Po wielu latach spotkałam ją przypadkiem… To ona pierwsza do mnie podbiegła.
Miałam wtedy tylko dwa lata, kiedy własna matka mnie porzuciła. Tłumaczyła się, iż nie stać jej było na dziecko. Od tamtej pory dorastałam w domu dziecka. Na początku jeszcze przychodziła do mnie co jakiś czas, później przestała – jakby uznała, iż to strata czasu i pieniędzy. Łatwiej było jej o mnie zapomnieć.
Bardzo tęskniłam za mamą. Do dziś pamiętam, jak godzinami siedziałam przy oknie i z nadzieją przyglądałam się każdej kobiecie przechodzącej obok domu dziecka. Zasypiałam z myślą, iż może jutro przyjdzie… Rano zawsze wstawałam wcześniej, żeby zdążyć się umyć i uczesać – chciałam wyglądać ładnie dla mamy. Ale moje nadzieje były na próżno. Mama przestała przychodzić. Zapomniała o mnie.
Przez długi czas wierzyłam, iż może jakaś inna mama mnie pokocha i zabierze do swojego domu. Tak bardzo pragnęłam mieć mamę… Pamiętam, jak pewnego dnia z naszej grupy adoptowano chłopca. Jak mu zazdrościłam! Myślałam sobie wtedy: „Gdybym była chłopcem, może mnie też by wybrali…”. Ale przez cały czas czekałam i marzyłam.
Kiedy skończyłam 12 lat, zaczęłam rozumieć, iż dla mojej matki po prostu nie istnieję. Po ukończeniu szkoły udało mi się – jako jedynej z klasy – dostać na studia zaoczne. Studiowałam i pracowałam jednocześnie.
A potem, któregoś dnia, podeszła do mnie jakaś kobieta. Dopiero gdy się odezwała, rozpoznałam jej głos… To była moja mama. Tego głosu nigdy nie zapomniałam, choć przestałam wierzyć, iż kiedykolwiek jeszcze ją zobaczę.
Wyglądała na zmęczoną i bardzo postarzałą, ale w jej rysach wciąż było widać ślady dawnej urody. Patrzyła na mnie ze łzami w oczach i przepraszała, iż oddała mnie do domu dziecka i nigdy nie odwiedzała. Błagała, żebym przeprowadziła się do niej. Długo się wahałam – byłam przecież tak bardzo na nią zraniona i obrażona. A jednak w głębi serca poczułam radość. Bo choć to już nie ta dziecięca radość, serce zrobiło się cieplejsze. W końcu miałam kogoś bliskiego.
Zgodziłam się. Teraz mieszkamy razem i, z zewnątrz patrząc, wszystko wygląda dobrze. Ale… nie potrafię powiedzieć do niej „mamo”. Tak bardzo chciałabym, ale słowa nie przechodzą mi przez gardło. Jest we mnie pustka i żal za stracone dzieciństwo, za te wszystkie lata spędzone w domu dziecka.