Dopiero za trzecim razem
Ile goryczy trzeba doświadczyć, ile strat bliskich przeżyć, by w końcu spotkać prawdziwe szczęście?
Nad tym często zastanawia się Krystyna. Ma czterdzieści osiem lat, a wciąż czeka na coś dobrego i nie traci nadziei. Jej życie nie należało do najłatwiejszych, ale nigdy się nie poddawała. Teraz jednak spotkało ją prawdziwe nieszczęście stała i, powstrzymując mrugnięcie, wpatrywała się w języki ognia pochłaniające ich dom. Iskry strzelały wysoko w nocne niebo, a płomienie oświetlały tłum gapiów. Na miejsce już dojechała straż pożarna.
**Strata wszystkiego**
Strażacy w pośpiechu rozwijali węże, aż w końcu potężny strumień wody wmieszał się w walkę z żywiołem. Zrobiło się duszno, Krystyna, zakrywając nos chusteczką, z przerażeniem patrzyła na swoją spaloną przeszłość. Spłonęło wszystko: meble, szafa, kuchnia cały dobytek. Nic nie zdążyli uratować. Dom, w którym mieszkała z mężem ponad dwadzieścia pięć lat, stał się pogorzeliskiem.
Krystyno, chodź do mnie, twój Jan już siedzi u nas na podwórku z moim mężem ciągnęła ją za rękaw Bożena, sąsiadka, z którą od lat żyły w przyjaźni.
Siedzi i choćby nie pomyśli, iż przez niego straciliśmy wszystko. Ledwo go obudziłam, bo inaczej sam by tam został cicho mówiła Krystyna, a łzy spływały jej po policzkach. Och, Bożenko, dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo przywiązałam się do tego, czego już nie ma machnęła ręką w stronę zgliszcz. Do codzienności, do zdjęć, do wspomnień
Nic się nie martw, Krystyno, wszystko jeszcze będzie. Masz niecałe pięćdziesiąt lat, jesteś jeszcze młoda próbowała ją pocieszyć sąsiadka.
Weszły na podwórko Bożeny. Tam siedział Jan, mąż Krystyny, i Wojciech, gospodarz domu. Jan otrząsnął się już po wczorajszym pijaństwie widocznie pożar dał mu do myślenia.
Kryśka, co się adekwatnie stało? zapytał żonę. Dlaczego się zapaliliśmy?
Dlaczego? A dlatego, iż zasnąłeś z papierosem w ustach. Upadł pod łóżko, a kiedy cię budziłam, płomienie już się rozprzestrzeniały mówiła ze łzami. Ile razy cię ostrzegałam? I czego się doczekaliśmy? Zostaliśmy z niczym
Jan siedział przygnębiony, po jego twarzy też płynęły łzy. Zamglonymi oczami patrzył w stronę swojego niegdyś domu, który kiedyś własnoręcznie budował.
Kryśka, wybacz mi, na litość boską. Nie będę już pił, obiecuję wobec sąsiadów. Na Boga, nie dotknę alkoholu przeżegnał się. Będziemy musieli wprowadzić się do domu moich rodziców. To ruina, ale coś tam podreperujemy. Obiecuję ci.
Jego rodzice dawno odeszli, jeden po drugim, a dom stał pusty i zaniedbany. Krystyna z Janem przeszukiwali pogorzelisko, ale nie znaleźli nic cennego. Jan dotrzymał słowa od tamtej pory nie pił. Wyglądało na to, iż wstrząs zmienił jego życie.
**Zostały tylko wspomnienia**
Krystyna wracała ze sklepu i zatrzymała się przed resztkami swojego domu. Napłynęły wspomnienia, aż usiadła na ocalałej ławce przy bramie. Jak żyli z Janem te dwadzieścia pięć lat pod jednym dachem. Przypomniała sobie euforia z nowego domu, wybór tapet, farb, mebli. Co rok w Sylwestra Jan przynosił ogromną choinkę, sięgającą sufitu, i wszyscy się wokół niej krzątali, ubierali. Ach, jak cieszyły się córki! A pierwszego stycznia pędziły sprawdzić, co przyniósł im Święty Mikołaj.
Ile dziecięcych sekretów i śmiechu pamiętały te ściany myślała Krystyna. A moich tajemnic i trosk? Stąd córki biegły do szkoły, by potem rozwinąć skrzydła w dorosłym życiu.
**Nieudane małżeństwo**
Krystyna miała dwie córki z pierwszego małżeństwa urodziły się rok po roku. Wyszła za mąż za Marka, gdy jeszcze nie znała życia. Okazało się, iż byli zupełnie różni nie potrafili ułożyć sobie ani związku, ani codzienności. Marek był niedojrzały, nie nacieszył się wolnością. Krystyna gwałtownie zaszła w ciążę, została w domu, a on w tym czasie hulał dniami i nocami. Urodziła dwie dziewczynki, wciąż wierząc, iż się opamięta. Mieszkali wtedy w małym mieście, gdzie Marek urządzał libacje, a ona nie znała tam nikogo.
Gdzie tam, żeby się opamiętał powiedziała głośno Krystyna, choćby nie zauważając, iż mówi do siebie. Nie posłuchałam matki, a ona miała rację.
Marek miał motocykl. Pewnego dnia wracali właśnie od jej rodziców we dwójkę córki były u teściowej. Wpadli w wypadek. Marek zginął na miejscu, a ona długo leżała w szpitalu. Widocznie miała silnego anioła stróża, skoro wróciła do zdrowia dzieci nie zostały sierotami.
Były to lata dziewięćdziesiąte. Krystyna straciła pracę i postanowiła wrócić z córkami na wieś, do matki. Nieopodal mieszkał Jan z rodzicami, którzy często pili. Czasem i on się do nich przyłączał.
Gdy pewnego dnia zobaczył Krystynę z córkami, od razu się zakochał. Była urodziwa, zgrabna, miała w sobie coś, co go urzekło. Pewnego wieczoru podszedł do niej i zaproponował spacer.
Kryśka, chodź na przechadzkę, pogadamy powiedział, spotykając ją po pracy.
Poszli, rozmawiali, ale niedługo.
Wyjdź za mnie. Bardzo cię kocham, a twoje dziewczyny będę traktował jak własne oświadczył się. Buduję dla nas dom.
Krystyna się zgodziła. Nie kochała go, ale chciała mieć własny dom i dać córkom pełną rodzinę. Jan był pracowity, domowy. Kochał ją i córki. Ale jego rodzice wciąż pili i wciągali syna. Czasem nie miał siły odmówić i stopniowo też się uzależnił. To sprawiało Krystynie wiele bólu może w ten sposób zagłuszał uczucie, iż ona go nie kocha.
Dlaczego w życiu ciągle mi się nie wiedzie? myślała Krystyna, siedząc na ławce. Kiedy w końcu będę szczęśliwa? Jedno mnie cieszy córki wyrosły na dobre, mądre kobiety i sobie poradziły.
**I znowu nieszczęście**
Ale czekała ją jeszcze jedna tragedia. Jan wyremontJan zaczął naprawiać dom swoich rodziców i przestał pić, jakby olśnienie na niego spłynęło, ale niedługo po tym, gdy życie w końcu zaczęło się układać, dostał wylewu i Krystyna musiała go pożegnać na zawsze.