Program edukacji zdrowotnej obejmuje szeroki zakres tematów: zdrowie fizyczne, psychiczne, profilaktykę uzależnień, bezpieczeństwo w relacjach, a także elementy edukacji seksualnej i rozmowy o tożsamości płciowej – to właśnie ta część wywołuje największe kontrowersje.
O co chodzi w edukacji zdrowotnej?
Nowy przedmiot ma przygotować uczniów do świadomego dbania o siebie i innych. Według MEN, zajęcia mają pomóc młodym ludziom w radzeniu sobie ze stresem, rozpoznawaniu emocji, podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji oraz ochronie zdrowia.
Nie jest to przedmiot obowiązkowy – rodzice mogą złożyć pisemną rezygnację z udziału dziecka w zajęciach. Wystarczy dostarczyć stosowne oświadczenie do dyrektora szkoły.
Skąd te kontrowersje?
Część rodziców sprzeciwia się zapisom dotyczącym seksualności i tożsamości płciowej. Krytycy twierdzą, iż program zawiera treści niezgodne z ich światopoglądem i wartościami. Inni uważają, iż podobne kwestie można przekazać dziecku w domu.
Wielu zwolenników edukacji zdrowotnej wskazuje jednak, iż brak rzetelnej wiedzy prowadzi do dezinformacji i powielania mitów – zwłaszcza, iż młodzież czerpie dziś informacje głównie z internetu i mediów społecznościowych.
Postanowiłam więc zapytać rodziców, którzy zamierzają wypisać dzieci z edukacji zdrowotnej, czy mieli okazję zapoznać się z programem. Oto, co mi powiedzieli.
Co mówią rodzice przeciwni zajęciom?
"Przeczytałam, nie ma tam nic ciekawego, czego by nie było na biologii, godzinie wychowawczej i innych lekcjach. Wolę, żeby moje dziecko siedziało krócej w szkole i chodziło na zajęcia dodatkowe, które samo sobie wybrało."
"Tak, przeczytałam i jestem zdecydowanie na nie. 'Więcej niż dwie płcie?', 'Dziewczyna może być chłopakiem?' Nie mam nic do tych ludzi, ale moje dziecko nie będzie tych bzdet słuchać."
"Przeczytałam. Cały. I nie zgadzam się z nim. Mam nadzieję, iż nie muszę punkt po punkcie argumentować dlaczego – jako rodzic mam prawo wypisać dziecko z edukacji zdrowotnej czy religii, a to, co przeczytałam, nie przemawia do mnie"
Co mówią rodzice popierający edukację zdrowotną?
Wielu rodziców zdecydowało jednak, iż ich dziecko będzie chodziło na te zajęcia. Uważają, iż edukacja zdrowotna jest jak najbardziej potrzebna.
"Ja też miałam wychowanie do życia w rodzinie. Mówili o kwestiach antykoncepcji łącznie z nauką obsługi prezerwatywy dla chłopaków. Żaden rodzic nie robił dramatu, nikt nikogo nie skarżył. Nikt, po tych zajęciach, nie został nagle homoseksualistą, żaden chłopak nie przyszedł następnego dnia w szpilkach.
Wydaje mi się, iż dziś świat oszalał. Kiedyś kwestia seksualności była niby bardziej tabu, ale nikt nikogo nie próbował mordować na ulicy za bycie homo. Dziś wszystko jest złe. A najlepiej jeszcze trollować w internecie i wyzywać każdego, kto myśli inaczej. Niby mamy postęp, a ludzie pochowali się w swoich domkach i plują jadem przez komputer. Dziwne czasy."
"Zdrowie fizyczne, zdrowie psychiczne – to w dzisiejszych czasach bardzo ważna i zaniedbana kwestia. Ale i tak wszyscy skupiają się na 'okropnym herezyjnym LGBT' w programie."
"Program bardzo fajny, podręcznik też nieźle skonstruowany – przynajmniej ten do szkół podstawowych, bo tylko ten miałam okazję przejrzeć (wersja robocza). Jeszcze niech znajdą nauczycieli, którzy przekażą wiedzę we adekwatny sposób, to może kiedyś moje córki skorzystają."
"Oczywiście, iż tak. Wiedza to nasza broń. Głupimi ludźmi łatwiej sterować. Ale niestety niektórzy na wiedzę są odporni. Łatwiej jest wcisnąć kit, iż będzie się tam pokazywało, jak się zakłada prezerwatywę na banana. A choćby jeżeli – to co w tym złego?
Warto, by dziewczynki były edukowane, kiedy mówić 'nie', jakie zachowania nie są ok. Że one nie są odpowiedzialne za zachowania chłopców. A chłopcy – iż należy szanować granice. I takie treści tam będą przekazywane. Nikt nie będzie tam przecież malował tęczowych flag na tablicy."
Edukacja zdrowotna od września stanie się faktem w polskich szkołach – jedni rodzice już teraz widzą w niej szansę na rzetelną wiedzę, inni pozostają nieprzekonani i decydują się wypisać dzieci z zajęć. Niezależnie od poglądów, jedno wydaje się pewne – młodzi ludzie potrzebują informacji o zdrowiu fizycznym, psychicznym i relacjach międzyludzkich. Pytanie tylko, kto będzie im je przekazywał – szkoła, rodzice, czy… internet?