"Katecheza w szkołach to fikcja. Powinno się nią zlikwidować. Dzieci i tak są przeciążone"

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Piotr Kamionka/REPORTER/EAST NEWS


Po artykułach na temat zmian w lekcjach religii w szkołach wielu czytelników postanowiło podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Przedstawiamy więc najciekawsze komentarze rodziców i osób związanych ze środowiskiem szkolnym, którzy bez ogródek mówią o katechezach. - Na religii ciągle słyszałem o wężach, piekle, niebie, diabłach i aniołach - relacjonuje pan Krzysztof w rozmowie z eDziecko.pl.Od 1 września resort edukacji przygotował dla uczniów prawdziwą rewolucję, która w dużej mierze dotyczy katechezy w szkołach. Ocena z tego przedmiotu nie liczy się już do średniej, jest też możliwość tworzenia grup międzyklasowych, jeżeli nie uzbiera się przynajmniej 7 osób w klasie, które chcą chodzić na lekcje. Razem mogą się uczyć uczniowie klas I-III, IV-VI i VII-VIII. W przyszłości są plany zredukowania lekcji religii z dwóch godzin do jednej.
REKLAMA


Zmiany te wciąż się szeroko komentuje w mediach społecznościowych przez różne środowiska. Problem związany z lekcjami religii, widzicie także wy, nasi czytelnicy. Kiedy tylko na naszym portalu pojawia się tekst związany z lekcjami religii, gwałtownie reagujecie i przesyłacie nam swoje opinie, często bardzo mocne (Zobacz: "Religia jest ważniejsza niż geografia czy biologia?" Rodzice mają dość). Oto wasze głosy w sprawie, która z pewnością wymaga uwagi.Mam dwoje dzieci w wieku szkolnym. Nie puściłam dzieci na religię i niczego nie żałuję. Gdybym wierzyła, wolałabym je zabrać do kościoła, niż puszczać je na lekcje, które i tak nie przekażą im istotny wiary. Dla mnie katecheza w szkołach to fikcja i powinno się nią zlikwidować. Dzieci i tak są przeciążone- pisze do nas pani Magda, mama 9-letniej Gosi i 11-letniego Krzysia.


Zobacz wideo


Czy religia powinna wyjść ze szkół? [SONDA]


"To, co dzieje się w kościele i na lekcjach religii to jest odrażające"Jeden z naszych czytelników, pan Krzysztof, przyznał, iż już jako dziecko czuł, iż to, o czym uczy się na religii prowadzonej wówczas w salce przy kościele, jest wyssane z palcem. Z biegiem lat to przekonanie w nim narastało, bo wciąż słyszał o skandalach z udziałem księży. - Ciągle słyszałem o wężach, piekle, niebie, diabłach i aniołach. Dramat, bo słyszałem to jako małe dziecko. Wtedy każdy chodził na religię, bo takie to były wtedy czasy. Nie lubiłem tych zajęć i wciąż dobrze pamiętam, jak stresowałem się komunią i spowiedzią. To był koszmar. Pod koniec szkoły podstawowej zacząłem jawnie krytykować Kościół i wiarę. Wszyscy wierzący, a przede wszystkim katecheci i księża straszyli mnie piekłem, mękami trwającymi nieskończoność, kalectwem lub śmiercią najbliższych, którą w ramach kary ześle na mnie miłosierny Bóg - przyznał mężczyzna.Oprócz tego dodał, iż zawsze bardzo lubił czytać i kiedyś postanowił wziąć na warsztat podręcznik do religii i fragmenty Biblii. To, co tam przeczytał, na zawsze zostanie w jego pamięci. Dziś jest ateistą i wie, iż tylko samodzielne myślenie uczyni z niego dobrego człowieka. Nie chce, aby księża kierowali jego losem i "nie chce mieć z nimi nic wspólnego".


