Lek na Stres i Wyzwania

newsempire24.com 2 dni temu

Lekarstwo na nieszczęście
Luba i Władysław poznali się jeszcze na studiach. Oboje mieszkali w akademiku. Że będą razem, postanowili od razu, ale dopiero po skończeniu uczelni. Jak to zwykle bywa, życie zweryfikowało ich plany. Luba na ostatnim roku zaszła w ciążę.

– Władek, co teraz? – Luba patrzyła na niego z rozpaczą. – Wiesz, jaka moja mama jest surowa? Nie chciała mnie puścić na studia. Ledwo ją przekonałam. Obiecałam, iż nie wpadnę jak ona, nie urodzę bez męża. I co teraz? Jak wrócę do domu? Mama mnie zabije. – Luba przygryzła wargę, by nie wybuchnąć płaczem.

Władysław też się przestraszył, ale postanowił zachować się po męsku i ratować honor ukochanej. Jego rodzice nie stawiali warunków, gdy wyjeżdżał na studia do dużego miasta. Kochał zrozpaczoną Lubę, więc zaproponował ślub. Przed nimi egzaminy dyplomowe – nie czas na wesele.

Zadzwonił do rodziców, szczerze wszystko wyjaśnił, powiedział, iż wróci po studiach z dyplomem i żoną. Oczywiście, pokłócili się – bez tego się nie obeszło. Ale cóż było robić? Niech przyjeżdżają razem.

Luba chowała wystający brzuch za plecami męża, stojąc w ciasnym przedpokoju jego rodziców. Ojciec marszczył brwi, mama kręciła głową i wyrzucała młodym, iż się zbytnio pospieszyli z dzieckiem, pobrali bez rodzicielskiego błogosławieństwa. To nie wróży dobrze. Czy od tego powinno się zaczynać życie? Pomarudzili, pokłócili się, ale postanowili pomóc młodym stanąć na nogi. Sprzedali działkę, przeszukali wszystkie zakamarki i kupili synowi z żoną kawalerkę.

– Pomogliśmy, jak mogliśmy, dalej radźcie sobie sami – pożegnał ich ojciec.

Dwa miesiące później Luba urodziła córeczkę.

Władysław pracował, ale pieniędzy wciąż brakowało. Rodzice dali już wszystko, co mogli. I wstyd było ciągnąć od nich kolejne fundusze – czas samemu zacząć zarabiać. Wtedy dawny kolega ze szkoły zaproponował sprzedaż komputerów.

– To przyszłościowy interes. Teraz trzeba złapać moment, komputery idą jak woda. Mam kontakty u dostawców, załatwię. Wróciłeś w samą porę. Ty się na tym znasz, a ja dopiero się uczę. Razem możemy nieźle się rozkręcić! – przekonywał dawny kolega.

Dziewięćdziesiąte z bandytyzmem już minęły. Ryzyko oczywiście było, ale wszystko legalne – można spróbować. Władysław się zgodził. Tylko musiał pożyczyć sporą sumę na start i równy udział w biznesie.

Kupowali towar niesprawny, ale tani. Władysław doprowadzał sprzęt do porządku, instalował programy, naprawiał. Sprzedawali z dużym zyskiem. Interes się kręcił. Władysław odzyskał dług, a choćby kupił dwupokojowe mieszkanie.

Córka podrosła, czas posłać ją do przedszkola. Luba też marzyła o pracy.

– Siedziałabyś w domu, pieniędzy starcza. Co ci w głowie? – narzekał Władysław. – Czas pomyśleć o synu.

– Daj mi odpocząć. Ledwo odeszłam od pieluch. Po studiach ani dnia nie pracowałam. A i Alince dobrze by zrobiło towarzystwo innych dzieci. Jak pójdzie potem do szkoły? – przekonywała Luba.

Ale do przedszkola nie tak łatwo się dostać – brak miejsc. Lube zaproponowano pracę jako pomoc przedszkolanki, wtedy przyjęliby córkę. Nie zastanawiała się długo, od razu się zgodziła.

– Z wyższym wykształceniem do sprzątania? Nie rób mi wstydu – wściekał się Władysław.

– Nie gniewaj się. To tylko na rok, żeby Alinkę przyjęli. Potem się zwolnię i znajdę normalną pracę. Córka będzie cały czas na oku. Czy to źle? – łagodnie tłumaczyła Luba.

Wtedy praca online nie była jeszcze popularna. Internet był powolny. Władysław ponarzekał, ale się zgodził.

Ich biznes z kolegą rozwijał się znakomicie, wzbudzając zazdrość konkurencji. Ale pewnego dnia wszystko runęło. Właśnie kupili nową partię laptopów, gdy w nocy wszystko skradziono, a kradzież próbowano przykryć pożarem. Nie dość, iż stracili sprzęt, to jeszcze zostali z długami.

Kolega zaczął pić. Władysław nie – miał rodzinę. Ale pieniądze za komputery trzeba było oddać. Mógł sprzedać mieszkanie, ale gdzie by wtedy mieszkali? Znowu padać przed rodzicami na kolana?

Władysław szukał pracy. Z biznesem nie chciał już mieć do czynienia. Jak to często bywa, pomógł szczęśliwy traf. Na drodze utknął samochód. Władysław pomógł go popchnąć, zauważył na tylnym siedzeniu procesor, zagadał do kierowcy. Ten, dowiedziawszy się, iż Władysław zna się na komputerach, zaproponował mu pracę. W ich firmie było dużo sprzętu do naprawy i konfiguracji, proste programy do pisania. Akurat to, co Władysław potrafił i lubił robić. Zgodził się.

Dług spłacił powoli. Życie się układało. Córka dorosła, za rok kończyła szkołę, szykowała się na uniwersytet. Wydawało się, iż wszystkie nieszczęścia minęły.

Tamtego dnia Władysław został dłużej w pracy. Luba gotowała obiad, a córka z przyjaciółką słuchały muzyki. Potem koleżanka zaczęła się zbierać do domu.

– Mamo, odprowadzę ją! – krzyknęła Alina z przedpokoju.

– Nie długo! – zdążyła krzyknąć Luba, gdy drzwi zatrzasnęły się za dziewczynami.

Wyłączyła gaz i usiadła przed telewizorem. Leciał jakiś film. Luba wpatrzyła się w ekran, straciła poczucie czasu, nie zauważyła, kiedy wrócił mąż.

– Czemu tak cicho? Alka w domu? – zapytał Władysław, rozcierając zmarznięte dłonie. – Nagle zrobiło się zimno.

Dopiero wtedy Luba przypomniała sobie, iż córka wyszła odprowadzić przyjaciółkę. Ile czasu minęło? Dwadzieścia minut, pół godziny? Powinna już dawno wrócić. Koleżanka mieszkała na sąsiedniej ulicy. Luba wpadła do pokoju córki. Pusto. Zadzwoniła do przyjaciółki.

– Alina nie wróciła? Rozstałyśmy się z pół godziny temu – zdziwiła się dziewczyna.

Stało się jasne – z Aliną coś się stało. Luba obwiniała samą siebie. Po co ją puściła? Powinna pójść razem z nią. Biegała po mieszkaniu, w panice chciała wybiec na ulicę. Rodzice koleżanki dzwonili, oferowali pomoc w poszukiwaniach. WładWładysław spojrzał na Lubę, tulącą kota, i poczuł, iż ich życie, choć naznaczone cierpieniem, w końcu zaczyna przynosić odrobinę spokoju.

Idź do oryginalnego materiału