„Jesteś potworem, mamo! Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci”

twojacena.pl 5 dni temu

**Dziennik osobisty**

„Jesteś potworem, mamo! Takim jak ty nie wolno mieć dzieci.”

Pamiętam, jak moja córka Kasia wróciła do domu po pierwszym roku studiów w Warszawie. Zawsze była ambitna, ale pewnego wieczoru poszła z koleżankami do klubu i tam poznała Jacka. Warszawiak, przystojny, rodzice wyjechali na roczny kontrakt za granicę. Zakochała się w nim bez pamięci i gwałtownie zamieszkała z nim.

Żyli na wysokiej stopie, pieniądze przysyłali rodzice Jacka. Każdego dnia kluby, imprezy w mieszkaniu. Na początku Kasi się to podobało. Nim się obejrzała, miała zaległości i niezdane egzaminy, sesję zimową oblana. Groziło jej wyrzucenie z uczelni.

Obiecała wziąć się w garść i poprawić oceny. Rzeczywiście, zakopała się w książkach. Gdy Jacek zapraszał znajomych, zamykała się w łazience. W końcu zdała sesję. Postanowiła namówić Jacka, by się ustatkował. Miał ostatni rok, dyplom tuż-tuż.

— Daj spokój, Kasiu. Żyje się tylko raz. Młodość gwałtownie mija. Kiedy się bawić, jak nie w twoim wieku? — odpowiedział beztrosko.

Wstyd było przyznać się matce, iż żyje z chłopakiem bez ślubu. Gdy dzwoniła do domu, kłamała, iż wzięli ślub cywilny, a wesele odbędzie się, gdy rodzice Jacka wrócą.

Pewnego dnia Kasia źle się poczuła na zajęciach. Zawroty głowy, mdłości. Spojrzała w kalendarz i z przerażeniem zrozumiała, iż jest w ciąży. Test potwierdził jej przypuszczenia.

Było wcześnie, Jacek namawiał ją na aborcję. Pierwszy raz się pokłócili tak mocno, iż zniknął na dwa dni. Kasia płakała, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wreszcie wrócił, ale nie sam. Wisiała na nim pijana blondynka, ledwo trzymająca się na nogach. Kasia, wyczerpana nerwami, nie wytrzymała, krzyknęła na Jacka, próbując wyrzucić tę dziewczynę.

— Ona nie wyjdzie. Jak ci się nie podoba, to wynoś się sama, histeryczko! — wrzasnął i uderzył ją.

Chwyciła kurtkę i wybiegła. Piechotą dotarła do akademika. Z opuchniętą twarzą, rozmytym makijażem i łzami zapukała do drzwi. Portierka się zlitowała i wpuściła ją.

Następnego dnia przyszedł Jacek, prosił o wybaczenie, obiecywał, iż nigdy więcej nie podniesie na nią ręki. Kasia uwierzyła. Dla dziecka.

Jakoś skończyła pierwszy rok. Bała się jechać do domu. Co powie matka? Ale i w Warszawie nie mogła zostać. niedługo mieli wrócić rodzice Jacka, a ona z widocznym brzuchem i wyglądem, który mówił wszystko.

Gdy wrócili, ojciec Jacka, dowiedziawszy się, iż Kasia jest z prowincji i ledwo zaliczyła rok, zaczął nieprzyjemną rozmowę. Zaoferował pieniądze, by odeszła.

— Pomyśl sama, jaki z niego ojciec? Samo imprezowanie. A może to wcale nie jego dziecko? Bierz i wracaj do siebie. Uwierz, tak będzie lepiej.

Kasia odmówiła, choć później żałowała. Spakowała się i pojechała do matki.

Ta, zobaczywszy córkę z brzuchem w progu, od razu zrozumiała.

— Dlaczego sama? — spytała ostro. — Więc jednak nie wyszłaś za mąż? Warszawiak się tobą zabawił i wyrzucił? Dał chociaż pieniądze? — nie wpuściła jej dalej niż przedpokój.

— Mamo, jak możesz? Nie potrzebuję jego pieniędzy.

— A po co do mnie przyjechałaś? Ledwo się tu we dwie mieścimy. Myślałam, iż wygrałaś los na loterii, wyszłaś za warszawiaka, żyjesz w luksusie. A tu z brzuchem wracasz. Jak my się tu pomieścimy we czworo? Z dzieckiem?

— We czworo? — spytała zmieszana Kasia.

— Bo gdy ty się bawiłaś, ja też znalazłam sobie kogoś. Czemu nie? Jeszcze nie jestem stara, też chcę szczęścia. Ciebie sama wychowałam, nie miałam czasu myśleć o sobie. Teraz chcę żyć. On jest młodszy. Nie chcę, żeby się na ciebie gapił.

— To gdzie mam iść, mamo? Za chwilę rodzić… — szepnęła, ledwo powstrzymując łzy.

— Wracaj do „męża”. Skoro ci dziecko zrobił, niech się teraz tobą zajmie.

Matka stała nieugięta. Żadnej litości. Ich relacje nigdy nie były ciepłe, teraz czuła, jakby rozmawiała z obcą.

Kasia wzięła torbę i wyszła. Usiadła na ławce, płacząc. Gdzie ma iść? choćby własna matka nią gardzi. Myślała choćby rzucić się pod samochód. Ale dziecko w brzuchu poruszyło się, jakby czuło jej rozpacz. Nie miała serca.

— Kasia? — stanęła przed nią dziewczyna. To była Ola, koleżanka ze szkoły. Zauważyła brzuch. — Chodź do mnie. Rodzice są na działce do jesieni.

Kasia się zgodziła. Gdzie indziej miała iść?

Ola uczyła się w szkole pielęgniarskiej. Dwa dni później wpadła z pomysłem.

— W szpitalu jest starsza pani po udarze. Córka szuka dla niej opiekunki. Mieszkanie w zamian. Pomyślałam o tobie.

Kasia bała się, ale zgodziła. To była pani Helena. Córka, wyglądająca na zamożną, rzuciła klucze i kartę do bankomatu.

— Pieniądze z emerytury są twoje, ale tylko na mamę. Mieszkania nie dostaniesz.

Tak Kasia została z Heleną. Była cicha, często płakała. Kasia opowiadała jej o swoim życiu.

Miesiąc później urodziła córeczkę, Marysię. Bała się, iż córka Heleny ją wyrzuci, ale ta choćby się nie pojawiła.

Marysia rosła, Helena słabła. Pewnego ranka Kasia znalazła ją martwą.

Córka przyjechała na pogrzeb, ale gdy znalazła testament, w którym Helena zostawiła mieszkanie Kasi, wpadła w szał.

— Do sądu pójdę! — krzyczała.

Ale Ola pomogła. Świadkowie potwierdzili, iż Kasia opiekowała się Heleną, gdy córka ją porzuciła.

Kasia została w mieszkaniu. Znalazła pracę w przychodni. Myślała, iż najgorsze za nią.

Aż pewnego dnia przyszła matka. Płakała, mówiąc, iż ma raka, sprzedała mieszkanie na leczenie. Kasia się zlitowała.

Ale pewnego dnia, wracając po telefon, usłyszała, jak matka mówi do kogoś:

— Prawie nie wydaję, odkładKasia wyrzuciła ją z mieszkania, bo zrozumiała, iż matka nigdy się nie zmieni i znów wykorzysta jej dobroć dla własnych korzyści.

Idź do oryginalnego materiału