Religia w szkole od pewnego czasu jest problemem
Problem z lekcjami religii w polskim systemie szkolnictwa trwa już od lat. Ostatnio coraz więcej uczniów rezygnuje z edukacji w tym kierunku, bo zajęcia prowadzą księża i siostry zakonne, a na lekcjach uczniowie poznają tylko jedną religię – katolicką. Ministerstwo Edukacji i Nauki od tego roku sukcesywnie we wszystkich klasach chce wprowadzić obowiązek religii lub etyki, więc jeżeli dziecko nie będzie uczęszczało na religię, będzie musiało zaliczyć etykę.
Do tej pory można było po prostu zrezygnować z religii i mieć mniej lekcji tygodniowo. Problemem w szkołach jest też to, iż religię umieszczano w środku lekcji, przez co uczniowie, którzy nie chodzili na nią, byli zmuszeni do okienka i czekania na następne lekcje. Najwięcej jednak żalu w rodzicach i dzieciach jest o to, iż do religii w szkołach uczniów niejako się przymusza. Nie chodzi już choćby o to, iż religia jest w środku lekcji i nijak nie można jej przełożyć na koniec lub początek zajęć.
Zdarzały się sytuacje, jak np. w jednym z krakowskich liceów, iż uczniowie, którzy nie chodzili na religię, mieli obowiązek, żeby w tym czasie uczestniczyć w lekcjach u jakiejś innej klasy. No i nauczycielom nie podoba się też to, iż zarobki katechetów bywają wyższe niż przeciętnego nauczyciela matematyki czy polskiego. Wszystkie te elementy składają się na to, iż katecheci nie są zbyt miło traktowani w szkole, a nastroje w stosunku do lekcji religii coraz bardziej stają się negatywne.
Obrona hejtowanych katechetów
Dariusz Chętkowski, który prowadzi w sieci swój blog BelferBlog, o nastrojach w szkole przed rozpoczęciem roku szkolnego napisał krótki post. Chętkowski jest publicystą, pisarzem, ale również nauczycielem języka polskiego, który pracuje w jednym z łódzkich liceów ogólnokształcących. W jednym z najnowszych wpisów opowiedział o tym, iż katecheci boją się nowego roku szkolnego i powrotu do prowadzenia lekcji.
Wszystko z powodu niechęci nie tylko uczniów, ale również części nauczycieli, którzy mają pretensje np. o wspomniane już układanie planu lekcji. "Co do planu, to każdy nauczyciel chciałby mieć jak najlepszy. A dobry jest wtedy, gdy nie ma w nim okienek, czyli pustych godzin między lekcjami. Zwykle nauczyciel ma jedno-dwa okienka, czasem trzy, bardzo rzadko cztery. Szczęściarze nie mają żadnego. Natomiast katecheta czy katechetka może mieć okienek choćby 20, a to już wyraźny dowód niechęci" – pisze Chętkowski.
Jak wspomina publicysta, tych okienek robi się tyle z powodu próśb o to, by religia była na końcu lub początku lekcji. Wtedy katecheci mają od 8:00 kilka lekcji, przerwę kilkugodzinną, a następnie od 14:00 znowu zaczynają lekcje, więc całe dnie mają ułożone tak, iż spędzają w pracy zamiast jak najmniej, to jak najwięcej godzin. Chętkowski zaznacza, iż tak się dzieje bardzo często, więc apeluje, żeby nie atakować jeszcze dodatkowo nauczycieli religii, którzy i tak w polskim systemie – wg pisarza – nie mają lekko.
A może by tak zajęcia po lekcjach?
W komentarzach pod postem na blogu odbiorcy tekstu są nieco odmiennego zdania. Wiele osób zaznacza, iż problem w ogóle znikłby i nikt by nie hejtował katechetów, gdyby lekcje religii były naprawdę dla chętnych, bez zmuszania uczniów do chodzenia na religię albo dokonywania wyboru między religią a etyką.
Być może warto byłoby wrócić do rozwiązania, które już kiedyś funkcjonowało, czyli organizacji lekcji religii w salkach katechetycznych na terenie parafii po normalnych lekcjach? Wtedy ci uczniowie, którzy będą chcieli zgłębiać wiedzę o religii, będą mogli na nie bez problemu uczęszczać, a katecheci nie będą traktowani z niechęcią przez dzieci, młodzież i nauczycieli.