Jedyny

newskey24.com 2 tygodni temu

Młoda dziewczyna o imieniu Zofia przyszła do pracy jako sekretarka w firmie budowlanej. Nie dostała się na studia po szkole, bo jej ojciec ciężko chorował, a matki nie miała zmarła przy porodzie. Ojciec wychowywał ją sam. W szkole uczyła się francuskiego, który bardzo lubiła. Chodziła na dodatkowe kursy, a potem jeszcze doskonaliła język. Miała nadzieję, iż przyda się jej w życiu.

**Miłość bez wzajemności**

Gdy Zofia pierwszy raz zobaczyła swojego szefa, Tomasza Kowalskiego, serce zamarło jej w piersi. Wszedł rano do poczekalni, przywitał się uprzejmie, zatrzymał wzrok na nowej pracownicy i zniknął w swoim gabinecie.

Boże, jaki przystojny mężczyzna! pomyślała, a zaraz potem się otrząsnęła. Co ja mówię? To mój szef, starszy ode mnie i żonaty.

Miał czterdzieści lat, był dobrze zbudowany, miał aksamitny głos, błękitne oczy i ujmujący uśmiech. Kiedy wezwał ją do gabinetu, by dać instrukcje, Zofia utonęła w jego spojrzeniu, ale opanowała się i skinęła głową.

Wyszła z gabinetu, osunęła się na krzesło i powoli doszła do siebie.

Nie, tak nie można. Przyszłam tu pracować. Szef ma żonę i wszyscy mówią, iż ją uwielbia.

Tomasz rzeczywiście był żonaty i poza swoją Olą nikogo innego nie widział. Nie mieli dzieci, ale kochał żonę całym sercem. Kolężanki plotkowały:

Co nasz szef widzi w tej szarej myszce? Żona wcale nie jest urodziwa, ubiera się bez gustu. A on przystojniak.

W czymś miały rację. Ola była zwyczajną kobietą, skromnie się ubierała i przy mężu wyglądała no, niezbyt korzystnie. Ale dla niego nie istniała żadna inna. Przekonały się o tym wszystkie, które próbowały go uwieść. Pozostał niewzruszony.

Zofia słuchała tych rozmów i w ukryciu kochała Tomasza. Marzyła, iż pewnego dnia ją zauważy i zrozumie, jak bardzo go kocha.

Na pewno będziemy razem, urodzę mu dziecko. Nie chcę burzyć jego małżeństwa, ale mogę mieć z nim córkę lub syna. Boże, jak ja go kocham! te marzenia wciąż ją prześladowły.

Dla Zofii Tomasz stał się niespełnionym marzeniem. On tymczasem traktował ją jak dobrą pracownicę. Raz choćby podarował jej kwiaty na urodziny. A ona, choć wiedziała, iż to tylko grzeczność, była przez to jeszcze szczęśliwsza.

**Przypadkowe spotkanie**

Minęło dwadzieścia lat. I nagle Zofia spotkała go na ulicy. Z początku go nie poznała siwy, zgarbiony, szedł powłócząc nogami. Z dawnego przystojniaka nie zostało nic. Najbardziej chciała, żeby ją rozpoznał. Serce waliło jej jak młot, usta wyschły, nogi zdrętwiały. A on choćby nie spojrzał, minął ją obojętnie.

Chciała za nim pobiec, przytulić się i powiedzieć, iż wciąż go kocha, ale stała jak wryta. Patrzyła za nim i choćby nie zauważyła, iż mówi na głos:

Boże, co się z nim stało? Czy on na to zasłużył?

Odkąd pochował żonę Olę, całkiem się załamał, choć minęły dopiero dwa lata usłyszała czyjś głos i zobaczyła starszą kobietę. To mój sąsiad. Żyje sam, przepija emeryturę. Choć go besztam, nie potrafi się ogarnąć. A przecież nie jest stary, ma sześćdziesiąt dwa lata.

Zofia była poruszona. Kobieta to zauważyła:

A ty, córeczko, kim mu jesteś?

Nikim westchnęła Zofia i odeszła.

Nie mogła przestać o tym myśleć. Nie spała całą noc, leżąc z zamkniętymi oczami, a przed nią przewijały się wspomnienia. W jednej chwili wszystko się odmieniło. Jej jedyna miłość wróciła.

**Szczęśliwy wyjazd do Francji**

Zofia pracowała u Tomasza już prawie trzy lata. Nigdy nie okazała uczuć. Kochała w ciszy. Aż pewnego dnia powiedział:

Zosiu, jedziemy na rozmowy do Francji. Wiem, iż świetnie znasz francuski. Ja tam nic nie kapuję, więc musisz mi pomóc. Przygotuj się.

Nie miał pojęcia, jak ją ucieszył. A ona marzyła, iż spędzi czas sam na sam z ukochanym.

Negocjacje poszły gładko. W przeddzień powrotu Tomasz zaproponował:

Zosiu, świętujmy sukces w restauracji. Świetnie sobie poradziłaś.

Siedzieli długo. Tomasz upił się zwykle nie pił, ale tym razem się rozluźnił. Zofia pomogła mu dojść do pokoju, położyła go do łóżka. Nagle złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie.

Dziękuję, kochanie szeptał, całując ją namiętnie.

Nie opierała się. Wiedziała, iż to źle, ale nie potrafiła się zatrzymać. Dla niej istniał tylko on.

Potem było jeszcze więcej pieszczot. Tomasz nazywał ją Olą.

Ola, moja jedyna szeptał.

Myśli, iż to jego żona Zofię zabolało, ale się poddała.

Rano wyszła cicho z pokoju.

Tomasz przyszedł do niej zażenowany.

Przepraszam, Zosiu. To nie powinno się zdarzyć. To pomyłka.

Jego słowa ją zraniły, ale zachowała spokój.

Wszystko w porządku, panie Tomaszu. Ja też jestem winna. Nikt się o tym nie dowie.

Dziękuję. Ratujesz mnie. Jestem ci winny

**Oczekiwanie i rezygnacja**

Wrócili do Polski. Zofia nie mogła zapomnieć tamtej nocy. Choć Tomasz nazywał ją imieniem żony, nie przestała go kochać. Wciąż lubiła słuchać jego głosu, gdy omawiał pracę.

Aż pewnego dnia zrozumiała, iż stało się coś niezwykłego. Była w ciąży.

Boże, noszę dziecko ukochanego! pomyślała, gdy lekarz jej to powiedział. To nasza cząstka. Jestem taka szczęśliwa!

Wieczorem zadecydowała:

Nikt nie może się dowiedzieć, zwłaszcza Tomasz. On kocha żonę. Nie zniszczę ich małżeństwa. Złożę wypowiedzenie.

Tomasz był zaskoczony, gdy przyniosła mu dokument.

Co się stało? Pracujesz świetnie.

Wychodzę za mąż i wyjeżdżam.

Za mąż? To dobrze! Dam ci premię. Bądź szczęśliwa.

Zofię zabolało, iż nie próbował jej zatrzymać. Ale była też ulga gdyby nalegał, powiedziałaby o dziecku.

Ojciec przyjął wiadomość o ciąży ze spokojem, choćby się

Idź do oryginalnego materiału