Koniec z zapominaniem o pracy domowej i kasztanach. Triki na pamięć od neuropsycholożki

mamadu.pl 2 lat temu
Zdjęcie: Jak zachęcić dziecko do nauki? Neuropsycholożka o technikach pamięci Fot. 123rf


Czasem pozostaje tylko załamać ręce nad tym, jak krótką i zawodną pamięć mają nasze dzieci. Objawia się to minusem za brak pracy domowej w Librusie albo przepraszającą wieczorną prośba o zbieranie kasztanów na jutrzejsze zajęcia z plastyki. Trenerka technik pamięciowych podpowie wam jednak, jak wspomóc pamięć i koncentrację. Nie tylko u maluchów, ale także krnąbrnych nastolatków i całkiem już dorosłych rodziców.


Ja naklejam żółte karteczki na obraz wiszący nad moim biurkiem, moja nastoletnia córka mówi, iż wszystko jest w Librusie i pamiętać nie musi, a wszystko na kartkówkę umiała, ale pani zrobiła z innego tematu, najmłodsi potrafią zapomieć w drodze do łazienki, iż szli umyć ręce.

Rok szkolny jakoś uwypukla nasze dziury w pamięci, dlatego szukamy pomysłów, jak podkręcić koncentrację i uwagę, by nic nam nie umknęło.

Z Dagmarą Kokoszką-Lassotą, specjalistką ds. neuropsychologii, trenerką technik pamięciowych i koncentracji uwagi rozmawiam o tym, jak wpierać pamięć dziecka i swoją, tak aby każdego dnia czerpać jak najwięcej wiedzy i nieustannie rozbudzać ciekawość do świata.

Jak trenuje się techniki pamięciowe i koncentrację uwagi, bo pewnie kryje się za tymi pojęciami coś więcej niż medytacja?

Medytacja to jest choćby poziom dalej. Trenować techniki pamięciowe i koncentrację możemy w zasadzie każdego dnia i w najprostszych codziennych sytuacjach. Na przykład wieczorem przed snem odtwarzać wszystko, co działo się w ciągu dnia. Jednak w kierunku odwrotnym – nie od rana do wieczora, tylko od kolacji do śniadania.

Po pierwsze jest to wzmocnienie naszej koncentracji, po drugie stajemy się bardziej uważni w ciągu dnia. Mimochodem zaczynamy się skupiać na tym, co się dzieje i zapamiętywać, by wieczorem z klasówki na temat: „Opowiedz mi swój dzień”, wystawić sobie piątkę.

To jedno z najlepszych oraz najprostszych ćwiczeń, które może wykonać każdy.

Czyli rezygnujemy z relaksu w łóżku i wracamy myślami do porannej nerwówki? Marzenie (śmiech).

Właśnie taki trening sprawia, iż łatwiej nam się zrelaksować! Ponadto to ćwiczenie pomaga nam radzić sobie z emocjami i poukładać sobie wydarzenia dnia, które przecież zwykle i tak odtwarzamy przed położeniem się spać, jednak w chaotyczny sposób, który czasem wręcz nie pozwala nam zasnąć.

Możemy takie rozmowy prowadzić także z dziećmi przed snem. Efekty widać od razu. Dzieci stają się uważniejsze i rozwijają pamięć. Czasami ta rozmowa może przesunąć się na dialogi w szkolnej szatni, gdy dzieci wymieniają się między sobą wspominkami o tym, co fajnego robiły wczoraj wieczorem.

Pierwszą metodę zanotowałyśmy. Jak inaczej trenować głowę? Podobno mózg najlepiej się uczy, gdy wybijamy go z rutyny.

Rutyna to najgorsze, co może spotkać nasz mózg, bo nie tworzą się nowe połączenia nerwowe. I tu znów wystarczy zmienić trasę porannego spaceru z psem albo wysiąść na wcześniejszym przystanku w drodze z pracy do domu. A może odkryć zupełnie nowe połączenie komunikacji miejskiej?

A w przypadku dzieci?


Zmieniajmy zabawki albo podsuwajmy takie bez instrukcji użytkowania. U mnie w domu żaden karton nie uchowa się dłużej niż 30 sekund. I z tego kawałka papieru tworzą cuda. Takie proste rzeczy rozwijają wyobraźnię, dlatego, iż karton nie podpowiada, jak go używać, czyli zmusza do myślenia.

Bo właśnie o to chodzi, żeby zabawka albo dorosły nie narzucali swojej woli. Wystarczy w drodze do przedszkola, szkoły, rzucić hasło: szukamy kwiatów, liści, liczymy auta i zobaczyć, co się wydarzy.

Możemy trochę moderować zabawę w stylu – niech samochody będą niebieskie albo układają się w jakiś wzór. Mojej rodzinie takie spacery weszły już w krew i każda wędrówka to przygoda. A gdy dochodzimy na miejsce, jest wielki smutek, iż zabawa się skończyła.

Jako dorośli jesteśmy wyłączeni z kreatywnego myślenia. Nie zawsze, ale pokonując tę samą trasę z domu do pracy, nie zauważamy szans na trenowanie mózgu i jego pobudzenie.

Ale dla dziecka klasycznym zabójstwem dla pamięci i umiejętności nauki jest siedzenie w podręczniku i nauka zawsze o tej samej porze dnia i przy tym samym stole.

Czyli nieważne, iż zainwestowaliśmy mnóstwo pieniędzy w piękne biurko, lampki i organizery, bo odrabianie tam lekcji i tak prędzej czy później znudzi nasze dziecko?

Najlepsze, co możemy zrobić to dać dziecku wybór, czyli po powrocie do domu pozwolić mu uczyć się gdziekolwiek chce. Z siedzenia codziennie przy tym samym stole w godz. 16.00-18.00 nic dobrego nie wyniknie.

Ja osobiście jako dziecko uwielbiałam uczyć się w łazience. Cała rodzina się zastanawiała, dlaczego ja tam wysiaduję. A mi było dobrze, bo za plecami miałam kaloryfer, a pod nogami zimne kafelki. To było moje miejsce. Wiedziałam, iż jadąc do babci, w godzinę opanuję cały materiał, a siedząc 5 godzin w moim pokoju nic nie weszłoby mi do głowy.

Gdy dziecko wybiera miejsce do nauki, rodzice powinni odrzucić wszelkie stereotypowe myślenie o „idealnym kąciku”. Dorośli narzucając swoją wolę pt. „siedź i się ucz” sprawiają, iż wszelaka motywacja ulatuje z dziecięcych głów i zmienia się w przymus.

Rozmawiałam z moją córką o tym, iż ona wstydzi się odpowiadać na głos. Umie, ale strach przed wystąpieniem ją paraliżuje. Podrzuciłam pomysł, żeby nagrywała swoje wystąpienie na wideo. Czy to może się sprawdzić?

Teoretycznie tak, ale niestety nagrywanie wideo różni się od występów na żywo. Mimo nakręcenia najlepszych filmów, przez cały czas można mieć problem z odpowiadaniem.

Sama miałam podobny problem. Potwornie bałam się występować przed ludźmi. Remedium okazało się prowadzenie zajęć tanecznych dla dzieci. Po występie w sali, w której siedziało kilkadziesiąt osób, wiedziałam, iż pokonałam ten strach.

W przypadku dzieci zalecam tworzenie grup po 2-3 osoby, które wzajemnie się uczą i przepytują lub opowiadają o temacie na głos. To spowoduje, iż oswoją się z mówieniem do kogoś, a potem przejdą na poziom odpowiadania przed całą klasą.

W przypadku nauki grupowej to choćby nie muszą być osoby z tej samej klasy. Te rozmowy mogą odbywać się pomiędzy rodzeństwem. W ten sposób, proszę mi wierzyć, pomogą sobie wzajemnie i się odważą. Małe grupy są o wiele lepsze i efektywniejsze niż wrzucanie dziecka na głęboką wodę i radzenie, aby się przełamało.

Przejdźmy do odrabiania lekcji w domu, co często jest nerwowym momentem w codzienności rodziców. Czują presję, aby przepytać dziecko, są niepewni swojej wiedzy i na dobrą sprawę nie pamiętają pewnych zagadnień. Inaczej niż dziecko, które jest mocno osadzone w systemie. Jak pozbyć się tego stresu u siebie i dziecka i sprawić, żeby powtarzanie materiału było efektywne?

Najtrudniejsze jest wzbudzenie w dziecku ciekawości. Bez tego nie uda się żadna nauka ani utrwalenie materiału. Szukajmy interesujących haczyków, które zainteresują także dziecko. jeżeli dziecko odpowiada na każde pytanie „nie wiem”, poszukajmy razem odpowiedzi.

Z nauką regułek na pamięć też można sobie poradzić. Po prostu w czasie jej zapamiętywania ułóżmy historię. Pełną bajkę z postaciami, a choćby wyrazami dźwiękonaśladowczymi.

Na przykład moja córka nie mogła zapamiętać, iż rzeczownik określa też stany, więc kazałam jej wyobrazić sobie stanik, taki fragment kobiecej garderoby (śmiech). W ten sposób dziecko odtwarzając sobie tę bajkę w głowie, będzie pamiętało definicję.

