Szanowna Redakcjo,
Jeszcze kilkanaście lat temu przewrót w tył, skakanie przez kozła czy zwis na drążku były codziennością na lekcjach WF-u. Dziś coraz więcej nauczycieli alarmuje: polskie dzieci mają poważne braki w sprawności fizycznej, a ich koordynacja ruchowa jest na dramatycznym poziomie. Trudno się dziwić – skoro od najmłodszych lat więcej siedzą, niż biegają, więcej stukają w ekrany, niż wspinają się na drzewa, a rodzice coraz częściej zwalniają je z aktywności, zamiast do niej zachęcać.
– Kiedyś dzieci robiły przewroty, grały w piłkę i biegały na przerwach. Teraz nie chcą choćby wstać z ławki. Boją się wysiłku, boją się porażki, a czasem wręcz czują lęk przed ruchem – mówi nauczyciel WF-u z jednej z warszawskich szkół. – A my, nauczyciele, nie możemy nic zrobić, jeżeli rodzice ciągle przynoszą zwolnienia.
I tu leży sedno problemu. Wielu rodziców, zamiast wspierać aktywność dzieci, nieświadomie utwierdza je w przekonaniu, iż sport to coś zbędnego. "Nie musisz się przemęczać", "Nie wszyscy muszą być wysportowani", "Lepiej się nie forsować" – te zdania słyszę coraz częściej od dorosłych, którzy zamiast uczyć dzieci zdrowych nawyków, usprawiedliwiają ich brak ruchu. Efekt? Coraz więcej dzieci ma nadwagę, problemy z postawą, słabe mięśnie i brak podstawowej sprawności, która jeszcze niedawno była czymś oczywistym.
Czy można to zmienić? Tak, ale wymaga to zmiany myślenia. WF nie jest karą, a aktywność fizyczna to inwestycja w zdrowie, a nie przykry obowiązek. jeżeli dzieci nie potrafią zrobić przewrotu w tył, to nie dlatego, iż "takie są czasy". To dlatego, iż my – dorośli – na to pozwalamy.