Nieruchomości są obłędnie drogie, jednak i to nie przeszkadza w zakupie wymarzonego mieszkania. w tej chwili obserwujemy rekordowy od czasu kryzysu finansowego w 2008 roku wzrost średniej ceny metra kwadratowego. I choć głównym winowajcą popytu na nieruchomości jest Bezpieczny Kredyt 2 proc., który wysysa lokale z oferty deweloperów, to wiele osób w wieku produkcyjnym nie ma innego wyjścia. Ci nie chcą wynajmować mieszkania i wolą w zamian za to płacić ratę kredytu.
REKLAMA
Na tym etapie kupujący nie myślą jednak o swoim komforcie i inwestują w to, na co ich stać lub na co zwyczajnie mają zdolność kredytową. Dopiero kiedy wprowadzają się do wymarzonego lokum, to pojawiają się pewne mankamenty. Boleśnie przekonała się o tym nasza czytelniczka, która nie spodziewała się, iż na jej klatce będzie pełno rodzin z dziećmi. Gdyby wiedziała, nie kupiłaby mieszkania w takiej okolicy.
Zobacz wideo
Maciej Samcik: Nieruchomości w Polsce będą jeszcze przez jakiś czas drożały, zwłaszcza te w największych miastach
Kobieta kupiła mieszkanie na prestiżowym osiedlu. Nie spodziewała się, iż gwałtownie tego pożałuje
"Kiedy rząd wprowadził Bezpieczny Kredyt 2 proc., to dalekie plany o zakupie mieszkania w końcu stały się faktem. Poszłam do doradcy kredytowego i się zaczęło. Na decyzję czekałam ponad trzy miesiące i w końcu się udało. Stałam się posiadaczką pięknego 3-pokojowego mieszkania na warszawskiej Woli. Byłam przeszczęśliwa i od razu zaczęłam remont. Mieszkanie kosztowało kupę pieniędzy, bo zainwestowałam też w nieco większy balkon, komórkę lokatorską i miejsce w garażu podziemnym. Zresztą samo osiedle było dość prestiżowe - zamknięte i z ochroną, dyżurującym strażnikiem. Kiedy tam weszłam, to pomyślałam sobie, iż nie każdy może pozwolić sobie na takie mieszkanie, które jest warte praktycznie tyle, ile kosztuje wybudowanie domu czy kupno segmentu. No i gwałtownie pożałowałam, iż nie zaczęłam się stawiać.
"Czuję, iż z prestiżowego osiedla niedługo zrobi się jeden wielki plac zabaw"
Już podczas remontu miałam okazję poznać swoich sąsiadów. Mina mi wtedy nieco zrzedła, bo w 80 proc. na mojej klatce miały mieszkać rodziny z dziećmi. Pomyślałam, iż gorzej być już chyba nie może. No, ale jednak to nie koniec. Jak już wprowadziłam się do swojego nowego mieszkania, to doznałam jeszcze większego szoku. Kupiłam mieszkanie od dewelopera, a klatka schodowa już jest przepełniona wózkami dziecięcymi. Paranoja! Nie rozumiałam dlaczego rodzice nie mogą zabrać wózków do mieszkań. Naprawdę nie chciałam robić problemów, ale kiedy ostatnio wychodziłam do pracy to po prostu musiałam iść slalomem, żeby nie potknąć się o jakikolwiek wózek. Żałuję, iż nie zdecydowałam się na budowę domu. Czuję, iż z prestiżowego osiedla niedługo zrobi się jeden wielki plac zabaw. No, ale teraz to już nie mam nic do gadania. Trzeba spłacać kredyt i cieszyć się z tego co jest". Ola.