Ten moment musiał w końcu nastąpić i nastąpi w tym roku. Ceny badań technicznych pojazdów, które nie zmieniały się od ponad 20 lat, w tym roku pójdą w górę. Nowa stawka nie pozostało znana, jej wysokość będzie konsultowana z przedstawicielami branży diagnostów.
Wiadomo jednak, iż Ministerstwo Infrastruktury chce, by opłata za przegląd była zależna od aktualnej wysokości średniego wynagrodzenia. To oznacza, iż nowa opłata za przegląd techniczny samochodu nie będzie obowiązywać przez kolejne 20 lat. Z roku na rok będziemy płacić coraz więcej.
Kosztowne zapominalstwo
Podwyżka nie jest jednak najbardziej przykrym elementem planu Ministerstwa Infrastruktury. Resort chce też karać spóźnialskich. Właściciel auta, który przyjedzie na przegląd tydzień po terminie, zapłaci podwójną stawkę. A jeżeli spóźnienie wyniesie do trzech tygodni, kierowca będzie musiał zapłacić potrójną kwotę. Za wybitne spóźnienia – powyżej 90 dni wysokość opłaty za badanie będzie mnożona przez cztery. I nie będzie zmiłowania ani odwołania, bo terminy przeglądów są w centralnej bazie, więc zasłanianie się sklerozą nic nie da.
W planach resortu, oprócz kija jest też marchewka. Otóż kierowcy będą mogli zrobić badanie techniczne miesiąc przed wyznaczonym terminem. W takiej sytuacji ważność przeglądu będzie wydłużona o ten miesiąc. Niestety, za wykonanie badania technicznego przed terminem nie będzie bonusów finansowych w postaci niższej opłaty.
Aktualnie koszt badania technicznego auta osobowego to 99 zł, a jeżeli samochód ma instalacją gazową to 162 zł. Za brak ważnego przeglądu grozi mandat i odebranie dowodu rejestracyjnego, nie ma jednak dodatkowych opłat za spóźnienie się z wizytą na stacji diagnostycznej.