REKLAMA
- Tata zmarł dwa lata temu. Mama ma 88 lat i mieszka w swoim domu jednorodzinnym wraz z moją siostrą, która zajmuje piętro nad mamą. To siostra kontaktuje się z lekarzem, wykupuje recepty, robi zakupy, dba o dom. Opieka nad mamą zaczęła się po śmierci taty. Na początku to on chorował. Wówczas ja i moje dwie siostry opiekowałyśmy się nim na zmianę. Kiedy okazało się, iż po śmierci taty, mama też wymaga opieki, był to spory wysiłek dla nas wszystkich. Pewnie dlatego, iż byłyśmy zmęczone po wielu miesiącach opieki nad tatą. Plus jest taki, iż wszystkie mieszkamy w jednym mieście, więc staramy się dzielić obowiązkami - mówi 62-letnia Maria.To jest zwykła solidarność międzypokoleniowaWieloletnia opieka nad schorowanym rodzicem jest wyczerpująca, pochłania bardzo dużo czasu. Nie każdy sześćdziesięciolatek jest też w stanie przez długi czas, kilka razy na dobę, bez niczyjej pomocy, podnosić rodzica z łóżka, ubierać. To ciężka fizyczna praca. Pomoc ludzi z zewnątrz jest czasami nieunikniona. Ale, choćby wtedy, kiedy do matki czy ojca przychodzi codziennie opiekunka, dorosłe dzieci i tak czuwają.Dzwonią, odwiedzają rodzica, rozmawiają z lekarzami, pilnują terminów wizyt w przychodni, tego, aby rachunki były opłacone, realizują w aptekach recepty, układają leki do pudełek, wypełniają dokumenty i załatwianiu formalności w urzędach.W sytuacjach krytycznych najczęściej rzucają wszystko i są w domu rodzica. I mają oko na to, jakie osoby i jak zajmują się ich rodzicami. W normalnie funkcjonujących rodzinach emocjonalne więzi - socjologowie mówią o solidarności międzypokoleniowej - sprawiają, iż starsi, schorowani rodzice potrzebujący pomocy, nie są zostawieni samym sobie.
Zdjęcie poglądowe Fot. Grzegorz Dąbrowski / Agencja Wyborcza.pl
"Jej stan już się nie poprawi"Mama wymaga prowadzenia do łazienki, pomocy przy siadaniu, myciu, czasem jedzeniu. Jest w stanie chodzić pod rękę. Trzeba pilnować, by się nie przewróciła. Bywają dni, iż jest komunikatywna oraz takie, w których jest bardziej nieobecna. Spędza większość dnia w łóżku, ale czasem siedzi przy stole, czytamy jej coś albo razem rozwiązujemy krzyżówki- opowiada Maria. I wyjaśnia, dlaczego z siostrami zdecydowały się zatrudnić do mamy opiekunkę:- Po kilku miesiącach naprzemiennej opieki (również w nocy) nad mamą uznałam z siostrami, iż jej stan już się nie poprawi. Postanowiłyśmy zainwestować w opiekunkę. Przewinęło się kilka pań. Teraz jest pani z Ukrainy, mieszka w domu mamy na stałe. Udostępniliśmy jej jeden pokój. Pracuje 6 dni w tygodniu, bo tak chciała i na to się umówiłyśmy.Mama ma orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym, przysługuje jej również opiekunka z NFZ, która przychodzi na 3 godz. i odciąża tę, która mieszka u babci. Ja do mamy przychodzę na dwie godziny dziennie. Mama ma sporą emeryturę - 4700 zł i do tego oszczędności. Emerytura mamy idzie na jej opiekunkę.Psycholożka, Anna Nierzewska od lat specjalizuje się w pomocy psychologicznej seniorom w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami, potrzebami i trudnościami. Wspiera też dorosłych opiekujących się rodzicami. A ci, bardzo często zwlekają z pomocą dla samych siebie. W nadmiarze obowiązków nie dostrzegają, iż sami są psychicznie, a często też i fizycznie, zmaltretowani.
- Bardzo rzadko przychodzą do mnie dorośli, którzy są na początku swojej drogi opieki nad rodzicem. Taka sytuacja byłaby idealna, ale się praktycznie nie zdarza. Najczęściej trafiają do mnie ludzie, którzy po wieloletniej opiece nad rodzicem, osiągają punkt krytyczny. Często są już po wielu kryzysach, po wizytach u psychiatry, który przepisał im leki. To są ludzie żyjący na przysłowiowych oparach, skrajnie wykończeniu, zmęczeni - mówi psycholożka. I kontynuuje:Do rodzica często czują już tylko złość. Na jego/jej choroby, narzekania, złośliwości, na to, iż nie widzi, ile oni z siebie dają. Dlatego namawiam, aby ludzie, którzy podejmują się opieki nad rodzicami, nie zapominali, iż muszą też zadbać o siebie samych. W tym o swoją kondycję psychiczną. Bez tego, energii wystarczy na dużo krócej- mówi Nierzewska, która pracuje w krakowskim gabinecie psychoterapii Self-Made Person."Prosiła, aby jej tam nie zostawiać"- Mama ma 85 lat, kilka miesięcy temu miała wylew. Jeszcze do niedawna była w pełni sprawna i samodzielna. Chodziła na zakupy, spotykała się z koleżankami, zapraszała nas na niedzielne obiady, bardzo pyszne. Po wylewie potrzebuje codziennej opieki i rehabilitacji. Znaleźliśmy do niej bardzo drogi ośrodek, 300 km od naszego domu, 8 tys. miesięcznie. Zawieźliśmy ją tam, bo wierzyliśmy, iż otrzyma kompleksową opiekę. Ale mama nie polubiła pani, z którą miała być w pokoju. Prosiła, aby jej tam nie zostawiać. W takiej sytuacji, jeżeli tylko masz ludzkie odruchy i sama jesteś jeszcze w miarę sprawna, nie zastanawiasz się. Czy ci się to podoba, czy nie, zabierasz matkę do siebie. Tak też zrobiłam - mówi 64 - letnia Elżbieta.
Zdjęcie poglądowe Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
"Nie istnieje żaden prawny obowiązek opieki nad osobą starszą czy schorowaną. Nie można wymusić na nikim z bliskich obowiązku sprawowania opieki, obowiązek ten powinien wynikać z moralności każdego z nas" - czytamy na stronie Centrum Mediacji Sądowych.W Polsce to dorosłe dzieci najczęściej są odpowiedzialna za opiekę nad schorowanym rodzicem. Jak wynika z badań przeprowadzonych kilka lat temu przez Obserwatorium Integracji Społecznej, opiekunowie osób starszych uważają, iż opieka nad schorowanym rodzicem jest po prostu sprawą naturalną, rodzajem wdzięczności i solidarności.Mechanizm przejmowania przez dorosłe dzieci opieki nad rodzicem wyjaśnia psycholożka, Anna Nierzewska:- Drogi, którymi dochodzi do przejęcia odpowiedzialności nad rodzicem są różne. Możemy mieć do czynienia z sytuacją stopniową, kiedy rodzic pomału słabnie i dorosłe dziecko stopniowo przejmuje obowiązki nad rodzicem. Najpierw w formie doraźnej pomocy, z czasem angażuje się w inne obowiązki. Inna droga, to sytuacja nagła. Wypadek, choroba, uraz, udar rodzica, doprowadza do tego, iż na dorosłe dziecko nagle spada ogromna odpowiedzialność. Nie tylko musi zadbać o sprawy bieżące, ale też o to, aby zabezpieczyć rodzica do strony medycznej i wspomóc w codziennych czynnościach. Taka sytuacja, z perspektywy funkcjonowania w relacji dziecko - rodzic, jest jednak nienaturalna - zauważa ekspertka. I dodaje:
- Jesteśmy przyzwyczajeni, niezależnie od wieku, do pewnej hierarchii relacji, iż to rodzic opiekuje się dzieckiem. Kiedy role zostają nagle odwrócone, musimy nadać im nowe znaczenie. Bardzo często towarzyszy temu poczucie utraty rodzica, takiego, jakiego znaliśmy. Zaczynamy widzieć matkę czy ojca w innym świetle niż dotychczas. Wkraczamy w sferę prywatności, słabości, intymności rodzica. To jest bardzo duże wyzwanie dla dorosłego dziecka."Silver tsunami"W raporcie Arlena Marciniaka i Tomasza Kiełczewskiego "Choroba Alzheimera. Wyzwanie zdrowotne oraz ekonomiczne obciążenie w starzejącym się społeczeństwie" czytamy o tym, iż seniorów i seniorek potrzebujących pomocy i opieki będzie u nas w najbliższych latach przybywać i trzeba się na to przygotować.Udział w populacji osób mających co najmniej 65 lat w ciągu ostatnich lat wzrósł niemal o połowę – z 13,6 proc. w 2011 r. do 18 proc. w 2020 r. A według prognozy GUS w 2050 roku wzrośnie do blisko 33 proc."Narastające zjawisko "silver tsunami" sprawia, iż coraz większym problemem stają się schorzenia, których częstotliwość występowania rośnie wraz z wiekiem, stawiając nowe wyzwania dla polskiego systemu ochrony zdrowia. Dzisiaj w Polsce żyje ponad 7 milionów osób mających powyżej 65 lat, w tym ponad pół miliona osób chorujących na Alzheimera. W 2050 r. może ich już być 1,2 miliona. (od red: silver tsunami to określenie pokolenia dojrzałego).
Dzięki Narodowemu Spisowi Powszechnemu Narodowości i Mieszkań z 2021 r. wiemy też, iż jest wśród nas coraz więcej bezdzietnych dorosłych. Małżeństw z dziećmi jest w kraju 4,2 mln, a małżeństw bezdzietnych - 3 mln. Oznacza to, za kilkadziesiąt lat olbrzymia grupa seniorów i seniorek nie będzie mogła polegać na pomocy od dorosłych dzieci w sytuacjach nagłego pogorszenia się stanu zdrowia, wypadku."Ciocia jest okropną osobą"- Zofia to ciocia mojego męża, rodzona siostra jego nieżyjącego ojca. Jest samotna, ma 75 lat. My mieszkamy kilka minut drogi od niej, więc cała rodzina oczekuje, iż się nią będziemy zajmować. I zajmujemy. Ciocia jest okropną osobą. Serio - koszmarną. Jest roszczeniowa, histeryczna, prostacka, agresywna, niewspółpracująca. Cierpi na chorobę neurologiczną, której nie chce leczyć, więc bardzo słabo chodzi - - mówi 41-letnia Agata, mama dwóch dziewczynek w wieku 5 i 9 lat. I dalej kontynuuje:Nie chce iść do szpitala, bo ma fobię, iż pod jej nieobecność, ktoś okradnie jej mieszkanie. Ciągle się przewraca, bo nie korzysta z balkonika. Codziennie ktoś musi do niej jeździć, żeby ją podnosić. Czasem więcej niż raz. Najczęściej mój mąż lub jej były mąż. Nikogo innego nie ma, żadnej koleżanki, sąsiadki, nikogo.Załatwiłam jej opiekunkę z opieki społecznej. To pani, która jest u niej codziennie, na godzinę, półtorej, pomaga jej z myciem, przynosi obiad, robi drobne zakupy, zbiera ją z podłogi. My też robimy zakupy, czasem jakieś jedzenie podrzucimy, wymienimy żarówkę, załatwimy lepsze łóżko etc.Kilka razy zwyczajnie mnie zwyzywała, bo coś chciałam pomóc, typu umówić wizytę do lekarza czy dorobić klucze, żeby łatwiej nam było się do mieszkania dostawać. Pomagam, żeby odciążyć w tym mojego męża, który pracuje czasami po 15-18 godzin na dobę i kompletnie się nie odnajduje w takich sytuacjach. A ja lepiej, bo mam pod opieką jeszcze leciwą kochaną babcię, więc jest mi łatwiej. Będziemy musieli do ciotki zatrudnić jeszcze prywatnie jakąś osobę, bo godzina, półtorej to za mało. Kiedy się przewraca, czasami leży na podłodze kilka godzin lub całą noc, bo się boi do nas dzwonić, bo albo nikt już nie chce jechać, żeby ją podnieść, albo znów ją namawiamy na podjęcie leczenia. Nie wyobrażam sobie sytuacji, iż miałabym zajmować się nią przez kolejne lata. Mam dwie małe jeszcze córeczki, babcię i swoich rodziców, a nie wiadomo, jak u nich będzie z biegiem lat. Nie rozdwoję się - podsumowuje swoją opowieść 41-letnia Agata.
Zdjęcie poglądowe Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Dopóki są sprawni, sąsiadki i kuzyni pomagają. Wpadną, zagrają w szachyNiewiele jest analiz poświęconych kwestiom związanym z konsekwencjami bezdzietności w starszym wieku w Polsce. Badania, do których dotarłam, pochodzą sprzed dziesięciu lat. Ale sporo można się z nich dowiedzieć. Badania przeprowadziły dwie doświadczone moderatorki, które odwiedzały bezdzietnych seniorów w ich domach.Smutny wniosek z badań jest taki, iż dopóki bezdzietni seniorzy są sprawni fizycznie i umysłowo, sprawdzają się sąsiedzi, krewni, przyjaciele. Wpadną pogadać, zrobią zakupy, przyniosą ciasto, zagrają w szachy. Jednak im bezdzietni seniorzy są starsi i im mają więcej dolegliwości, tym ludzie z najbliższego otoczenia nie tylko się wykruszają, ale ich bezinteresowna pomoc, okazuje się niewystarczająca.W raporcie Anity Abramowskiej-Kmon i Moniki Mynarskiej "Opieka nad bezdzietnymi osobami starszymi w Polsce" czytamy, iż "w razie poważnej choroby czy niesamodzielności, wsparcie instytucjonalne wydaje się jedynym - chociaż wcale nie pożądanym - rozwiązaniem dla tych osób. A także o tym, iż dzisiaj udział osób nieposiadających dzieci wśród starszych ludzi jest wciąż niski, jednak już w niedalekiej przyszłości bezdzietni seniorzy i seniorki będą sporym wyzwaniem dla systemu opieki.
Zwraca na to uwagę Anna Nierzewska. Podczas gdy seniorzy i seniorki z dużych miast mają dzienne domy pobytu, kluby dla seniorów, pomoc fundacji, tak ci, z mniejszych miejscowości, często są pozostawieni samym sobie.- W Krakowie od lat działają różne inicjatywy wspomagające bezdzietnych seniorów i seniorki. Są one prowadzone w obrębie domów pomocy, nie tylko całodobowo, ale też dziennie. Seniorzy mogą tam zjeść ciepły posiłek, otrzymać wsparcie, poradę, pomoc w różnych codziennych sprawach. Bardzo ważne jest to, aby każda samotna, bezdzietna osoba, trafiła w jakiś system: system ochrony zdrowia, wsparcia od miasta, inicjatyw fundacji. Kiedy samotny senior czy seniorka przestaje być anonimy, wówczas jest większe prawdopodobieństwa, iż ktoś się nim/ją zainteresuje, kiedy wydarzy się coś złego. Chodzi o to, aby jak najwięcej ludzi wiedziało, iż tacy samotni, starsi ludzie istnieją i mogą potrzebować pomocy - podsumowuje Anna Nierzewska, która na Uniwersytecie Jagiellońskim prowadzi zajęcia dla studentów psychologii w zakresie psychologii starzenia się i starości i na co dzień wspiera ludzi z diagnozą choroby neurodegeneracyjnej (np. choroba Alzheimera, choroba Parkinsona) lub po przebytym urazie (udar, operacja i pobyt w szpitalu).Powinno cię również zainteresować: "Ojciec rodziny 2+2. Musi zarobić 30 tys., żeby wszyscy byli szczęśliwi. Nigdy nie nawala"