Jesteś potworem, mamo! Nie wolno mieć dzieci takich jak ty!

twojacena.pl 5 dni temu

**Dzisiejszy wpis w dzienniku:**

„Ty potworo, mamo! Takim jak ty nie wolno mieć dzieci!”

Po szkole Weronika wyjechała z małego miasteczka na prowincji do Warszawy, żeby kontynuować naukę. Pewnego wieczoru poszła z koleżankami do klubu i tam poznała Kamila. Warszawiak, przystojny, rodzice wyjechali na roczny kontrakt za granicę. Zakochała się w nim bez pamięci i niedługo zamieszkała z nim.

Żyli na wysokiej stopie, rodzice przysyłali pieniądze. Codziennie kluby, domówki. Na początku podobało się to Weronice. Zanim się obejrzała, miała długi i zaległości, a zimowa sesja skończyła się dwójami. Stanęła przed ryzykiem wyrzucenia z uczelni.

Obiecała wziąć się w garść i poprawić egzaminy. Rzeczywiście, zakopała się w książkach. Gdy do Kamila przychodzili znajomi, zamykała się w łazience. W końcu poprawiła sesję. Próbowała namówić Kamila, żeby się ustatkował – kończył studia, niedługo miał dyplom.

– Daj spokój, Weronika – śmiał się. – Młodość gwałtownie mija. Kiedy się bawić, jak nie teraz?

Wstyd było powiedzieć matce, iż mieszka z chłopakiem bez ślubu. Gdy dzwoniła do domu, kłamała, iż wzięli ślub, a wesele odbędzie się, gdy rodzice Kamila wrócą.

Pewnego dnia Weronice zrobiło się słabo na zajęciach. Zawroty głowy, mdłości. Spojrzała w kalendarz i z przerażeniem zrozumiała, iż jest w ciąży. Test potwierdził jej obawy.

Kamil namawiał ją na aborcję. Pierwszy raz się tak pokłócili, iż zniknął na dwa dni. Weronika czekała, płakała. W końcu wrócił – ale nie sam. Zawieszona na nim była pijana blondynka. Weronice pękły nerwy – krzyczała, próbowała wyrzucić dziewczynę.

– Ona nie wychodzi. Jak ci się nie podoba, to wynoś się sama! – Kamil uderzył ją w twarz.

Weronika wybiegła na ulicę. Dotarła do akademika. Z opuchniętą twarzą, rozmazanym makijażem, zapukała do drzwi. Woźna się zlitowała i wpuściła ją.

Nazajutrz przyszedł Kamil. Przepraszał, obiecywał, iż więcej jej nie tknie. Weronika mu uwierzyła. Dla dziecka.

Jakoś skończyła pierwszy rok. Bała się wracać do domu. Bo matka? Ale w Warszawie też było strasznie. Rodzice Kamila mieli wrócić, a ona z brzuchem i wyglądała okropnie.

Wkrótce wrócili. Ojciec, dowiedziawszy się, iż Weronika z prowincji i ledwo zaliczyła rok, zaczął nieprzyjemną rozmowę. Zaoferował pieniądze, by odeszła od ich syna.

– Jaki z niego ojciec? Same imprezy. Może to choćby nie jego dziecko? Weź te pieniądze, wróć do swojego miasta. Wszystkim będzie lepiej.

Weronice było wstyd. Kamil choćby się nie odezwał. Nie wzięła pieniędzy, choć później żałowała. Spakowała się i wróciła do matki.

Ta, zobaczywszy córkę z brzuchem w drzwiach, od razu zrozumiała.

– A gdzie mąż? – spytała ostro. – Wyszłaś za mąż czy moskwicz się tobą nasycił i wyrzucił? Dał chociaż pieniądze? – nie wpuściła jej dalej niż do przedpokoju.

– Jak możesz tak mówić? Nie potrzebuję jego pieniędzy!

– Po co do mnie przyjechałaś? Ledwo wiążemy koniec z końcem. Myślałam, iż wygrałaś los – za mężczyznę z Warszawy, a tu z brzuchem na mojej głowie.

– Dlaczego „na głowie”? – spytała Weronika.

– Bo mam teraz swojego faceta. Młody jest. Nie chcę, żeby się na ciebie gapił.

– Gdzie mam iść? Zaraz rodzić będę…

– Wracaj do „męża”. Niech się teraz tobą zajmuje.

Matka stała twardo. Żadnego współczucia. Wcześniej nie były blisko, ale teraz czuła się, jakby rozmawiała z obcą.

Weronika wyszła. Usiadła na ławce i płakała. Gdzie ma iść? choćby własna matka jej odtrąciła. Myślała choćby rzucić się pod samochód, ale dziecko w brzuchu się poruszyło. Nie mogła.

– Weronika? – stanęła przed nią dziewczyna.

Podniosła oczy – przez łzy ledwo rozpoznała koleżankę ze szkoły, Jadzię. Ta od razu zauważyła brzuch. Weronika wszystko jej opowiedziała.

– Chodź do mnie. Rodzice są na wsi do jesieni. Możesz u mnie zostać.

Nie miała wyboru.

Jadzia pomogła jej znaleźć pracę – jako opiekunka do starszej kobiety po udarze. Staruszka była spokojna, a Jadzia, ucząca się na pielęgniarkę, obiecała pomóc. Weronika się zgodziła.

Córka staruszki, gruba kobieta w błyszczących ciuchach, choćby nie spojrzała na Weronikę.

– Płacić nie będę. Masz mieszkanie i jedzenie. Tylko pilnuj, żeby mama miała co jeść.

Została. Staruszka, Anna, była cicha. Weronika się o nią troszczyła, opowiadała o swoim życiu.

Po miesiącu Weronika urodziła córeczkę, Olę. Anna, choć ledwo mówiła, pomagała – nuciła, gdy dziecko płakało.

Niestety, Anna zmarła. Córka natychmiast kazała Weronice się wynosić.

– Mieszkanie sprzedam.

Ale okazało się, iż Anna zostawiła testament – Weronika dostała mieszkanie. Córka wrzeszczała, groziła sądem, ale prawo było po stronie Weroniki. Sąsiedzi potwierdzili, iż to ona opiekowała się staruszką.

Została. Ola poszła do przedszkola, Weronika znalazła pracę.

Aż pewnego dnia zjawiła się matka. Płakała, mówiła, iż ma raka, sprzedała mieszkanie na leczenie. Weronika się zlitowała.

Ale potem podsłuchała, jak matka mówiła do telefonu:

– Prawie nie wydaję, odkładam. niedługo będzie odpowiednia suma…

– KŁAMIESZ! – Weronika wybuchła. – Nie ma żadnego raka! Wynoś się!

Matka zniknęła. Później wróciła do siebie. Jej młodzik porzucił ją, gdy skończyły się pieniądze. Gdy zachorowała naprawdę, Weronika się nią zajęła.

Ale nigdy nie zapomniała.

**Dzisiejsza lekcja:** Nienawiść rodzi nienawiść. jeżeli matka nie kocha córki, to jakiej miłości sama oczekuje?

Idź do oryginalnego materiału