Librus odbiera uczniom samodzielność. "Mój syn choćby nie wie, kiedy ma WF"

gazeta.pl 3 godzin temu
Dziennik elektroniczny miał ułatwiać kontakt szkoły z rodzicami, ale coraz częściej mówi się o tym, iż zabrał uczniom samodzielność. Zamiast uczyć się odpowiedzialności, dzieci czekają, aż to rodzic sprawdzi w Librusie, co i na kiedy mają przygotować.Coraz częściej można usłyszeć historie rodziców, którzy muszą pamiętać za swoje dzieci o rzeczach oczywistych, choćby o stroju na zajęcia sportowe. - Mój syn choćby nie wie, kiedy ma WF. Nie sprawdza planu, nie dba o strój. Bo przecież mama zobaczy w Librusie i mu przypomni - opowiada pani Anna, mama czwartoklasisty.
REKLAMA




Podobnie jest z kartkówkami, sprawdzianami, przyniesieniem materiałów na plastyczne. Zamiast samemu zapamiętać albo zapisać, uczeń liczy, iż rodzic "odrobi lekcję" i sprawdzi wszystko w dzienniku elektronicznym.

Zobacz wideo

Grzegorz Braun nie chce edukacji zdrowotnej w szkołach



Z dziecka na rodzicaZdaniem wielu rodziców Librus zmienił zasady gry. Kiedyś to dziecko musiało pilnować zeszytu, zapisywać daty sprawdzianów i pamiętać, iż trzeba przynieść blok rysunkowy albo bibułę. Dziś ten obowiązek spadł na dorosłych. - Moja córka często mówi: "Mamo, sprawdź w Librusie, co mamy na jutro". Tylko dlaczego ja mam to robić? To ona powinna się nauczyć organizacji. Ja w szkole sama notowałam, sama pamiętałam. Nikt mi nie wysyłał powiadomień - żali się pani Katarzyna.Pani Gosia dodaje: - To jest chore, iż muszę sprawdzać, kiedy moje dziecko ma sprawdzian. Ja się dowiaduję, bo nauczyciel wpisał w Librusie. Gdyby nie to, syn choćby by się nie przygotował. Czy naprawdę tak powinno wyglądać wychowanie i nauka odpowiedzialności? Zastanawiam się, co by było, gdyby nauczyciele przestali wszystko wpisywać do tego elektronicznego dziennika. Ta dzisiejsza młodzież by chyba zginęła. Nauczyciele też widzą, w czym tkwi problemOkazuje się, iż sami nauczyciele też dostrzegają problem i mówią o nim otwarcie. Wielu z nich słyszy od uczniów prośby: "Proszę to wpisać do Librusa, bo inaczej zapomnę". - To już standard. Dzieci nie notują w zeszytach, nie pytają, nie zapisują dat. Wszystko ma być w Librusie. Czasem mam wrażenie, iż jakbym nie wpisała sprawdzianu, nikt by się choćby o nim nie dowiedział. Uczniowie są coraz mniej samodzielni i niestety jakoś im to nie przeszkadza. Gdybym nie zapisała, by przynieśli lekturę na kolejną lekcję, chyba by nikt nie miał książki - mówi nauczycielka języka polskiego z warszawskiej podstawówki.


Kontrola zamiast odpowiedzialnościRodzice przyznają, iż dziennik elektroniczny, zamiast uczyć dzieci odpowiedzialności, sprawił, iż młodzi zrzucili z siebie wszelkie obowiązki. To dorosły ma przypilnować i przypomnieć, a w efekcie dzieci nie uczą się planowania i organizacji.- Czasami czuję się jak sekretarka mojego syna. Codziennie muszę mu powtarzać: sprawdź strój, spakuj książkę, odrób zadanie. A przecież to on powinien się tego nauczyć. Myślę, iż Librus w tym nie pomaga, tylko pogarsza sprawę - dodaje pani Anna. - Wiem, iż inni rodzice też mają dość. To nie my chodzimy do szkoły, tylko dzieci. A i tak my musimy na bieżąco kontrolować, przypominać, podpowiadać. W efekcie to my się stresujemy, a dzieci czują, iż wszystko ktoś zrobi za nie.Kiedyś było inaczejStarsze pokolenia doskonale pamiętają czasy, gdy jedyną formą informacji był zeszyt i zapiski ucznia. Przygotowanie do sprawdzianu czy kartkówki spoczywało na uczniach, a nie było jednym z zadań rodziców, które musieli odhaczyć. Dziś sytuacja wygląda inaczej. System elektroniczny miał ułatwiać komunikację, ale zamiast tego przeniósł ciężar odpowiedzialności na rodziców. Dzieci uczą się, iż nie muszą pamiętać, bo i tak rodzic sprawdzi i powie. To zabiera im możliwość nauki samodzielności, która w dorosłym życiu jest niezbędna.Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią i spostrzeżeniami w tym temacie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału