Jeśli religia w szkole czegoś uczy, to relatywizmu

krytykapolityczna.pl 9 miesięcy temu

Ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała, iż z dwóch godzin lekcji religii w tygodniu zostanie jedna i będzie się odbywała na pierwszej albo ostatniej godzinie lekcyjnej. Episkopat protestuje, bo sprawa nie została omówiona na komisji wspólnej episkopatu i rządu, więc takie wyskoki ministry uznaje za niestosowne. Jednak zapowiedź wyraźnie wychodzi naprzeciw społecznym oczekiwaniom.

Ponad połowa Polaków nie chce religii w szkole

Sondaż wp.pl pokazuje, iż 55 proc. Polaków i Polek popiera rezygnację z nauczania religii w szkole, a zaledwie 29 proc. jest przeciw, 16 proc. nie ma zdania. Poza tym uczniowie głosują nogami. W dużych miastach tylko około 10 do 20 proc. licealistów bierze udział w lekcjach religii. Na poziomie szkół podstawowych decyzyjni są rodzice, ale i tu widać wyraźną sekularyzację.

Obecności religii w szkole broni jednak przede wszystkim konkordat, a zanim się z niego wywikłamy, zmniejszenie liczby godzin wydaje się krokiem w dobrą stronę.

Rzecznik episkopatu ks. Leszek Gęsiak w poniedziałkowym Poranku Radia Tok FM u Dominiki Wielowieyskiej stwierdził jednak, iż Barbarze Nowackiej nic innego powiedzieć nie wypadało, bo to było hasło z kampanii wyborczej, ale wątpi, by zapowiedź została zrealizowana. Być może uważa, iż episkopat ma jakieś asy w rękawach.

Rzecznik stwierdził również, iż obecność religii w szkole wynika z prawa do nauki – i to zastanowiło mnie najmocniej. Jaką naukę wyciąga się z obecności lekcji religii w szkole? Zajmę się samą obecnością religii, a nie religią jako taką, która z założenia jest nienaukowa, a rozpatrywane dogmaty opierają się wyłącznie na wierze i przez nią są warunkowane. Nie ma tu doświadczenia, sprawdzalności, jest wprawdzie zwątpienie, ale tylko jako konieczny falsyfikator.

Lekcja demokracji, lekcja konstytucji

Czego zatem uczy religia?

Między innymi tego, iż w publicznej szkole, nad którą kuratelę trzyma Ministerstwo Edukacji i Nauki, może być wykładany przedmiot, którego program nie jest konsultowany z żadnym przedstawicielem ministerstwa. Ksiądz czy katecheta może w czasie lekcji religii opowiadać cokolwiek, nie musi trzymać się ściśle katechizmu, bo katechizm jest czym innym niż podręcznik do religii. Może więc głosić poglądy swoje, własne, niekoniecznie naukowe, a czasem wręcz przeczące osiągnięciom nauki, sprzeczne z tym, czego za chwilę dzieci będą uczyć się na lekcjach biologii czy fizyki.

Religia jako przedmiot szkolny uczy też, iż ksiądz i nauczyciel to niby to samo. Ale jednak nie, bo ze skargą na księdza nie da się pójść do kuratorium, chyba iż jest wychowawcą. Pensję dostaje wprawdzie od państwa, ale do szkoły wysyłany jest przez lokalnego biskupa.

Wnioski płynące z religii w szkole są też takie, iż pierwsza albo ostatnia lekcja (od samego początku nauczania religii w polskiej szkole założeniem było, iż zajęcia będą odbywały się właśnie wtedy) może być dowolną lekcją. Na przykład trzecią albo piąta, kiedy tego dnia w planie godzin jest sześć.

Jeśli nie chcesz chodzić na religię, to stwarzasz duży problem w czasie np. rekolekcji albo wyznaniowych wyjazdów, które mają miejsce w środku tygodnia, bo nie wiadomo, co z tobą zrobić, chociaż religia to lekcja nieobowiązkowa, a szkoła jest przecież świecka.

A choć prawo wolności przekonań i sumienia jest gwarantowane konstytucją, to lekcja etyki jest warunkowa (pod warunkiem iż zbierze się wystarczając liczba uczniów i iż znajdzie się nauczyciel), za to lekcja religii jest gwarantowana dodatkowo konkordatem.

Nieobowiązkowość religii i świeckość publicznej szkoły nie są dla moszczenia się lekcji religii w szkole przeszkodą, bo na religię musisz chodzić, jeżeli chcą tego twoi rodzice.

Wreszcie: demokracja to rządy większości i aksjomatem jest to, iż jeżeli zaczyna się rozmowa o religii w szkole – chodzi o religię katolicką. Inne wartości, pośród których być może rośniesz, wywodzące się z innych niż katolicka tradycji, nie są istotne, bo nad tablicą na szkolnej ścianie obok zegara i godła wisi katolicki krzyż, w który musisz się godzinami wpatrywać, chociaż to przykry widok, szkoła jest świecka, a religia nieobowiązkowa.

Popieram Gęsiaka

Takich płynących z obecności religii w szkołach „lekcji” może być więcej, ale już na podstawie tych kilku mogę stwierdzić, iż podstawową nauką, jaką się z nich wynosi, jest to, iż wszystko zależy, wszystko jest względne, a słowa to tylko słowa; iż demokracja demokracją, ale są tacy, którym wolno więcej, prywatne jest jednak publiczne oraz polityczne, a to, co naukowe, może być podważone przez to, co nienaukowe.

Rzecznik Gęsiak, zapytany przez Dominikę Wielowieyską o to, czy Andrzej Duda zostanie ekskomunikowany za podpisanie ustawy o in vitro, powiedział: „Kwestie wiary oddzielamy od kwestii społecznych i politycznych”. Przychylam się. Zróbmy to wreszcie i zapiszmy w konkordacie.

Idź do oryginalnego materiału