Babie lato w tym roku jest łaskawe, ale wieczory już nie należą do podwórka i rowerów. Coraz ciemniej i chłodniej, lampki na stole do usług, pierwsze jesienne herbaty, pierwsze dynie na balkonach – czas na książki!
Nie opieramy się tym jesieniarskim trendom, ale dorzucamy do nich porcję nowych tytułów, które powoli, niczym jenga, książka po książce, tworzą zgrabny stos na stole. Co na nim znajdziecie?
Katarzyna Oleś, „Pępek”, wyd. Natuli

Skąd się biorą dzidziusie? Opowiastki o bocianach są na cenzurowanym, z dziećmi rozmawiamy z szacunkiem, nie mydlimy oczu bajkami, ale fakty dopasowujemy formą i treścią do wieku. Książka „Pępek” robi to doskonale! Przekazuje wiedzę o tym, skąd się wzięliśmy na świecie, w piękny sposób, bo dzięki szydełkowych ilustracji. Tego jeszcze nie widziałam!
Pępowina to magiczny sznurek, który zostawia ślad i pamiątkę na zawsze – od rozmowy o pępku wszystko się zaczyna i czule, spokojnie, strona po stronie, włóczkowe oczko za oczkiem, płynie do szczęśliwego finału i narodzin dziecka. Wspaniały to pomysł, by tak pokazać i tak opowiedzieć o medycznych i biologicznych faktach – książka z kategorii „czytajcie razem, na pewno się wzruszycie!”.


Stima Wirsén, „Kto jest ładny?”, „Kto się zgubił?”, wyd. Zakamarki

Oto mikrohistorie o trudnych i ważnych emocjach, zamknięte w zaledwie kilkunastu obrazkach – gwarantuję, iż wasze maluchy przejrzą się w nich jak w lustrze. O emocjach trzeba rozmawiać, emocje trzeba oswajać, a seria tych książek jest do tego świetnym wstępem. Gdy inni uważają, iż jesteś „fuj” i „brzydki”, gdy wytykają cię palcami, gdy szczerość dzieci bywa okrutna, a może też gdy gubisz się w sklepie podczas cotygodniowych zakupów, w gardle rośnie kula paniki, bo mama jest twoim całym światem…
Każdy to przeżył, każde małe dziecko może coś takiego spotkać. A czy można się do tego przygotować, pogłaskać strachy? Czasem nie potrzeba morałów i wywodów, autorka lapidarnie i zaskakująco nakreśla życiowe sytuacje. Czytajcie z trzylatkami!


Jørn Lier Horst, „Operacja uciekinierka”, „Operacja Złodziej, Złodziejka” wyd. Media Rodzina

Hej, starszaki! Jesteście fanami serii detektywistycznych, których próżno szukać na liście lektur szkolnych? Łapcie więc dwie pozycje godne uwagi – i uwaga, one wciągają od pierwszej do ostatniej strony, czyli to naprawdę dobre kryminały. To już 24. książka serii! Powraca znana czytelnikom para dociekliwych domorosłych detektywów, czyli duet Tiril i Oliver, a małe nadmorskie miasteczko znów jest sceną dziwnych zdarzeń niczym z ulic nowojorskiego Manhattanu.
Złodziejka biżuterii w furgonetce z brudną bielizną, a w dodatku w pobliżu biura śledczych… Zuchwałość czy brak wyobraźni? Zaczynamy, pierwszy trop to pralnia – i słusznie, bo wygląda na to, iż jeden worek z brudami zniknął wraz z poszukiwaną. Czy w skarpetce można znaleźć klejnoty? Pst, nie zdradzam, ale gwarantuję, iż już sześciolatek z chęcią zaangażuje się w rozwiązanie tej zagadki.

Trójka bohaterów powraca (nie zapominajmy o psie!) i znów mają ręce pełne pracy, choć to niby małe, senne miasteczko. Tym razem poruszamy się w świecie miłośników sztuki i złodziei znanych obrazów. A może eksponaty muzealne to fałszerstwa? Dzięki interaktywnym zadaniom sami możemy wziąć lupę i zbadać je oczami marszanda – tak, wszystko wskazuje na to, iż obraz „Złodziej” jest tylko marną kopią…
Gdzie więc znajduje się oryginał, a także złodziej działający na zlecenie – oto zadanie, które staje przed Tiril i Oliverem. W tej książce oprócz większych ilustracji i większej czcionki znajdziemy zadania, które podsuną trop. Podążajmy za wskazówkami, czytajmy czujnie i kto wie, może znajdziemy przestępcę szybciej niż norweski duet? Świetna, angażująca seria dla ciekawskich.

Kobi Yamada, „Uwierz”, wyd. Levyz Books

Kto również czekał na sequel bestsellera „Może” autorstwa Kobiego Yamady? On sam powiedział, iż te dwa tytuły są jak lustra, które odbijają czytelnika ku sobie samemu – przygotujcie się więc na podróż w głąb siebie. Książka terapia, książka wizualna uczta, książka drogowskaz, każdy inaczej się w niej zobaczy, jeżeli przyjmie zaproszenie, by przyjrzeć się bliżej sobie, swoim lękom, niepewnościom, smutkom.
Jest jeden warunek: uwierz i działaj. Niby proste, ale jakże często sami zamykamy sobie furtkę do zmian, eksploracji, prób, bo brakuje nam odwagi lub za bardzo wsłuchujemy się w wewnętrznego krytyka i marudę? Chłopiec wędrujący z lisem polarnym przemierza świat i nie boi się pytań, jest gotowy, by szukać odpowiedzi z ciekawością i optymizmem. Tak, ta książka to duża dawka optymizmu i pokrzepienia, do czytania w każdym wieku.


