Każdy dzień z moją teściową: jak zamieniła moje życie w piekło

newsempire24.com 2 godzin temu

Codziennie z moją teściową: jak zamieniła moje życie w piekło

Żaden dzień bez teściowej: jak ta kobieta zrujnowała mój spokój

Giedy Krzysiek i ja wzięliśmy ślub, naszą pierwszą i jak wtedy sądziłam, najrozsądniejszą decyzją było zamieszkać z dala od rodziców. On pracował jako inżynier w eleganckiej prywatnej firmie, a ja zainwestowałam swój udział ze sprzedaży mieszkania babci w kredyt hipoteczny. Zaczęliśmy budować nasze gniazdko, marząc o ciszy, cieple i małej rodzinie tylko dla nas. Ale kto by pomyślał, iż jego mama w końcu się u nas zadomowi

Oficjalnie nie mieszkała pod naszym dachem. A jednak czułam ją wszędzie: w każdej kontaktce, szafce, łyżce. Żadna decyzja czy to o kupnie czajnika, zasłon, czy choćby zwykłej maty łazienkowej nie obyła się bez jej ingerencji.

Gdy tylko wspomniałam o wymianie firan, już stała w drzwiach z arsenałem: segregatory, katalogi i nieskończone rady. Na święta pisała scenariusze jakbyśmy brali udział w konkursie teatralnym. Raz zaplanowaliśmy sylwestra w górskim domku z przyjaciółmi. Wszystko było zarezerwowane, zakupy zrobione, transport ogarnięty. Ale ona urządziła taki spektakl, iż sam Wyspiański by się wzruszył. Łzy, wyrzuty, lamenty: Taki wyjątkowy wieczór, a wy porzucacie matkę!. Efekt? Zostaliśmy w domu, pieniądze poszły na marne, a ona gderała na artystów w telewizji, rozsiadła w fotelu jak królowa.

Kiedy w końcu zaszłam w ciążę, z Krzyskiem chcieliśmy przerobić pokój gościnny na pokój dziecięcy. Ledwo o tym wspomnieliśmy Następnego ranka stała w progu z dwoma robotnikami i rolkami tapety pod pachą. Nie zdążyłam choćby otworzyć ust remont już trwał. Według jej planu. W jej kolorach. Jej wizji. A ja stałam tam, we własnym domu, czując się jak intruz.

Tysiąc razy mówiłam mężowi, iż to za dużo, iż nie czuję się już u siebie, iż chcę wybierać swoje rzeczy od tapety po ścierkę do naczyń. Ale on zawsze odpowiadał to samo: Mama chce tylko pomóc. Ma dobry gust. To wszystko z miłości. A co z moją miłością? Moimi pragnieniami? Moim gustem? Czy to wszystko nic nie znaczy, bo nie urodziłam takiego wspaniałego syna?

I wtedy nadeszła apoteoza. Pewnego dnia wtargnęła do nas, ogłaszając triumfalnie: Krzyś i ja jedziemy na wakacje. Do Grecji. Muszę odpocząć, dźwigam cały świat na barkach. Stałam tam, w siódmym miesiącu, bez słowa. Mąż tylko bąkał, iż nie może jej puścić samej. Więc postawiłam sprawę jasno: jeżeli pojedzie z nią, może zapomnieć, iż ma żonę.

Rezultat? Wpadła do nas z krzykiem, iż jestem zazdrosna. Że to ona urodziła mojego męża i go wychowała, a ja jestem niewdzięcznicą. Że ja nie mogę jechać, bo mam wielki brzuch, a teraz jeszcze odbieram jej prawo do oddechu po tej niedocenianej życiowej harówce. w uproszczeniu ona robi wszystko dla nas, a my

Nie wiem już, co jest sprawiedliwe, a co nie. Jestem zmęczona życiem we trójkę w związku dwojga. Nie chcę wojny, ale nie mogę tego akceptować. Czuję, iż znikam jako kobieta, żona, przyszła matka. Boję się, iż gdy tylko dziecko się urodzi, będzie wybierać nie tylko pieluchy, ale i imię, szkołę, przyjaciół

Dziewczyny, macie jakieś rady, jak przetrwać z teściową z prawdziwego zdarzenia? Czy to już przegrana sprawa i powinnam się po prostu pogodzić, iż będzie tu do końca jak cień, jak głos z offu, zawsze głośniejszy od mojego?

Mówcie wszystko. Nie wiem już, jak walczyć z tym cyrkiem.

Idź do oryginalnego materiału