Liceum legenda. Katowicki PIK ma już 150 lat

monitorrynkowy.pl 11 miesięcy temu
Zdjęcie: Liceum legenda. Katowicki PIK ma już 150 lat


Polskie szkoły średnie charakteryzują się różnym poziomem. Niektóre są – nomen omen – średnie. Istnieją też szkoły średnie: dobre, bardzo dobre oraz… legendarne. Wśród legend Śląska od pokoleń błyszczy VIII Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Marii Skłodowskiej-Curie w Katowicach, zwane „PIK-iem”. Liceum właśnie rozpoczyna obchody uroczystego jubileuszu 150-lecia istnienia. Z mgr Marią Dłotko, dyrektor szkoły, rozmawia Jakub Lisiecki

Pani dyrektor, a ja wiem, a ja wiem!

Co pan wie, panie redaktorze?

Ja wiem, co kryje się pod nazwą „PIK”, bo przecież nie dla wszystkich jest oczywista. I wiem, iż pani wie, skąd ja wiem – ale obiecajmy czytelnikom, iż powiemy to później. Tymczasem, tak na rozgrzewkę: proszę powiedzieć o genezie tej nazwy nieco mniej wtajemniczonym odbiorcom.

Dla osób z zewnątrz jej geneza rzeczywiście może brzmieć nieco zagadkowo, ale już wyjaśniamy. Nasza szkoła, która powstała w 1872 roku, w latach 30. XX wieku otrzymała imię Marii Skłodowskiej-Curie. Po II wojnie światowej, w 1949 roku, „dostał się jej” nowy patron: Wilhelm Pieck (wym. Pik – przyp. red.), jeden ze współzałożycieli Komunistycznej Partii Niemiec, a potem – prezydent NRD. Kolejnych kilkadziesiąt lat później, w 1990 roku, tuż po zmianie ustrojowej w Polsce, przywrócono liceum imię pierwotnej patronki. Przy czym: to właśnie w latach 60., 70. i 80. ubiegłego stulecia, czyli w czasach pod egidą Piecka – legenda naszej szkoły zaczęła rozkwitać najpiękniej. To właśnie w tych latach wystartowało pasmo naszych największych osiągnięć; to właśnie wówczas wśród naszej kadry zasiedli wybitni pedagodzy, dzięki którym do dziś znajdujemy się niezmiennie na wyżynach katowickiej edukacji. Dlatego, mimo iż oficjalnie znów nazywamy się „Skłodowską-Curie”, wszyscy miłośnicy, sympatycy, pracownicy, a już na pewno absolwenci – bezwzględnie mówią: PIK.

Tak jest! I wychwytuję tu znamienną metaforę: wyżyny katowickiej edukacji. Pomówmy o nich.

Postaram się mówić bez fałszywej skromności. Weźmy choćby ranking „Perspektyw”. Od lat stale jesteśmy w jego czołówce. W 2009 roku zajęliśmy pierwsze miejsce jako najlepsze liceum w Katowicach. W rankingu tego czasopisma bierze się pod uwagę m.in. zdawalność egzaminów maturalnych. Podkreślę, iż jest ona u nas stuprocentowa i niech już ten fakt powie sam za siebie.

Ale atutów mamy znacznie więcej. Jesteśmy jedynym liceum w województwie z tak zaawansowanym programem matematycznym. Nasz osławiony profil, zwany potocznie od dziesięcioleci „mat kwadrat” (mat.-fiz.-mat. – przyp. red.), nie ma sobie równych. Rok w rok mnóstwo świeżo upieczonych studentów na politechnikach – to nasi absolwenci. Tu warto, bym się podparła autorytetami, które przez lata budowały potęgę naszej szkoły, na czele z osławionymi profesorami. Jednym z nich był Waldemar Zillinger – to nazwisko zna każdy polski matematyk i fizyk. Ale bodaj najbardziej zasłużona nasza postać to profesor Teodor Paliczka, który zasłynął w historii jako twórca katowickich matematycznych klas uniwersyteckich. To głównie dzięki niemu jesteśmy tak silni w przedmiotach ścisłych. Rewelacyjny nauczyciel, doskonały pedagog, który miał świetny kontakt z młodzieżą i do końca swoich dni, tj. do 2009 roku pracował u nas. Zresztą – chcąc uczcić jego pamięć, zdecydowaliśmy wraz z młodzieżą, by co roku uczniom z największymi osiągnięciami matematycznymi wręczać specjalną nagrodę – nagrodę jego imienia.

Słyniemy więc z klas o profilu: matematyka rozszerzona, fizyka rozszerzona, informatyka rozszerzona. Sukcesy święcą też od lat klasy z rozszerzonym językiem niemieckim. Bywa, iż aż kilkanaście procent corocznego naboru na studia germanistyczne Uniwersytetu Śląskiego rekrutuje się spośród naszych maturzystów. Zresztą abiturienci mają możliwość zdawania egzaminu państwowego z języka niemieckiego na poziomie DSD II. To znakomity certyfikat, który mogą zdobyć w tzw. pakiecie.

