jak wczoraj szukając w ogrodzie przy ul. Mokotowskiej po drodze do domu, nasz kot, Misia, natrafiła na resztki przytłaczającej, niskiej trawy. Była już przysadzona, ledwo dotknięta pierwszym, nieśmiałym mrozem. Misia pożarła ją całą, wgryzając się w ziemię po same korzenie. Z ulgą poczuła, iż ciężar gorąca, który drze ją od wewnątrz, nieco ustąpił. Prawie zapomniała, jak bardzo cierpiała. A jednak to uczucie powróciło

Tym razem trawy już nie znalazła, a i gdyby, nie pomogłaby jej tak jak kiedyś. ale choćby jednorazowo mogła stłumić rozpalający się od wewnątrz żar, który rozprzestrzenia się w dolnej części klatki piersiowej i wnika w głębiny brzucha. Kto twierdzi, iż kot ma dziewięć żyć? Ma tylko jedno małe, niepozorne, a jednak ciepłe, otulające falą tych, których potrafi pokochać. Nie da się go odrodzić, ale można je oddać, podarować, jeżeli kot tego pragnie.

Misia chciała… Wszystkimi łapkami chwytała swoje maleńkie życie i nie zamierzała po prostu, bez walki, tracić go w otchłani. Zaczęła spoglądać w ulicę na Innych Ludzi, którzy już utracili swoje życia. Nie różnili się od reszty chodzili, mówili, jedli i spali. Jednak to, co trzymało ich przy ziemi, rozwiało się w bezkresie. Gdy to zniknęło, zgasła też ich druga egzystencja, a utraceni stawali się Inni

Pozbawieni dzieci, ukochanych, rodziców, zdradzeni przez przyjaciół, rozczarowani wiarą, bogiem, we wszystkim, co kiedyś było dla nich pewne Zamieniali się w puste, mechaniczne skorupy automaty, andrody, jedynie zdolne do mowy i połykania pokarmu. Człowiek ich nie dostrzega, ale koty widzą i omijają z daleka. W pobliżu Innych nie ma miejsca dla kota. A jednak Misia zaczęła szukać spotkań z nimi.

Wysiedliśmy więc na popularny plac przy rynku w Krakowie, przy przystanku tramwajowym. Usiadłem w cieniu, starając się nie rzucać się w oczy, i obserwowałem otoczenie. Wokół byli ludzie ciepli i żywi, z własnymi troskami i radościami. Czekałem długo, aż prawie straciłem nadzieję i chciałem odejść, kiedy nagle poczułem lodowaty podmuch, który uderzył w moją rozgrzaną duszę.

Pojawiła się kobieta młoda, piękna, nie wyróżniała się w tłumie, a jednak Misia wyczuła ją. Czuła w niej zimny próżny szept, szeleszczącą pustkę i zanikający w popłochu oddech rozpaczy. Kot natychmiast podskoczył, łamiąc się w pół na widok jej nóg.

Jagoda nie rozumiała, skąd nagle wylądował pod jej stopami ten czarny kształt. Krzyknęła coś ostrym, szczekliwym głosem, nie odrywając wzroku od jej wielkich, pięknych oczu. Kobieta pochyliła się, chcąc po prostu pogłaskać… Ale Misia, oplatając przednimi łapkami nadgarstek, już wspinała się po ręce i zatrzymała przy ramieniu. Przygryzając się w pachwę i wgryzając pazurki w płaszcz, nie zamierzała puścić tej kobiety.

Inni nie mieli nic przeciwko. Łatwiej było im wziąć kota ze sobą, niż wyciągać go z ulicy. Jagoda nie stawiała oporu nie miała sił. Nie było już siły ani w jej, ani w Misi. Gdyby chciała, bez trudu odrzuciłaby kota. Dwóch wyczerpanych stworzeń odnalazło się.

Nocą, nie spotykając sprzeciwu, Misia przemykała pod kołdrą Jagody. Nie wiedziała, co zrobić, więc podążała za instynktem. Centymetr po centymetrze układała się na zimnym ciele. Wewnętrzny żar podsuwał ją do przodu musi zdążyć.

Czwarta noc przyniosła przebudzenie Jagody. Cień własnego dziecka, które zmarło przy porodzie, wycofał się.
Będę czekać, mamo ale nie teraz. Dobrze, iż mnie puściłaś! wyszeptała.

Jagoda zapomniała, jak to jest być spoczącą, czuć strach, żal, współczucie. choćby jakąkolwiek emocję. Kot leżący na jej brzuchu wpatrywał się w nią, migocząc w ciemności niczym małe światełka.

Boże, jakaż ona jest gorąca rzekła, dotykając kota. Ach, jak ciężko!

Misia jęczała przy dotyku, chrzcząca i słabnąca. Była rozgniewana i rozczarowana prawie wydała całą swoją siłę, kiedy Jagoda nagle się obudziła i zaczęła masować jej już i tak bolący brzuch. Ból był nieunikniony. Nie uratowała innego życia, a własnego nie utrzymała.

Kto mówił, iż kot ma dziewięć żyć? Ma tylko jedno, które może oddać, podarować, jeżeli tego potrzebuje. Jagoda nie chciała życia Misi.
Jeszcze kilka godzin i mogła nie uratować.

Weterinaryjna lekarka uspokajała płaczącą kobietę, która w środku nocy wpadła do przychodni z kotem, przerywając jej spokojną nocną zmianę.
Ból minie, jeszcze ją obserwuję, potem możesz odebrać. Nie płacz już zdążyłyśmy!

Kota nie ma dziewięciu żyć. Ma jedno, które może poświęcić, jeżeli chce. A jeżeli sam zdecydujesz się, możesz przywrócić tę jedną wspólną chwilę.

Dziś, patrząc na Misia, rozumiem, iż prawdziwa odwaga nie leży w liczbie szans, ale w gotowości, by podzielić się tym, co najcenniejsze, choćby jeżeli oznacza to utratę własnego oddechu. To lekcja, którą zabieram ze sobą nie liczy się, ile żyć nam dano, ale jak je wykorzystamy dla innych.

Idź do oryginalnego materiału