Kanapowy styl życia zbiera żniwo. Nauczycielka WF: Dzieci nie potrafią biegać, skakać i rzucać

gazeta.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock/dimakig


Dzieci się za mało ruszają. Wszyscy wiedzą to w teorii, ale mało kto skutecznie przekłada to na praktykę. A nawet, jeżeli to robi, wybiera najmniej inwazyjny dla siebie sposób: Tata siedzi na kanapie przed telewizorem w towarzystwie znudzonego dziecka i mówi: "Idź na podwórko pograć w piłkę". Jakie są szanse, iż wstanie i pójdzie?
Dzieci są otyłe, źle się odżywiają, trzeba coś z tym zrobić - grzmią dietetycy i pediatrzy. Dzieci całymi dniami siedzą przed ekranami telewizorów, tabletów i telefonów, są uzależnieni - wtórują im psychologowie. Trzeba je zachęcać do aktywności fizycznej - woła ministerka edukacji Barbara Nowacka w chórze z ministrem sportu Sławomirem Nitrasem. To hasła, od których media pękają w szwach od dobrych kilku lat. Niestety nie trafiają do tych, do których powinny ("To na pewno nie dotyczy mojego dziecka"). A nawet, jeżeli trafiają, to kilka z tego wynika ("No tak, tak, powinno więcej czasu spędzać na świeżym powietrzu, ale tak bardzo lubi oglądać bajki...")


REKLAMA


Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


"Zakaz gry w piłkę"
Niedawno na Facebooku, na profilu eDziecka pod artykułem dotyczącym niechęci uczniów do lekcji WF, pojawił się komentarz Igi Kluczyńskiej-Firszt , nauczycielki WF-u w szkole sportowej w Wołominie. Napisała: "Sprawności fizyczna dzieci z roku na rok jest słabsza. I to nie przez nauczycieli WF, tylko przez sposób życia. Kiedyś mama wołała: "do domu!" a teraz: "wyjdź z domu!". Sprawność ogólna dzieci leci na łeb, na szyję. Nie potrafią biegać, skakać i rzucać. Kiedyś dziecko przychodziło z takimi umiejętnościami, bo bawiło się na podwórku w berka czy podchody, skakało przez skakankę czy grało w gumę, rzucało na odległość kamieniem czy jabłkiem. Teraz na podwórku jest tylko napis "zakaz gry w piłkę" i ławeczki zajęte przez starsze panie. Świat dziecka jest przede wszystkim wirtualny, a tam sprawności fizycznej nie nabędzie".
Najbardziej niepokojące są te przypadkowe informacje
Trudno się z tym nie zgodzić. Niepokojący staje się fakt, iż żeby o tym usłyszeć, nie trzeba się już wczytywać się w wyniki badań bardzo poważnych amerykańskich naukowców, czy słuchać skomplikowanych wypowiedzi ekspertów od dietetyki lub sportu. O ten smutny problem można się potknąć w realnym życiu, na co dzień, tu i teraz. Można na przykład przez przypadek dowiedzieć się tego w czasie wizyty u pediatry.
- Kiedy byłam z synem na bilansie sześciolatka, pediatra, starszy doświadczony lekarz powiedział: Jak miło jest badać dziecko, po którym widać, iż się rusza, iż ma jakieś mięśnie. Teraz już coraz mniej takich dzieci widuję, same blade, wiotkie, zgarbione - mówi w rozmowie z eDziecko Marlena (nazwisko do wiadomości redakcji). - A mój chudy jak patyk syn, poza mięśniami widocznymi chyba tylko dla lekarza, zaprezentował: pozdzierane łokcie, bo uczy się jeździć na deskorolce i nie w smak mu ochraniacze, pogryzione przez komary nogi, bo całymi wieczorami siedzi z kolegami na dworze i kilka podrapań, bo ostatnio z wielkim upodobaniem chodzą po drzewach - dodaje Marlena i przyznaje, iż jest zadowolona, iż jej dziecko jest tak aktywne.


