REKLAMA
Aktualny próg pozwala przecież być nieobecnym w co drugi dzień zajęć szkolnych. Jest to zdecydowanie zbyt dużo, ponieważ częste nieobecności ucznia sprawiają, iż nie nadąża on z przerabianym materiałem, w konsekwencji czego w jego wiedzy oraz umiejętnościach narastają luki, które w dalszych latach edukacji mogą być trudne do uzupełnienia- czytamy w uzasadnieniu projektu.
Zobacz wideo
Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"
Zgodnie z nowymi przepisami nieusprawiedliwiona nieobecność na co najmniej 50 proc. dni zajęć w miesiącu, albo na co najmniej 25 proc. dni w całym roku roku szkolnego będzie uznana za niespełnienie obowiązku rocznego przygotowania obowiązku szkolnego, przedszkolnego lub obowiązku nauki. jeżeli ten próg zostanie przekroczony, wówczas uczeń nie będzie mógł przystąpić do egzaminu klasyfikacyjnego.Rodzice przez cały czas będą mogli usprawiedliwiać nieobecność swoich dzieci, jednak MEN chce, by zawsze był podany jej powód. jeżeli chodzi o szczegóły tych usprawiedliwień (termin, forma itp.) - mają być one określane w statuach szkolnych.Nauczycielom pomysł się podoba. "Może uczniowie poważniej podejdą do sprawy"Zdaniem nauczycielki matematyki z białostockiej podstawówki, planowane zmiany dotyczące frekwencji mogłyby przynieść wiele korzyści.
Jestem sceptyczna, co do wszystkich drastycznych zmian w szkołach, jednak ta, myślę, iż wyszłaby wszystkim na dobre. Może uczniowie poważniej podejdą do sprawy, będą poczuwać się, iż muszą chodzić do szkoły, bo to ich obowiązek.- powiedziała. - Rodzice z kolei nie zgadzaliby się na wagarowanie i bardziej pilnowaliby dzieciaków. Nie oszukujmy się, matka i ojciec często wiedzą, iż ich syn lub córka nie chodzą do szkoły i bez problemu wypisują kolejne zwolnienia. Aby było lepiej w polskich szkołach, musi się zmienić podejście wszystkich: od nauczycieli, przez uczniów, po rodziców. jeżeli to nie nastąpi, sytuacja nie poprawi się nigdy - dodała.
Co trzeci uczeń, który miał na koncie wagary, deklarował, iż ucieka ze szkoły często lub bardzo często, podobna liczba twierdziła, iż robi to czasami. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Pomysł popiera też nauczycielka języka polskiego w jednej z warszawskich szkół podstawowych, która uważa, iż w Polsce wiele osób nie myśli o szkole, jako o obowiązku dzieci.Rodzice traktują ją jak przechowalnię dzieci, kiedy oni są w pracy. Są tańsze bilety na wakacje? Jakiż to problem zabrać dziecko z przechowalni, przecież to nie jest nic ważnego, prawda? Co roku wrzesień jest zdziesiątkowany przedłużonymi wakacjami, na tym niestety nie koniec. Tzw. leserka uczniów, wspierana jest przez jawne przyzwolenie rodziców na pobłażliwy stosunek do szkoły. 50 proc. nieobecności jest usprawiedliwionych przez rodziców!- oburzyła się. - Nie chcesz iść, nie idziesz. Mama da zwolnienie. Opuściłeś dwa dni? Tata napisze usprawiedliwienie. Przykład idzie z góry. Uczniowie naprawdę siedzą z kalkulatorami i sobie obliczają, od kiedy nie muszą przychodzić już do szkoły. Ja uczę polskiego, mam pięć lekcji w tygodniu, jest z czego wystawić ocenę, ale jak informatyka jest raz w tygodniu, gwałtownie zaczynają się problemy - dodała. Podkreśliła jej, iż taka zmiana mogłaby korzystnie wpłynąć na pozycję szkoły, o której ani uczniowie, ani rodzice nie mają w tej chwili zbyt dobrego zdania.
W Wielkiej Brytanii rodzice dostają kary za nieobecności dzieci w szkoleRodzice wagarujących uczniów w Wielkiej Brytanii muszą się liczyć z mandatami. Jak podał brytyjski rząd, w ubiegłym roku szkolnym aż 20 proc. uczniów opuściło więcej niż 10 proc. zajęć. Kara za wagary od kilku miesięcy wynosi 80 funtów (około 400 zł) za dziecko (wcześniej było 60 funtów - około 300 zł). jeżeli kara nie jest opłacona w ciągu 21 dni, dwukrotnie wzrasta. Stawka jest wyższa, jeżeli rodzic w ciągu trzech lat otrzyma drugą grzywnę na to samo dziecko. W przypadku, gdy sprawa trafi do sądu, matka i ojciec mogą dostać karę grzywny sięgającą choćby 2,5 tys. funtów (prawie 12,5 tys. zł) bądź otrzymać nakaz wykonywania prac społecznych. Mandaty są nakładane, jeżeli uczeń opuści przynajmniej pięć dni zajęć szkolnych np. z powodu wyjazdu wakacyjnego, bez otrzymania na to zgody dyrektora.Podstawa prawnaZgodnie z obowiązującymi przepisami uczeń musi mieć minimum 50 proc. frekwencji, by zdać do następnej klasy. Oznacza to, iż może nie chodzić do szkoły co drugi dzień bez usprawiedliwienia a i tak zostanie przepuszczony i nie będzie musiał powtarzać roku. Zdaniem rządu to zdecydowanie za dużo, dlatego konieczne jest wprowadzenie zmian.Czy uważasz, iż pomysł zmiany przepisów, które chce wprowadzić MEN w polskich szkołach, jest dobrym rozwiązaniem? Napisz do nas, co o tym sądzisz: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zachęcamy również do udziału w sondażu.