Lato na osiedlu to masakra. Myślę o wyprowadzce przez to, co robią sąsiedzi

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Latem na osiedlach jest więcej życia, a więc i hałasu fot. Brett Sayles/Pexels


Życie wśród obcych ludzi nie zawsze należy do łatwych. Ci z nas, którzy nie narzekają na sąsiadów, z pewnością należą do rzadkości. Poważny problem z sąsiadami ma nasza czytelniczka (imię do wiadomości redakcji), która z powodu ich zachowania coraz poważniej myśli o przeprowadzce. Niestety nie znajduje zrozumienia u swojego męża, dlatego postanowiła podzielić się swoją historią z czytelniczkami MamaDu.


"Dzień dobry, chciałam opowiedzieć o moim problemie z sąsiadami. Myślę, iż nie tylko ja tak mam, ale jest mi już tak źle, iż naprawdę potrzebuję się wygadać. Mój mąż już nie może słuchać moich narzekań, a rodzice i znajomi uważają, iż przesadzam. Może wśród waszych czytelniczek znajdzie się ktoś, kto mnie zrozumie?

Osiedle domków


Ale od początku. Mam 33 lata, męża i dwoje dzieci. Synek ma 8 miesięcy, a córka 4 lata. Mieszkamy od 3 lat na nowym osiedlu bliźniaków. Myślałam, iż to będzie dobry wybór, bo zawsze to namiastka domu, a nie mieszkanie. Sąsiad przez ścianę tylko z jednej strony, to miało dawać więcej prywatności. No i jest ogródek, a choćby dwa: mniejszy z przodu, większy z tyłu.

To właśnie ogródek był najważniejszy, bo chcieliśmy, żeby dzieci mogły się bawić na dworze i jak najwięcej czasu spędzać na powietrzu. Ja z kolei marzyłam o małym ogródku warzywnym i sadzeniu kwiatów. I to właśnie ogródek okazał się największym problemem!

Ogródki niezgody


Lato na osiedlu domków to jakaś masakra. Myślę o wyprowadzce przez to, co robią sąsiedzi, kiedy tylko zrobi się ciepło. Zimą i jesienią jest luz, ale jak tylko zrobi się wiosną cieplej, to się zaczyna. Początkowo myślałam, iż to jakieś jednorazowe akcje, ale co roku przypominam sobie po zimie, jaką gehenną jest mieszkanie w tym miejscu.

Co takiego robią sąsiedzi? Pomyślcie o najbardziej irytujących zachowaniach i wrzućcie je na teren osiedla. Są tu wszystkie. Bo nie chodzi tylko o najbliższego sąsiada, niemal wszyscy tutaj zamieniają mi życie w piekło!

Hałas. To największy problem. Od rana do wieczora coś hałasuje. Gdybym zmierzyła decybele, na pewno okazałoby się, iż przekraczają dopuszczalny poziom!

Lato na osiedlu


Kosiarki. Mamy na osiedlu kilku entuzjastów koszenia trawników. Nie synchronizują grafików, co to, to nie! Jeden upodobał sobie wczesne godziny poranne, najlepiej tuż po 6:00 w niedziele. Jak tylko ten skończy, to zaczyna inny. I tak się bujają z tymi kosiarkami w weekendy od rana do nocy.

Muzyka. Mamy też na osiedlu fanów muzyki. Jedni sąsiedzi są entuzjastami złotych przebojów, latem cały dzień słyszę te wszystkie Mariah Carey, Celine Dion i Budki Suflera. Drudzy są z obozu Zenka Martyniuka i disco polo. Też słuchają na cały regulator, bo przecież siedzą w ogródku, to chcą dobrze słyszeć. A do tego dochodzi nastoletni syn bezpośrednich sąsiadów i jego zamiłowanie do hip-hopu. Jego rodzice często są w podróżach służbowych, więc wtedy słucha tego na całą moc. Nie muszę chyba mówić, jakie w tych utworach pada słownictwo? A wszystko to słyszy moja 4-letnia córeczka… Czasem pyta o niektóre słówka…

Psy. No wiecie, najlepsi przyjaciele człowieka. Na osiedlu są trzy. Jeden, taki malutki trzęsący się ratlerek, wydziera się od świtu. Ma taki okropny szczek, wwierca mi się to w mózg. A jak on zaczyna, to po chwili dołączają dwa kolejne. Tragedia.

Dzieci. No dobrze, sama mam dzieci, ale moje tak nie hałasują. Córeczka jest spokojna i dobrze wychowana, wie, iż musi brać pod uwagę innych. A synek to jeszcze maluszek, więc on to w ogóle jest cichy, mało płacze (miałam chyba szczęście, a może pomaga to, iż mamy dobrze zorganizowany dzień i trzymamy się rutyny. Polecam wszystkim rodzicom!). Czasem tylko śmieje się na głos, ale to akurat jest rozkoszne.

Ale dzieci sąsiadów, w różnym wieku, drą się całymi dniami. W wakacje to już w ogóle masakra. Krzyczą, nawołują się, drą, piszczą, płaczą. Oczywiście mają latem baseny i trampoliny, więc możecie sobie wyobrazić, jaki hałas robią bawiące się przez cały dzień dzieciaki.

Smród. To kolejny problem. Wszyscy grillują. Jakby z pierwszymi promieniami słońca zamurowywano im wejście do kuchni. Przenoszą się na dwór i codziennie smażą kiełbasy. Dym, smród, jeść się odechciewa.

Przesada czy realny problem?


Mąż twierdzi, iż nie będzie łatwo sprzedać naszego domu i iż na tym stracimy. Mówi, iż przesadzam i złości się o to. No ale on wyjeżdża do pracy, a ja jestem tu uwięziona każdego dnia!

Myślicie, iż nie próbowałam rozmawiać z sąsiadami? Zawsze słyszę, iż wolnoć, Tomku, w swoim domku i iż nie ma ciszy nocnej. Nic nie mogę zrobić. Z nikim nie utrzymuję tu kontaktu, trzymam się na uboczu. Najczęściej siedzę w domu, bo mi się już wychodzić odechciewa.

Ale wiecie, jak jest taki hałas, to wyobraźcie sobie usypianie maluszka wieczorem? Albo moja córka nie chce iść spać o 19:00 jak zwykle, bo słyszy dzieci bawiące się na osiedlu.

Mam dość i jest mi przykro, iż nasza idealna wizja okazała się taką pomyłką. Boję się, iż będę się robić coraz bardziej zgorzkniała, zamiast cieszyć się latem. Czy ktoś z was jest też w takiej sytuacji? Czy jest ktoś, kto nie powie mi, iż przesadzam? Zrozumie?

PS Zapomniałabym o wiecznych remontach! Bo przecież lato jest od remontów, wiertarek i pił, prawda?".

Idź do oryginalnego materiału