W polskich szkołach znów rozgorzała dyskusja, która co kilka lat wraca ze zdwojoną siłą. Tym razem nie chodzi tylko o uczniów, ale także o nauczycieli, którzy coraz częściej mówią otwarcie o trudnościach, z jakimi mierzą się podczas realizowania programu. W centrum uwagi znalazł się jeden tytuł – i cała lista lektur.

Fot. Warszawa w Pigułce
„Potop” na siłę i w milczeniu. Nauczyciele mówią: to nas upokarza
Zamiast inspiracji – frustracja. Zamiast rozmowy – streszczenia. Tak wygląda dziś omawianie wielu klasycznych lektur w polskich szkołach. Coraz więcej nauczycieli i ekspertów mówi wprost: czas na kolejną rewolucję w kanonie lektur, bo obecna lista zamiast uczyć, zniechęca.
Czytają tylko nieliczni. I to się nie zmienia
Według badań Instytutu Badań Edukacyjnych sprzed dekady, obowiązkowe lektury czytało zaledwie 7–10 proc. uczniów, czyli średnio 3–4 osoby w klasie. Od 2016 roku takich danych już się nie zbiera, ale według nauczycieli i ekspertów – sytuacja się nie poprawiła. Wręcz przeciwnie.
Uczniowie wolą sięgać po nowoczesną literaturę, napisaną współczesnym językiem, która porusza realne problemy ich codzienności. Klasyka, jak „Potop” Henryka Sienkiewicza, nie tylko traci popularność – staje się źródłem napięcia w klasie.
„Potop” to fikcja szkolna. Nauczyciele muszą go streszczać
– Omawianie „Potopu” upokarza nauczycieli, bo doskonale wiedzą, iż uczniowie nie są w stanie go przeczytać – mówi Sławomir Jacek Żurek, ekspert od podstawy programowej i egzaminów maturalnych.
Według niego, obszerność dzieła, anachroniczny język i tematyka zupełnie obca współczesnym nastolatkom sprawiają, iż nauczyciele są zmuszeni opowiadać treść książki zamiast ją analizować. – To nie ma sensu, a kanon trzeba odświeżyć – podkreśla Żurek.
„Współczesne lektury” mają po 60 lat
Ekspert zwraca uwagę na jeszcze jeden problem – część pozycji wciąż określanych jako „współczesne” powstała kilkadziesiąt lat temu i dotyczy świata, którego dzisiejsi uczniowie już nie znają. – To literatura pokolenia ich dziadków, która nie daje odpowiedzi na pytania dzisiejszej młodzieży – dodaje.
Zmiany już się zaczęły, ale to dopiero początek
Od września 2024 roku obowiązuje nowa, „odchudzona” podstawa programowa. Z listy usunięto m.in. „W pustyni i w puszczy”, „Katarynkę”, „Konrada Wallenroda”, „Romea i Julię” oraz inne pozycje uznawane za trudne, archaiczne lub po prostu nieczytane. Ale to wciąż nie wystarczy, jeżeli lektury nie będą dla uczniów zrozumiałe, aktualne i interesujące.
– Dopóki lista będzie nie do czytania, dopóty będzie fikcją – ostrzegają pedagodzy. Ich zdaniem czas na prawdziwą debatę o tym, czego i po co uczy polska szkoła, zanim kolejni uczniowie znów usłyszą o „Potopie”, który i tak znają wyłącznie z opowieści nauczyciela.