Dokonałem aktu apostazji. W dobie internetu i dostępu do informacji trzeba być ślepo zapatrzonym, żeby nie dostrzec, ile zła jest w tej instytucji.Postawa Kościoła zniechęcaMimo upływu lat poglądy Kościoła na kwestię płci czy orientacji się nie zmieniają i ciągle trudno uznawać je za tolerancyjne czy inkluzywne. Zdarza się niestety nierzadko, iż przy tych sprawach pojawia się mowa nienawiści. Taka postawa razi naszego czytelnika. - Zawsze powtarzałem, iż każdy ma prawo wierzyć, w co tylko sobie życzy. Prywatna sprawa, jak to czy ktoś jest gejem, czy osobą heteroseksualną. Nic mi do tego. Ale to, co dzieje się w Kościele i na lekcjach religii to jest odrażające. Ten jad, który się leje z ich ust, ta nienawiść, to straszenie, ta pazerność na pieniądze i władzę. To tak naprawdę powinno być zakazane - dodaje i apeluje do tych, którzy wciąż chodzą do kościoła, aby się opamiętali, dopóki mają jeszcze czas. Chce, aby te słowa dotarły także do rodziców i nauczycieli, którzy są odpowiedzialni za wychowanie młodego pokolenia.- Podstawowe informacje na temat największych religii na świecie czy w ogóle na tematy około religijne powinny być przekazywane w ramach przedmiotu wiedza o społeczeństwie. Tyle wystarczy. Natomiast jeżeli ktoś odczuwa potrzebę, żeby zgłębiać temat danej wiary, bądź uczestniczyć w życiu danego wyznania, to powinno się to odbywać przy budynku danej instytucji (kościół, cerkiew, meczet, synagoga czy inna bożnica) - uznaje. Religia do usunięcia? "Katecheza jest w ciągu dnia, a dzieci, które nie chodzą koczują na świetlicy"Natomiast pan Tobiasz, 50-letni ojciec dwóch córek, zauważa, iż skoro dzieci są przemęczone w szkołach, to aby im trochę ulżyć, powinno się wyrzucić katechezy z podstawy programowej (Zobacz: Pokazał plan lekcji córki. "To chyba nie tak miało być". Chodzi o religię). - Jak ktoś chce się uczyć o Bogu, to niech idzie uczyć do kościoła. Szkoła jest świecka i tam nie powinno się nauczać religii. Dwie godziny w tygodniu dają aż osiem w miesiącu, a to już sporo czasu. Ten czas dzieci mogą poświęcić na odpoczynek - pisze rodzic, a jego znajomy dodaje:Nie puściłem córki na religię, a i tak ta jest w ciągu dnia, więc moja Klara nie może wrócić do domu, tylko koczuje w tym czasie na świetlicy. To absurd i kolejny argument za tym, aby usunąć katechezy.Inne zdanie prezentuje pan Robert, który napisał do nas maila. Mężczyzna przyznaje, iż lekcje religii już dawno nie pełnią swojej funkcji, a więc powinno się je usunąć. Ci, którzy chcą się ich uczyć, powinni mieć możliwość na kontynuowanie nauki w kościele. - Nie bądźmy zaborczy. jeżeli ktoś wierzy i chce chodzić na religię, to powinien mieć taką możliwość. Zarówno dzieci, jak i dorośli. I to nie podlega dyskusji. Szkoła to jednak niezbyt dobre miejsce na nauczanie religii. Pamiętajmy, iż to świecka placówka - przekonuje.


MEN chce tylko jednej godziny religii tygodniowoResort edukacji planuje kolejne zmiany dotyczące lekcji religii. Od 1 września 2025 roku miałaby to być tylko jedna godzina tygodniowo. To dlatego, iż wciąż spada liczba uczniów chętnych do uczestnictwa w tych zajęciach, a ci, którzy nie chodzą na szkolną katechezę, muszą czekać na kolejne zajęcia. Lubnauer niedawno podczas posiedzenia Sejmu mówiła:Wobec spadającej liczby dzieci chodzących na religię, mamy coraz więcej dzieci, które nie uczestniczą w zajęciach. Chodzi o to, by nie musiały one w tym czasie czekać w świetlicy szkolnej, czasami na korytarzu lub w innych miejscach i nie traciły czasu.W swoim wystąpieniu podkreśliła również, iż zmiana jest podyktowana dobrem uczniów. Czy tak się stanie i MEN spojrzy na apele rodziców? Nie pozostaje nic innego, jak śledzić poczynania resortu edukacji. Co sądzisz o religii? Czy powinna zostać w szkołach, a może lepiej, by zajęcia były organizowane w salkach katechetycznych lub kościele? Podziel się z nami swoją opinią w komentarzach lub na magdalena.wrobel@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału