Jestem w ciąży powiedziałam z euforią w głosie.
Krzysztof, który stał przy oknie, zesztywnieł. choćby się nie odwrócił, ale w odbiciu szyby zobaczyłam, jak napinają się jego ramiona.
Czekałam na uścisk, okrzyk szczęścia, cokolwiek. Ale nie na tę dziwną, zamarłą pozę.
Ja też cicho odezwał się głos Hani.
Moja siostra wyszła z naszej sypialni. Miała na sobie koszulkę Krzysztofa, tę samą, w której zwykle spał, moją ulubioną.
Poprawiła włosy, a ten gest był tak zwyczajny, tak domowy, iż na chwilę pociemniało mi w oczach.
W pamięci mignęły mi obrazy, którym wcześniej nie poświęcałam uwagi.
Krzysztof, który wracał późno z spotkania, a Hania, która tylko wpadła pogadać, nerwowo zerkała na telefon.
Kiedy śmiali się z żartu, który rozumieli tylko oni, a ja stałam obok, czując się jak intruz na własnym święcie.
Masz klucz, Haniu, prawda? pytał, gdy wyjeżdżaliśmy na wakacje. Podlewaj kwiatki, dobrze? Nie ufam nikomu innemu.
A ja cieszyłam się, jaka to nasza rodzina jest bliska.
Co? powtórzyłam, choć doskonale usłyszałam. Mój głos brzmiał obco, jakby nie mój.
Aniu, posłuchaj, to nie tak, jak myślisz wreszcie odwrócił się Krzysztof. Jego twarz była biała jak ściana w szpitalu. To pomyłka.
Hania patrzyła na mnie prosto. W jej oczach nie było śladu skruchy tylko zmęczenie i uparta determinacja.
To nie pomyłka przecięła powietrze, spoglądając na Krzysztofa. Przestań kłamać. Chociaż teraz.
Rzucił jej wściekłe spojrzenie.
Zamknij się!
Przenosiłam wzrok z niego na nią. Na mężczyznę, z którym przez pięć lat budowałam przyszłość, i na siostrę, z którą dzieliłam dziecięce sekrety.
Stali dwa metry ode mnie, a jednak wydawało się, iż dzieli nas przepaść. I w tę przepaść spadało wszystko, co nas łączyło plany, czułość, nasze nienarodzone jeszcze dziecko.
Pomyłka, mówisz powtórzyłam, a moje usta wykrzywił gorzki uśmiech. Wspólna? Czy każdy z was ma swoją?
Krzysztof zrobił krok w moją stronę, wyciągając ręce.
Aniu, kochanie, porozmawiajmy. Tylko nie teraz. Hania, wyjdź.
Nigdzie nie idę odparła spokojnie, krzyżując ręce na piersi. Jesteśmy w ciąży. I nie pozwolę, żebyś znowu udawał, iż mnie nie ma.
Odeszłam od niego, opierając się plecami o zimną ścianę przedpokoju.
Wynoście się szepnęłam.
Co?
Oboje.
Nie ruszyli się. Moje słowa, które jeszcze przed chwilą miały znaczenie, teraz były tylko pustym dźwiękiem.
Aniu, nie działaj pod wpływem emocji mówił Krzysztof tonem, którego nienawidziłam. Tym, którego używał, gdy chciał, żebym weszła w jego sytuację. Jesteśmy dorośli. Tak, zawiniłem. Ale teraz trzeba myśleć o dzieciach. O naszych dzieciach.
Zaakcentował ostatnie słowa, próbując na nowo związać nas iluzją wspólnej przyszłości.
O jakich naszych dzieciach mówisz? spytałam cicho. O tym, które będzie wychowywane przez samotną matkę, czy o tym, które urodzi się kochance swojego ojca?
Hania drgnęła.
Nie nazywaj mnie tak. Nic nie rozumiesz.
Naprawdę? odwróciłam się do niej. Zimna wściekłość wypierała szok. Więc wytłumacz. Co powinnam wiedzieć? Że spałaś z moim mężem w moim łóżku? To za mało?
To nie było tak! Je