Każdy dzień z moją teściową: jak zmieniła moje życie w koszmar

polregion.pl 3 dni temu

Każdy dzień z moją teściową: jak zamieniła moje życie w piekło

Żaden dzień bez teściowej: jak ta kobieta zrujnowała mój spokój

Giedy Tomek i ja wzięliśmy ślub, naszą pierwszą i jak wtedy sądziłam, najmądrzejszą decyzją było zamieszkać z dala od rodziców. On pracował jako inżynier w prestiżowej firmie, a ja zainwestowałam swoją część spadku po babci w kredyt mieszkaniowy. Zaczynaliśmy budować nasze gniazdko, marząc o ciszy, cieple i małej rodzinie. Któż by pomyślał, iż jego matka zamieszka tam razem z nami

Nie mieszkała z nami pod jednym dachem. A jednak czułam ją wszędzie w każdym gniazdku elektrycznym, szafce, łyżce. Żadna decyzja czy to o czajniku, zasłonach, czy choćby kawałku dywaniku łazienkowym nie obyła się bez jej ingerencji.

Gdy tylko wspomniałam o wymianie firan, natychmiast pojawiała się z arsenałem: segregatorami, katalogami i niezliczonymi radami. Na święta pisała scenariusze, jakbyśmy mieli występować w konkursie amatorskiego teatru. Pewnego razu zaplanowaliśmy sylwestra w górskim pensjonacie z przyjaciółmi. Wszystko było zarezerwowane, zakupy zrobione, transport zorganizowany. Ale ona urządziła taki spektakl, iż sam Stanisławski ukłoniłby się z szacunkiem. Łzy, wyrzuty, lamenty: Taka wyjątkowa noc, a wy zostawiacie matkę samą! W efekcie zostaliśmy w domu, pieniądze poszły na marne, a ona, rozparta w fotelu jak cesarzowa, krytykowała artystów w telewizji.

Kiedy w końcu zaszłam w ciążę, z Tomkiem postanowiliśmy przerobić pokój gościnny na dziecięcy. Ledwo o tym wspomnieliśmy Następnego ranka stała w progu z dwoma robotnikami i rulonami tapety pod pachą. Nie zdążyłam choćby otworzyć ust remont już się rozpoczął. Według jej planów. W jej kolorach. Z jej wizją. A ja stałam w swoim własnym domu, czując się jak intruz.

Sto razy mówiłam mężowi, iż to za dużo, iż już nie czuję się u siebie, iż chcę sama wybierać od tapety po gąbkę do naczyń. Ale on zawsze odpowiadał to samo: Mama tylko chce pomóc. Ma dobry gust. To wszystko z miłości. A co z moją miłością? Z moimi pragnieniami? Z moim gustem? Czy to wszystko nic nie znaczy, bo nie urodziłam takiego wspaniałego syna?

A potem nadszedł apogeum. Pewnego dnia wpadła do nas z triumfalnym okrzykiem: Tomek i jedziemy na wakacje! Do Grecji! Muszę odpocząć, dźwigam na sobie tyle obowiązków. Stałam tam, w siódmym miesiącu ciąży, oniemiała. Ani słowa. Mąż tylko bąknął, iż nie może pozwolić jej jechać samej. Wtedy postawiłam sprawę jasno: jeżeli pojedzie z nią, może zapomnieć, iż ma żonę.

Efekt? Wpadła do nas z krzykiem, iż jestem zazdrosna. Że to ona urodziła mojego męża i go wychowała, a ja jestem niewdzięcznicą. Że ja nie mogę pojechać, bo mam wielki brzuch, a ona teraz nie może choćby odetchnąć po tym niewdzięcznym życiu. w uproszczeniu ona robiła wszystko dla nas, a my

Nie wiem już, co jest sprawiedliwe. Jestem wykończona życiem we trójkę w małżeństwie dla dwojga. Nie chcę wojny, ale nie mogę też tego ciągle znosić. Czuję, jak znikam jako kobieta, żona, przyszła matka. Boję się, iż gdy tylko dziecko się urodzi, ona wybierze nie tylko pieluchy, ale i imię, szkołę, przyjaciół

Dziewczyny, macie może jakieś rady, jak przetrwać z teściową ze złotym sercem? Czy to już przegrana sprawa i powinnam się z tym pogodzić, wiedząc, iż będzie tu do końca jak cień, jak głos z offu, zawsze głośniejszy od mojego?

Mówcie. Nie wiem już, jak walczyć z tym cyrkiem.

Idź do oryginalnego materiału