Mikołaj Pasiński, „Podziemna przygoda odważnej żaby Rene”, wyd. Kropka

Hop-siup, dajemy nura pod ziemię, nie sami, a w towarzystwie pewnej ciekawskiej żaby Rene. Czy poznaję tę kreskę? Z moich ścian zerka grafika Gosi Herby, świetnej ilustratorki, która tym razem maluje przygody pewnej żaby, czyli jej wycieczkę w głąb ziemi.
Jeśli kogoś, a w tym przypadku małego płaza, nurtują trudne pytania, na przykład o to, co się znajduje głęboko pod naszymi stopami – nie ma wyjścia, trzeba pakować plecak i ruszać na spotkanie z wijcami, kretami, larwami i królową mrówek. Co ziemia ma wspólnego z pączkiem, a co z jajkiem na miękko? Więcej, niż myślicie.


Birgitta Sif, „Moje serce będzie z Tobą, gdziekolwiek pójdziesz”, wyd. Levyz Books

Bajki terapeutyczne, listy pisane z serca, czuły pamiętnik, poradnik? Nie wiem, jak określić książkę, która na dobre zadomowiła się u nas przy łóżku. Czułe opowiastki o mądrości, odwadze, przyjaźni, miłości, w których nie ma ani nachalnych morałów, ani couchingowych uwag dla dorosłych.
To krótkie formy, czasem zdania, które w duecie z niezwykłymi ilustracjami tworzą piękną literacką kołysankę, do czytania, do przeżywania i do rozmowy z dzieckiem. Ważne jest, by patrzeć sercem – mówi autorka, a ja dodam, iż napisała tę książkę dla swoich córek i ta czułość jest tu ważnym elementem całości. Mądrości szeptane do ucha, wskazówki, by przeżyć życie najlepiej, podane w pięknej wizualnej formie. Dla mnie to książka, którą się przekazuje kolejnym pokoleniom – trafia na półkę!


Anna Höglund, „Misia postanawia odejść”, wyd. Zakamarki

Misia i Kostek, para misiów, które podglądamy w ich domu. Jesteśmy świadkami kłótni, trudnych rozmów, nieporozumień… Zaraz, zaraz, a może podglądamy samych siebie? Niech nie zwiedzie was forma tych książek i para bohaterów – to świetna lektura i dla sześciolatka i dla jego rodzica.
Autorka tak wnikliwie wychwytuje codzienne sytuacje, dialogi międzyludzkie (międzymisiowe?), iż uśmiechamy się do każdej ilustracji. Ja też tak mam, ja też to przeżyłam. Misia czuje się pominięta, niezauważona, bo Kostek wyszedł z kumplem bez niej. Jakie emocje odczuwa, dokąd zaprowadzi ją złość? „Odchodzę, koniec, ja mu pokażę”. Widziałam to i u kilkulatka, ale też sama znalazłam takie słowa w głowie. O ważnych życiowych sprawach nie tylko misiów – czytajcie!


Lisa Harvey-Smith, „Kwarki, iskry i tajemnice kwantowe”, wyd. PWN

„Mamo, jak to jest, iż dzwonimy do dziadka w innym mieście i nasz głos do niego dochodzi?” „No, jest telefon i…” „Ale jak on działa?” OK, składam broń, nie będę udawać, iż wiem w detalach, a nie chc ę dławić ciekawości dziecka. Oddaję głos specjalistom, którzy w prosty i wciągający sposób objaśniają jak działa świat – a nie da się wyjaśnić działania codziennych urządzeń bez sięgnięcia po fizykę kwantową.
Brzmi trudno dla mnie, humanistki, a dla ośmiolatka? Dużo prościej, bo tajemnice i zawiłości nauki może tłumaczyć asystentka Beza (tak, świnka morska!) w przejrzysty graficznie sposób. Ja miałam tylko grube, zakurzone encyklopedie… Gluony, kwanty, bozony – do oswojenia! Zderzamy odległe galaktyki i sekrety budowy wszechświata ze sprzętami codziennego użytku i z ciekawością dziecka. Lektura dla wszystkich, zanim ktoś w szkole zanudzi was podręcznikiem do fizyki.


Chris Haughton, „Historia informacji”, wyd. PWN

Żyjemy w świecie nadmiaru bodźców, obrazów, dźwięków. Błądzimy wręcz w labiryncie informacji, fake newsów, wytworów sztucznej inteligencji. Nie zastanawiamy się nad tym jak informacje powstają, jaka jest ewolucja od pierwszych znaków na skałach jaskiń, po pierwsze drukarnie i wreszcie erę internetu. A historia komunikacji to fascynująca opowieść także o zmianach w społeczeństwie, o wynalazkach i zależnościach między przeszłością a przyszłocią.
Fajnie jest się z dzieckiem zatrzymać, pogrzebać ciut w przedkomputerowej historii (a to kompletna fantastyka dla nich) i pokazać jaką rewolucją, jakim milowym kamieniem było zdobywanie nowych metod zapisywania i rozpowszechniania wiedzy. Alfabet, zapiski na korze, pierwsze gazety, radio, internet… a wszystko zaczyna się od naszego mózgu i jego genialnych zdolności przetwarzania informacji – uff, na szczęści nie zastąpi go żaden chatGPT, o czym warto uczyć małych czytelników! Świetna, bogato ilustrowana opowieść dla młodszych i starszych od wydawnictwa, które zna się jak nikt na szerzeniu wiedzy!


Ręka w górę, komu początek roku szkolnego dał nieźle w kość – powrót do budzików, lunchówek, Librusa i zebrań nie jest tym, o czym każdy rodzic marzy. Ja marzę o chwili ciszy, dobrej książce… Jesień sprzyja czytaniu, tej myśli się trzymajmy!