Podobno każde dziecko jest interesujące świata i biologicznie uwarunkowane do tego, żeby go poznawać. Zatem, czy każde dziecko ma szansę dobrze się uczyć i mieć dobrze wytrenowaną pamięć?

Tajemnicą tego, żebyśmy byli w stanie dobrze pamiętać i się uczyć, jest wytrenowana wyobraźnia i koncentracja. Takie zadania są bardzo proste do wprowadzenia choćby u przedszkolaka. Na przykład w czasie zabawy lalkami, wystarczy zapytać dziecko o jak najwięcej możliwych szczegółów dotyczących postaci i historii, którą malec odtwarza.

Piosenki także działają cuda. Albo pytanie o kolor przedmiotów, które są wokół dziecka. „W jakim kolorze bluzkę chcesz dzisiaj ubrać?”. Bardzo ważne jest robienie takich stop-klatek w ciągu dnia przy najbardziej prozaicznych czynnościach, bo to właśnie uczy uważności.

To możliwe choćby w życiu dorosłym. Często w pracy jesteśmy wysyłani na szkolenia lub by zrobić certyfikat. Patrzymy na to podejrzliwie lub z niechęcią. Tymczasem to świetna okazja do obudzenia w sobie ciekawości.

Mam wrażenie, iż radzi Pani, aby nieustanie prowadzić dialog z dziećmi i ze samym sobą (śmiech).

Dokładnie. Ale też nie jest to kwestia działania cały dzień na wysokich rejestrach. Wystarczy świadomie poświęcić godzinę rozmawiając ze sobą cały czas, pójść na spacer z dzieckiem z intencją, iż nagadamy się o kolorach samochodów i poszukamy liści. choćby zakupy w sklepie, które często wydają nam się czasem straconym, to świetna okazja do treningu pamięci i koncentracji. Niech dziecko dostanie zadanie poszukania niebieskiej puszki albo żółtego opakowania kawy.

A nastolatki? Egzamin ósmoklasisty, matura… Mówi Pani, iż można w sobie zawsze obudzić ciekawość i chęć do nauki, ale w takim wieku częściej się nie chce, niż chce. Poza tym dają o sobie znać też wcześniejsze zaniedbania edukacyjne.

Zacznijmy od tego, żeby znaleźć dziecku pasję. choćby jeżeli są to gry komputerowe albo coś związanego z internetem. Pozwólmy mu wejść głębiej w ten temat.

Prowadziłam niedawno zajęcia na koloniach, gdzie były dzieciaki w wieku od 5 lat do maturzystów. Na początku młodzież podchodziła sceptycznie do zajęć z pamięci. Wiedziałam, iż nastolatkom trzeba dać się wykazać. Rozdałam im piłki i kazałam, jak najszybciej podawać, grając w skojarzenia. Gdy uznali, iż to nuda i wszystko już wiedzą, poleciłam zapamiętywać sekwencję słów, która pojawiła się od początku gry. Zaczęła się rywalizacja, bałam się, iż rozniosą salę. Co więcej, część z nich chciała mi udowodnić, iż to ja nie radzę sobie z zapamiętywaniem, a nie oni (śmiech). Zarzucali mi, iż źle liczę punkty.

Wspominała Pani o internecie i grach. Czy jest sens inwestować w aplikacje edukacyjne i platformy do nauki?

Widuję rodziców, którzy wykupują dzieciom kursy, dodatkowe zajęcia, programy edukacyjne. Ale online nie załatwi tego, co najważniejsze. Warto zacząć od relacji i rozbudzenia ciekawości w sytuacji 1 na 1, gdy nie rozprasza nas komórka czy tablet. Programy mogą pomóc w przypadku, gdy szukamy tam informacji dodatkowych, ale nie gdy są uruchamiane zamiast wspólnej nauki.

Nie szukajmy czegoś, co wypełni rolę rodzica, zacznijmy od rozmowy i budowania relacji. Inaczej skupimy całą uwagę na programie. Jestem miłośniczką rozwiązań internetowych, bo 12 lat pracowałam w branży związanej z internetem i wiem, jak aplikacje mogą być pomocne.

Ale najnowsze platformy e-learningowe nie zastąpią tego bodźca, który pobudza ciekawość. Na długo zanim zostałam neuropsychologiem, interesowałam się rozwojem mózgu. Jestem tu, gdzie jestem, bo kiedyś coś mnie zainteresowało.

Metoda nauki jest nieważna – filmy, podcasty, książki, programy internetowe – to wszystko środki do rozwijania i nadania dynamiki procesowi, który już się rozpoczął, znów to powtórzę – podążania za rozbudzoną raz ciekawością.

Idź do oryginalnego materiału