Kocham go, ale nie chcę, by dziecko zostało bez ojca

polregion.pl 1 tydzień temu

Kocham go, ale nie chcę, by dziecko zostało bez ojca.

Witajcie. Nazywam się Weronika, a dziś stoję na rozdrożu, które zaważy nie tylko na moim życiu, ale też na życiu dwóch innych osób. Mam dwadzieścia dziewięć lat, mieszkam w Poznaniu, pracuję w małej kancelarii prawnej, mam przyjaciół, rodzinę a jednak moje serce należy do człowieka, z którym nie mogę być otwarcie. To nie jest zwykły romans. To udręka, która trwa już rok.

Z Markiem byliśmy razem trzy lata. Młodzi, zakochani, beztroscy. Kłóciliśmy się, godziliśmy, snuliśmy plany. Wierzyłam, iż to ten jedyny, a on mówił, iż beze mnie nie może oddychać. Byliśmy szczęśliwi, aż pewnego dnia pokłóciliśmy się głupio, o błahostkę. Oboje wybuchnęliśmy, rozeszliśmy się dumni, żadne nie zrobiło pierwszego kroku. Byliśmy zbyt uparci i zbyt młodzi.

Minęły miesiące. Tęskniłam. Wpatrywałam się w telefon, czekając na wiadomość. Nie pisałam, nie dzwoniłam zbyt dumna. Aż pewnego dnia dowiedziałam się, iż zaczął spotykać się z inną. Dziewczyna z sąsiedniego biura, skromna, cicha i już po paru miesiącach w ciąży. To było, jakby ktoś wyrwał mi serce. Pamiętam, jak stałam przy oknie, a w piersi czułam pustkę, jakby zamieszkał w niej lodowaty wiatr.

Gdy urodziła się jego córka, zebrałam się w sobie i zadzwoniłam tylko by pogratulować. Przez chwilę milczał, w końcu powiedział:
Nie masz pojęcia, jak dobrze cię słyszeć. Spotkamy się?

Nie wiem, po co się zgodziłam. Chciałam tylko spojrzeć mu w oczy. Na spotkaniu prawie nie rozmawialiśmy. Tylko patrzyliśmy na siebie, milczeliśmy, a w tym milczeniu było wszystko miłość, ból, żal. Trzymał mnie za rękę, a ja cicho płakałam.

Od tamtego dnia zaczęliśmy się widywać. Nierówno, ostrożnie, jakbyśmy bali się samych siebie. Tak minął rok ukradkiem, ale szczerze mówiąc: między nami nie było bliskości. Nie potrafiłam. Gdy tylko pomyślałam o jego córeczce, o tym, iż w domu czeka na niego maleństwo z oczami mamy cała się zaciskałam.

Często narzekał, iż w domu stało się nie do zniesienia. Że z matką jego dziecka nic go nie łączy prócz dziewczynki. Że już nie kocha. Że marzy o mnie. I nie raz pytał:
A jeżeli odejdę? jeżeli wrócę? Przyjmiesz mnie?

A ja milczałam. Bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Bo w tamtej chwili, choć kochałam go nad życie, widziałam nie tylko mężczyznę, ale i ojca. I tę dziewczynkę Zosię, która jeszcze nie mówi, ale już wie, jak się uśmiecha jej tata, jak pachnie jego kurtka, jak przytula ją przed snem.

Jak mogłabym to zniszczyć? Jak mogłabym być tą, przez którą dziecko zostanie bez taty?

Tak, może oni się nie kochają. Może żyją razem tylko dla dziecka. Ale czy to zbrodnia? Ilu takich rodzin a wszyscy jakoś żyją. Jednym z czasem układa się lepiej, inni uczą się kochać na nowo A jeżeli ja rozbiję tę rodzinę czy będę szczęśliwa, wiedząc, iż Zosia rośnie bez ojca?

Boję się. Boli mnie. Śnię o nim, zasypiam z myślą o nim, nie potrafię patrzeć w oczy innym mężczyznom. Nikt mi nie jest potrzebny, tylko on. On jest moim powietrzem. Ale nie wiem, czy mam prawo do tego szczęścia.

Czasem myślę a gdyby na miejscu Zosi była ja? Gdyby mój ojciec odszedł do innej kobiety, jak bym się czuła? Zbyt dobrze pamiętam, jak dorastałam bez taty. Nie chcę, by ktoś inny przez to przeszedł.

Marek czeka na odpowiedź. Coraz częściej mówi o rozstaniu z tamtą kobietą. Prosi:
Nie milcz. Powiedz, czego chcesz. Jestem gotów rzucić wszystko. Tylko powiedz

A ja nie wiem, co powiedzieć.

Nie wiem, co jest słuszne. Rozum mówi jedno zostawić, jak jest. Nie mieszać się, nie niszczyć, być silną. A serce rwie się do niego, krzyczy, błaga, by nie puszczać.

Jeśli to czytacie, jeżeli byliście w podobnej sytuacji powiedzcie, co mam robić? Czy można zbudować swoje szczęście, nie niszcząc cudzego? Czy każde szczęście zawsze komuś zadaje ból?

Kocham go. Ale nie chcę, by jego dziecko rosło bez ojca.
I chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę się boję.

Idź do oryginalnego materiału