Skąd ta bezczelność?
"Zbliża się koniec roku szkolnego. Moja Ola (tak córka ma na imię) chciała poprawić ocenę z polskiego. Bardzo zależało jej na piątce. Z tego co zrozumiałam, póki co wypada jej mocna czwórka. Polonistka obiecała możliwość poprawy: miał być test, jakiś projekt – córka dokładnie wszystko zanotowała, pytała choćby dwa razy, żeby się upewnić.
Przez cały weekend siedziała w książkach, odwołała spotkanie z przyjaciółkami, z nami też nie poszła do kina. Uczyła się od rana do nocy, żeby się dobrze przygotować. W poniedziałek rano – plecak spakowany, notatki gotowe, głowa pełna materiału. A w szkole? Nic. Cisza. Pani polonistka najzwyczajniej zapomniała.
Zlekceważyła wysiłek mojego dziecka. Nie przeprosiła. Powiedziała tylko: 'A rzeczywiście, mówiłam coś o tym, ale teraz to nie mam czasu' i przeszła do kolejnego tematu. Nie podała innego terminu, nie zaproponowała innego rozwiązania. Z tego co zrozumiałam, zachowała się tak, jakby córka już nie miała szansy na piątkę.
Ola wróciła do domu ze łzami w oczach i tylko jednym pytaniem: 'Po co ja się tak starałam?'. Jak mam jej teraz wytłumaczyć, iż warto ufać dorosłym, skoro nauczycielka potraktowała ją jak powietrze? Zlekceważyła ją na całej linii, zrobiła w konia. Nie wywiązała się z danej obietnicy.
Nie oczekuję cudów. Wiem, iż nauczyciele też mają swoje obowiązki, presję i stres. Ale obietnice składane dzieciom powinny coś znaczyć. Szczególnie gdy dotyczą ich ocen i poczucia własnej wartości.
Proszę, mówmy o tym głośno. Dzieci zasługują na szacunek. A my, rodzice, nie możemy być obojętni, kiedy ten szacunek zostaje zdeptany".