Kocham go, ale nie chcę, żeby dziecko zostało bez ojca.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Dzisiaj piszę te słowa z sercem pełnym bólu i niepewności. Mam dwadzieścia dziewięć lat, mieszkam w Krakowie, pracuję w małej kancelarii prawnej. Wokół mam przyjaciół, rodzinę a jednak moje serce należy do kogoś, z kim nie mogę być naprawdę szczęśliwa. To nie jest zwykły dramat miłosny. To rok udręki.

Z Krzysztofem byliśmy razem trzy lata. Młodzi, zakochani, beztroscy. Kłóciliśmy się, godziliśmy, snuliśmy plany. Wierzyłam, iż to ten jedyny, a on mówił, iż ze mną dopiero zaczyna żyć. Byliśmy szczęśliwi, aż pewnego dnia pokłóciliśmy się o głupstwo. Oboje wybuchliśmy dumą, rozeszliśmy się, nikt nie zrobił pierwszego kroku. Byliśmy zbyt uparci i zbyt niedojrzali.

Minęły miesiące. Tęskniłam. Patrzyłam na telefon, czekając na wiadomość. Nie pisałam, nie dzwoniłam zbyt dumna. Aż dowiedziałam się, iż spotyka się z inną. Dziewczyna z pracy, spokojna, cicha i po paru miesiącach w ciąży. To było jak rozcięcie serca. Pamiętam, jak stałam przy oknie, a w piersi czułam pustkę, jakby w środku hulał lodowaty wiatr.

Gdy urodziła się jego córka, zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam tylko by pogratulować. Przez chwilę milczał, w końcu powiedział:
Nie wiesz, jak dobrze cię słyszeć. Zobaczymy się?

Nie wiem, po co się zgodziłam. Może chciałam tylko spojrzeć mu w oczy. Na spotkaniu prawie nie rozmawialiśmy. Tylko patrzyliśmy na siebie, a w tym milczeniu było wszystko miłość, ból, żal. Trzymał mnie za rękę, a ja płakałam w ciszy.

Od tamtego dnia widywaliśmy się. Rzadko, ostrożnie, jakbyśmy się bali samych siebie. Rok tak mijaliśmy ukradkiem, ale nigdy nie przekroczyliśmy tej granicy. Nie potrafiłam. Gdy tylko pomyślałam o jego córeczce, o tym, iż w domu czeka na niego maleństwo z oczami matki ściskało mnie w środku.

Narzekał, iż w domu stało się nie do zniesienia. Że z matką jego dziecka nic go nie łączy poza małą. Że już nie kocha. Że marzy o mnie. I pytał:
A jeżeli odejdę? jeżeli wrócę? Przyjmiesz mnie?

A ja milczałam. Bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Bo widziałam przed sobą nie tylko mężczyznę, ale i ojca. I tę dziewczynkę Zosię, która jeszcze nie mówi, ale już wie, jak się uśmiecha jej tata, jak pachnie jego kurtka, jak przytula ją przed snem.

Jak mogłabym to zniszczyć? Jak mogłabym stać się powodem, by dziecko dorastało bez ojca?

Tak, może oni się nie kochają. Może zostali razem tylko dla córki. Ale czy to zbrodnia? Ile takich rodzin a jednak trwają. Czasem miłość odżywa, czasem uczą się kochać na nowo A jeżeli ja to zburzę czy będę szczęśliwa, wiedząc, iż Zosia rośnie bez taty?

Boję się. Boli mnie. Śnię o nim, zasypiam z jego imieniem na ustach, nie potrafię spojrzeć w oczy innym mężczyznom. Nikogo nie chcę poza nim. On jest moim powietrzem. Ale czy mam prawo do tego szczęścia?

Czasem myślę a gdyby na miejscu Zosi była ja? Gdyby mój ojciec odszedł dla innej kobiety, jak bym się czuła? Zbyt dobrze pamiętam, jak dorastałam bez taty. Nie chcę, by ktoś inny przez to przeszedł.

Krzysztof czeka na odpowiedź. Coraz częściej mówi o rozstaniu. Prosi:
Powiedz, co czujesz. Zostawię wszystko. Tylko powiedz

A ja ja nie wiem, co powiedzieć.

Rozum mówi jedno zostawić to, co jest. Nie wtrącać się, nie niszczyć, być silną. Ale serce krzyczy, błaga, by nie puszczać.

Jeśli to czytasz, jeżeli przeżywałeś coś podobnego powiedz, co mam zrobić? Czy można zbudować szczęście, nie burząc czyjegoś? Czy każde szczęście musi komuś zadać ból?

Kocham go. Ale nie chcę, by jego dziecko rosło bez ojca.
I chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę się boję.

Idź do oryginalnego materiału