Trzepak Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl


- No ale zapracowaliśmy na to z mężem. Sami jesteśmy aktywni, jeździmy na rowerach, biegamy, chodzimy na basen. Kiedy tylko możemy porzucamy samochody - mówi. I wyjaśnia, iż nie chodzi tu wyłącznie o czas przeznaczony na konkretny sport, ale ogólne nastawienie do aktywności w życiu. - Nie trzeba jeździć windą, można iść po schodach, nie trzeba wsiadać do samochodu, można się przejść lub przejechać na rowerze. To takie drobne nawyki, niezauważalne, styl życia - tłumaczy i dodaje: - A fakt, iż pediatra gołym okiem widzi, jak bardzo zmieniła się na przestrzeni lat się jego "klientela" dowodzi skali tego całego zjawiska.


Niepokojące zalecenia od pediatry
- Byłam na bilansie z moim 3-letnim synem. Jestem już mamą od 6 lat, więc to nie była pierwsza taka kontrola w moim życiu. Pierwszy raz jednak w gabinecie pediatrka poinformowała mnie o zaleceniach dotyczących czasu, jaki dziecku może spędzać przed ekranami. Zgadzałam się z tym, co powiedziała, sama stosuje jeszcze bardziej rygorystyczne zasady w domu, jednak zdziwiło mnie, iż w ogóle lekarka o tym wspomina - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Natalia (nazwisko do wiadomości redakcji) -Chyba widać było to po mnie, bo po chwili ciszy pośpieszyła z wyjaśnieniem: "Mówię to, bo mamy w tej chwili tak dużą falę uzależnienie od internetu, choćby w przypadku bardzo małych dzieci, iż dostaliśmy wytyczne, aby informować rodziców, jaki czas jest dla dziecka 'względnie bezpieczny'" - przytacza jej wypowiedź Natalia.


Dziecko na rowerze (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl


Warto o tym przypominać
I lekarze dobrze wiedzą, iż to jest potrzebne. - W ramach konsultacji pediatrycznej lekarz ma możliwość udzielenia rekomendacji, które przyczyniają się do prawidłowego rozwoju psychofizycznego młodego pacjenta. Wśród kwestii, na które warto uczulić rodzica/opiekuna dziecka jest odpowiednia higiena cyfrowa - mówi Alicja Sapała-Smoczyńska, pediatra, lekarz medycyny podróży, kierownik Działu Medycznego ds. Operacyjnych w Szpitalu Medicover.
- Światowa Organizacja Zdrowia rekomenduje, by dzieci do lat 5 nie przekraczały godziny spędzanej przed ekranem dziennie. Dzieci młodsze w ogólnie nie powinny być eksponowane na działanie światła niebieskiego. Niezależnie od wieku, warto pamiętać o regularnej aktywności fizycznej i odpowiedniej ilości snu, by poprawić zdrowie i ogólny dobrostan dziecka - dodała lekarka.


Czym skorupka za młodu...
I nie chodzi tu o to, żeby rodzice przestali zwalniać z lekcji WF-u, albo namawiali pociechy do uczestniczenia w kolejnych zajęciach sportowych, za które będą płacić i na które będą je zawozić. Chociaż oczywiście też. Jest jednak zdecydowanie prostsze i bardziej skuteczne rozwiązanie. A jest tak oczywiste, iż nie każdy zdaje sobie z niego sprawę. Warto tu przytoczyć słowa psycholożki Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej, która na kanale balans na YouTube przypomniała: "Dzieci nie robią tego, co my mówimy, tylko dzieci robią to, co my robimy. Jak mama idzie pobiegać, to dziecko idzie pobiegać. Bo dzieci mają takie mózgi, do 12,13 roku życia, które uczą się jeszcze tą częścią zwierzęcą. Naśladują [...] Najważniejsze jest to, żeby otoczenie modelowało zachowania, które chcemy, aby dzieci się nauczyły". A jak jest u ciebie? Jesteście aktywną rodziną, czy raczej typem domatorów, którzy nie przepadają za wysiłkiem fizycznym? Daj znać w komentarzu.
Idź do oryginalnego materiału