Jestem w ciąży powiedziałam z radością, a uśmiech sam rozlał się po mojej twarzy.
Kamil, który stał przy oknie, zastygł. choćby się nie odwrócił, ale w odbiciu szyby zobaczyłam, jak naprężyły się jego ramiona.
Czekałam na uścisk, okrzyki radości, cokolwiek ale nie na tę dziwną, zamarłą pozę.
Ja też cicho odezwał się głos Lidki.
Moja siostra wyszła z naszej sypialni. Miała na sobie koszulkę Kamila, tę samą, moją ulubioną, w której spał.
Poprawiła włosy, a ten gest był tak codzienny, tak domowy, iż na chwilę pociemniało mi w oczach.
W pamięci, jak błyski, przemknęły sceny, którym wcześniej nie poświęcałam uwagi.
Oto Kamil zostaje na zebraniu do późna, a Lidka, która tylko wpadła porozmawiać, nerwowo zerka na telefon.
Oto śmieją się z żartu, który rozumieją tylko oni, a ja stoję obok i czuję się jak intruz na własnym weselu.
Masz klucz, Lidko? pytał, gdy wyjeżdżaliśmy na wakacje. Podlej kwiaty. Nie mogę nikomu innemu zaufać.
I cieszyłam się, jaka to my zgrana rodzina.
Co? powtórzyłam, choć doskonale wszystko usłyszałam. Mój głos był obcy, jak drewniany.
Aniu, ja wszystko wyjaśnię w końcu odwrócił się Kamil. Jego twarz była biała jak ściana w szpitalu. To nie jest tak, jak myślisz. To pomyłka.
Lidka patrzyła na mnie prosto, nie odrywając wzroku. W jej oczach nie było śladu skruchy tylko zmęczenie i jakaś zła, uparta determinacja.
To nie pomyłka odcięła, patrząc na Kamida. Przestań kłamać. Chociaż teraz.
Rzucił w jej stronę wściekłe spojrzenie.
Zamknij się!
Przenosiłam wzrok z męża na siostrę. Na tego, z którym pięć lat budowaliśmy naszą przyszłość, i na tę, z którą dzieliłam dziecięce sekrety.
Stali zaledwie dwa metry ode mnie, ale wydawało się, iż dzieli nas przepaść. I w tę przepaść spadały wszystkie nasze my plany, czułość, nasze nienarodzone jeszcze dziecko.
Pomyłka, więc powtórzyłam, a moje usta wykrzywiły się w gorzkim uśmiechu. Będziecie mieli wspólną pomyłkę? Czy każdy swoją?
Kamil zrobił krok w moją stronę, wyciągając ręce.
Aniu, kochanie, porozmawiajmy. Tylko nie teraz. Lidka, wyjdź.
Nigdzie nie idę spokojnie odparła siostra, krzyżując ręce na piersi. Oboje spodziewamy się dziecka. I nie pozwolę, żebyś znowu udawał, iż mnie nie ma.
Odsunęłam się od Kamila, opierając plecy o chłodną ścianę przedpokoju.
Wynoście się szepnęłam.
Co?
Wynoście się. Oboje.
Nie ruszyli się. Moje słowo, które jeszcze kilka minut temu coś znaczyło, teraz stało się pustym dźwiękiem.
Aniu, nie działaj pod wpływem emocji zaczął Kamil tym ugodowym tonem, którego nienawidziłam. Tym, którego używał, gdy chciał, żebym weszła w jego sytuację. Jesteś rozsądną kobietą. Jesteśmy dorośli. Tak, zawiniłem. Ale teraz trzeba myśleć o dzieciach. O naszych dzieciach.
Nacisnął na ostatnie słowa, próbując znów związać nas iluzją wspólnej przyszłości.
O jakich naszych dzieciach mówisz? zapytałam cierpko. O tym, które będzie wychowywane przez samotną matkę, czy o tym, które urodzi się u kochanki ojca?
Lidka wzdrygnęła się i cicho łknęła.
Nie nazywaj mnie tak. Nic nie rozumiesz.
Naprawdę? odwróciłam się do niej. Zimna złość wypierała szok. Więc oświeć mnie. Co powinnam wiedzieć? Że spałaś z moim mężem w naszym łóżku? To za mało?
To nie tak było! jej głos stał się twardszy. Kochamy się. To nie był zwykły romans.
Kamil złapał się za głowę.
Lidka, prosiłem cię!
A ja już nie mogę milczeć! krzyknęła. Mam dość bycia tajemnicą, pomyłką do naprawienia! Aniu, ty zawsze dostawałaś wszystko. Idealnego męża, idealny dom. A ja? Zawsze byłam na drugim planie. Po prostu siostrą Ani.
Jej słowa były tak przesiąknięte dawną urazą, iż na chwilę straciłam równowagę. Nie tłumaczyła się oskarżała.
Przypomniałam sobie, jak mama w dzieciństwie mawiała: Ania jest mądra, a Lidka ładna. Każda ma swoje. Widocznie Lidka nigdy nie pogodziła się z tym swoim.
Więc postanowiłaś zabrać moje? spytałam cicho.
Wzięłam to, co było niczyje! odcięła. On nie był z tobą szczęśliwy. Po prostu nie chciałaś tego widzieć.
Spojrzałam na Kamila. Unikał mojego wzroku. I zrozumiałam, iż Lidka ma rację. Nie w sprawie miłości, oczywiście, ale w tym, iż on pozwolił jej tak myśleć, narzekając na mnie, tworząc między nimi chory związek podsycany jego słabością i jej zazdrością.
Dobrze powiedziałam, a mój spokój sprawił, iż oboje się spięli. Załóżmy. Co proponujecie? Żyć we troje? Ustalić grafik?
Kamil podniósł głowę.
Przestań! To bez sensu. Proponuję żebyśmy na razie żyli osobno. Wynajmę Lidce mieszkanie. Będę wam obu pomagał. Potrzebujemy czasu, żeby to przemyśleć.
Mówił tak, jakby omawiał projekt biznesowy. Podział aktywów. Zarządzanie ryzykiem.
Chcesz, żebym siedziała tu, w ciąży, i czekała, aż będziesz przemyśliwał, do której z twoich ciężarnych kobiet wrócisz? rozśmiałam się. Śmiech był przeraźliwy, jak zgrzyt.
Aniu, wszystko komplikujesz.
Nie, Kamilu. Ty wszystko uprościłeś do granic możliwości. Do poziomu zwierzęcego. Wynoś się. I zabierz ją. Swoje rzeczy odbierzesz później. Jak mnie nie będzie.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
Halo, ochrona? W moim mieszkaniu są obcy ludzie. Tak, odmawiają wyjścia.
Lidka spojrzała na mnie z nienawiścią. Kamil ze zdziwieniem. Nie spodziewał się tego po mnie. Przyzwyczaił się do dobrej dziewczynki Ani, która zawsze zrozumie i wybac