Katecheci myślą, iż rodzice mają czas z gumy. "Mam dość tych wygórowanych wymagań"

Wielki Czwartek i Wielki Piątek to dni wolne od zajęć lekcyjnych. Jednak zanim uczniowie osiądą na "świątecznych lurach", biorą udział w trwających trzy dni rekolekcjach szkolnych. Ci, którzy nie uczęszczają na lekcje religii, najprawdopodobniej spędzą ten czas w świetlicy. Dostałam list od jednej z mam, która porusza temat katechezy i świątecznych modlitw. Przeczytajcie.

Modlitwa nie jest moim obowiązkiem

"Jestem matką na pełen etat. Codziennie żongluję pracą, obiadem, korkami, zajęciami dodatkowymi i milionem innych spraw. Wyobraźcie sobie, iż oczekuje się ode mnie, bym wcieliła się w domu w rolę katechetki.

Bo oczywiście – zbliża się Wielkanoc, więc katecheci przypomnieli sobie o istnieniu rodziców. Tych samych, którzy 'mają wspierać w wychowaniu religijnym', ale tak naprawdę to wygląda tak, iż mamy po prostu wykonać za nich robotę. Bo kto niby ma nauczyć dziecko tych wszystkich modlitw, które zostały wysłane w formie kserówki z dopiskiem: 'Do nauczenia w domu – ważne, proszę przypilnować'? Przecież ten mój pierwszoklasista sam tego nie ogarnie.

Przepraszam, ale czy ktoś tam na górze w szkolnych katedrach myśli, iż ja mam czas z gumy? Że po 20:00, kiedy już wszyscy w domu padają na twarz, ja mam jeszcze siłę recytować z dzieckiem formułki, które sama ostatnio słyszałam na własnej komunii?

Mam wrażenie, iż wymagania rosną, ale realnego wsparcia – zero. Dzieci mają się nauczyć listy modlitw 'na pamięć, ze zrozumieniem i sercem', najlepiej w tydzień, bo przecież zbliżają się rekolekcje. A jeżeli nie, to oczywiście pretensje – do kogo? Do rodzica. Bo nie przypilnował. Bo nie włożył wystarczająco serca w 'przekaz wiary'.

A ja bym chciała, żeby ktoś raz zapytał, jak wygląda realne życie rodziny. Bo to nie jest tak, iż nie chcę, żeby moje dziecko znało modlitwy. Chcę. Ale mam dość bycia jednocześnie matką, kucharką, korepetytorką, terapeutką i teraz jeszcze katechetką. Niech ktoś się wreszcie obudzi i przestanie dokładać kolejne cegły do rodzicielskiego wypalenia".