"W tym roku córka poszła do pierwszej klasy i trochę jesteśmy w szale wybierania zajęć dodatkowych. Jest sporo ciekawych opcji. Hania chciałaby spróbować wszystkiego. Sytuacja jest o tyle luksusowa, iż zajęcia dodatkowe realizowane są w szkole i zaczynają się już po godzinie 13.00. Prowadzący odbierają bez problemu dzieci ze świetlicy. Oznacza to, iż córka nie musi bezczynnie siedzieć w szkole przez kilka godzin i mogę jej dzień zaplanować znacznie ciekawiej. Później popołudnia mamy dla siebie. Moja rodzina jednak nie podziela mojego zachwytu.
Dbam o przyszłość dziecka
Na ten moment wygląda na to, iż będzie to dodatkowy angielski, akrobatyka, szachy, ceramika i zastanawia się także nad programowaniem. Ostatnio Hania pochwaliła się dziadkom, na jakie zajęcia będzie na pewno chodziła i nad czym jeszcze się zastanawia. Oburzeni, wylali na mnie wiadro pomyj.
Jestem rozgoryczona, bo nie garną się, by odbierać wnuczkę ze szkoły wcześniej. Ja pracuję do późna, więc czy tak, czy siak Hania musi siedzieć w szkole. Już widzę, iż szkolny angielski i WF to kpina. Po tym, co musiałam kupić do plastyki, też zbyt wiele się nie spodziewam. Uważam, iż dodatkowe zajęcia mogą nie tylko rozwijać talenty, ale i nauczyć nasze dzieci umiejętności przydatnych we współczesnym świecie. Skoro mnie na to stać, to czemu dziecko ma nie skorzystać, zamiast nudzić się na świetlicy?
Zabawa to nie wszystko
Moi rodzice uważają jednak, iż zamęczę dziecko. Ich zdaniem siedmiolatka powinna po lekcjach jeszcze biegać po podwórku bez konkretnego zajęcia. Uważają, iż zrobię jej krzywdę. Nie rozumieją, iż ona sama tego chce. Mówią, iż jest mała i nie zdaje sobie sprawy z tego, ile to obowiązków i jak wielkie obciążenie.
Chciałbym dopytać, na ile zajęć dodatkowych chodziły wasze dzieci. I czy to faktycznie było dla nich tak duże obciążenie?".