Agnieszka już od dwóch godzin siedziała w kolejce do baby Ireny. Ta znachorka była ostatnią szansą dla młodej kobiety. Od kilku lat Agnieszka próbowała zajść w ciążę, ale z niewyjaśnionych przyczyn nie mogła.
Nie wiem, co pani powiedzieć Wyniki badań są idealne, żadnych patologii nie ma rozłożyła ręce lekarka.
Ale musi być jakieś wytłumaczenie. Skoro jestem zdrowa, dlaczego nie mogę mieć dziecka? pytała dziewczyna.
Nie wiem. Medycyna tu nie pomoże. Może spróbuj pójść do kościoła cicho odpowiedziała lekarz.
Agnieszka i Marek byli małżeństwem od pięciu lat. Wszystko układało się idealnie: stabilna sytuacja finansowa, własne mieszkanie, miłość i zrozumienie. Brakowało tylko jednego dziecięcego śmiechu w przestronnym, wygodnym domu.
Kobieta od dawna podejrzewała, iż ona i mąż są pod klątwą, a po słowach ginekologa tylko utwierdziła się w swoich domysłach.
Kościół to dobrze, ale w twoim przypadku pomoże tylko znachorka! podpowiedziała przyjaciółka, podsuwając jej adres. Jedź, nie ma co się zastanawiać. Im szybciej, tym lepiej!
W końcu przyszła kolej Agnieszki. Nieśmiało przekroczyła próg niskiego domku. Gdy zobaczyła przed sobą drobną, sympatyczną staruszkę w białej chuście i kolorowej sukience, uśmiechnęła się. Agnieszka nigdy wcześniej nie odwiedzała takich osób, więc wyobrażała sobie, iż znachorka będzie przerażająca przynajmniej z kłami i czarnym kotem na ramieniu.
Witaj, córeczko! Usiądź tu, koło ikony powiedziała łagodnym głosem.
Wie pani, mam taki problem nie wytrzymała, Agnieszka rozpłakała się.
Wszystko wiem, kochanie. I pomogę, jak tylko potrafię spokojnie odparła baba Irena.
Kobieta posłusznie usiadła na miękkim krześle obok dużej ikony Matki Bożej. Staruszka zaczęła odmawiać modlitwę i wodzić świecą wokół Agnieszki. Cały rytuał trwał około dwudziestu minut. Potem baba Irena usiadła naprzeciwko niej, biorąc ją za rękę.
Nie będziesz mogła urodzić. Musisz odpokutować klątwę, która ciąży na tobie od dzieciństwa powiedziała spokojnie.
Jaką klątwę? Kto miałby mnie przeklinać? Nikomu nic złego nie zrobiłam
Ty nie, ale twoja matka wzięła na duszę ciężki grzech, a ty płacisz za niego wyjaśniła znachorka.
Ale to niesprawiedliwe! Mojej matki już dawno nie ma, dlaczego mam płacić za jej grzechy? nie mogła zrozumieć kobieta.
Takie są prawa świata. Jesteśmy wobec nich bezsilni
Pomoże mi pani? zapytała z nadzieją Agnieszka.
Nie. Tu jestem bezradna. Gdybyś miała na przykład uroki albo złe oko, ale to nie. Musisz dowiedzieć się, przed kim zawiniła twoja matka, i spróbować odkupić jej winę. Najważniejsze módl się szczerze, nie tylko za siebie, ale i za swoich wrogów.
Dziękuję wyszeptała kobieta.
Agnieszka wsiadła do samochodu i zadzwoniła do męża.
Marek? Nie wrócę dziś do domu. Muszę pilnie pojechać do ciotki. Później, kochanie. Wszystko później.
Agnieszka odpaliła silnik i pojechała do wsi.
Agnieszko! Dlaczego bez zapowiedzi? Zatopiłabym wannę! ucieszyła się ciotka Wanda.
Jestem w ważnej sprawie przerwała Agnieszka. Musisz mi powiedzieć prawdę. Co zrobiła moja matka? Za co płacę? Za jakie grzechy?!
Skąd ci to przyszło do głowy? zaskoczyła się ciotka.
Agnieszka opowiedziała o wizycie u znachorki, powtórzyła całą rozmowę.
Kto by pomyślał Dobrze, słuchaj.
Wanda opowiedziała siostrzenicy, iż jej matka, Irena, była najpiękniejszą dziewczyną we wsi. Wielu się o nią starało, ale pokochała żonatego mężczyznę. Bez skrupułów zabrała Janusza z jego rodziny. Porzucona żona, Krystyna, została sama z niemowlęciem na rękach.
Nieszczęśnica bardzo przeżyła odejście męża, aż w końcu przyszła do Ireny i, klęcząc, błagała, by oddała jej męża. Dumna piękność wyśmiała ją i wyrzuciła.
Zanim odeszła, Krystyna w desperacji rzuciła straszną klątwę na Irenę i jej nienarodzone jeszcze dzieci
I co się stało później? szepnęła przerażona Agnieszka.
Twoja matka wyszła za Janusza, potem urodziłaś się ty. Ale, jak wiesz, nie dane im było długo żyć. Odeszli jedno po drugim. Jakby jakaś klątwa. Pewnie działało przekleństwo Krystyny. A teraz ty nie możesz urodzić ciotka załamała ręce i rozpłakała się.
Powiedz, ta Krystyna, czy przez cały czas mieszka we wsi? Chcę ją przeprosić za grzechy mojej matki.
U Krystyny też nie wszystko dobrze Po jakimś czasie zwariowała. Najpierw była spokojna, potem raz złapała pierwszego lepszego przechodnia, ledwo oderwali ją od niego. Po tym zdarzeniu zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym, a syna, Darka, oddali do domu dziecka.
Darek jest już dorosły? Jest tylko kilka lat starszy ode mnie. Wychodzi na to, iż to mój przyrodni brat? domyśliła się Agnieszka.
Tak. Tylko jemu też życie się nie ułożyło westchnęła ciężko Wanda. Po opuszczeniu domu dziecka wrócił do wsi. Zaczął pić i awanturować się. A potem Darek zgubił się zimą w lesie. Znaleźli go dopiero następnego dnia, uratowali. Ale nogi nie udało się. Teraz jeździ na wózku.
Więc to tak Wychodzi na to, iż moja matka nie tylko zabrała ojca rodzinie, ale i zniszczyła życie niewinnych ludzi.
Tak to jest! przytaknęła Wanda.
Ciotko, zaprowadź mnie do brata. Muszę go zobaczyć stanowczo powiedziała kobieta.
Oszalałaś? On ciągle pije. Nie wiadomo, co mu w głowie. Wracaj do domu! Nie idź tam!
Nie. jeżeli nie ty, to ludzie mi pokażą, gdzie mieszka Darek powiedziała Agnieszka, wstając.
Dobrze! Niech będzie po twojemu! Ale potem nie narzekaj! zirytowana rzuciła Wanda, narzucając kurtkę.
Kobiety szły zasypaną śniegiem ścieżką do domu Darka. Gdy weszły na podwórze, Agn