Co jeszcze? Część przedmiotów jest prowadzona w języku obcym jako wykładowym. Jesteśmy w fazie nawiązanej współpracy z Politechniką Chemnitz w Niemczech pod kątem przygotowania absolwentów do studiowania w krajach niemieckojęzycznych, w najlepszych uczelniach ścisłych. Nie bez kozery matematykę rozszerzoną w tej szkole zdaje 95 procent uczniów! A podam jeszcze jeden przykład: w tym roku mieliśmy aż 71 osób zdających informatykę jako przedmiot rozszerzony na maturze. Nie wiem, czy gdziekolwiek w Polsce było ich więcej. No i wspomnę, iż dajemy młodzieży możliwość wysłuchania gościnnych wykładów – np. pracowników uczelni; organizujemy dni otwarte poświęcone poszczególnym przedmiotom. To kolejne cegiełki do tworzenia szans młodym ludziom, by rośli ponad przeciętność.

A zatem: zdawalność powyżej średniej, historia, która zobowiązuje oraz prestiżowość kierunków.

Zdecydowanie tak. Rozpoznawalność naszych profili jest na bardzo wysokim poziomie. Oznacza to, iż jeżeli ktoś wiąże swoją przyszłość z kierunkami ścisłymi, z pewnością myśli o PIK-u.

Wróćmy jeszcze do rankingu „Perspektyw”. Bierze on pod uwagę m.in. ilość olimpijczyków. Z naszego liceum wywodzą się finaliści oraz laureaci olimpiad z: matematyki, statystyki, przedsiębiorczości, języka niemieckiego, a choćby z olimpiad biblijnych.

Szczycimy się nimi wszystkimi – właśnie dlatego chciałam, by na korytarzach szkoły zawisły ich nazwiska i osiągnięcia, swoisty hall of fame. Zasługują na to! A ponadto stanowią walor motywacyjny dla wszystkich ucznia naszej szkoły, jakby mówili: „patrz, my też wywodzimy się stąd, tak jak ty teraz; dokonaliśmy czegoś wielkiego – ty też potrafisz!”.

Wygląda na to, iż ta duma udziela się wszystkim.

Oczywiście! Kontynuując temat „wyżyn”: olimpijczycy to jedno, ale mamy też bardzo wielu absolwentów, którzy świetnie odnaleźli się w różnych życiowych karierach i zaszli naprawdę wysoko. Są naukowcami, lekarzami, przedsiębiorcami, politykami. Doświadczam za każdym razem wzruszeń, gdy po latach słyszę od napotkanego absolwenta: „potrzebowałam tej szkoły, to ona skierowała mnie na odpowiednie tory”. Albo: „po PIK-u da się zrobić piękną karierę”. Albo: „moje sukcesy zaczęły się właśnie tutaj”. To piękne momenty w życiu pedagoga.

Popatrzmy teraz z perspektywy czytelnika. Załóżmy, iż jestem mieszkającym na Śląsku świadomym rodzicem. Chcę zapewnić swojemu dziecku możliwie najlepsze wykształcenie. Dlaczego mam mu polecić PIK-a?

Bo tu dostanie bardzo solidne przygotowanie z każdego przedmiotu, a zwłaszcza tego, który sobie obierze jako kierunkowy. Tę szkołę wybierają osoby, które z założenia chcą się uczyć. W minionym roku przepustką do dostania się w nasze szeregi była minimalna liczba 163 punktów. Młodzież, która „mierzy” w PIK-a, doskonale kalkuluje sobie zawczasu, jak ma zapracować, by osiągnąć takie minimum. Tylko wówczas składa tu aplikację. To nie są osoby z przypadku. Nasze liceum jest dla nich szkołą pierwszego wyboru. To młodzież, która słucha lekcji i potrafi dopowiedzieć myśl za nauczyciela, bo już dysponuje taką wiedzą. Dodam też, iż nasi uczniowie w większości, bo aż w 60% rekrutują się spoza Katowic, z miejscowości ościennych, nieraz odległych. To ci, którzy postawili sobie ambitny cel: dostać się tu, a nie gdzie indziej. W związku z tym już na dzień dobry mają w sobie ukształtowany pewien status – pewien etos przynależności do elitarnego grona, które zobowiązuje.

No i dołóżmy jeszcze inną wartość, moim zdaniem o kolosalnym znaczeniu: wychowawczą.

O, absolutnie. Mam cudowną kadrę. To są nie dość, iż wspaniali nauczyciele i znakomici pedagodzy, ale i osoby mądre życiowo. Z kimś takim można uczyć się, jak wkraczać w dorosłość. Bo powiem tak: u nas jest nie tylko nauka przedmiotów, ale i pewnej pokory, która później potrafi odpowiednio zaprocentować.

Jakżeby inaczej, skoro doświadczenie szkoły trwa już 150 lat? Przejdźmy zatem płynnie do tematu zbliżających się obchodów jubileuszu.

Właśnie, i tu należałoby z kronikarskiej rzetelności zwrócić uwagę, iż obchodzimy ten jubileusz tak naprawdę z lekkim poślizgiem (dokładnie: rocznym). Jest to jednak decyzja w pełni przemyślana. Spowodowały ją – po pierwsze: pandemia, a po drugie: termomodernizacja. W naszym budynku, który stoi już, bagatela, półtora wieku, trzeba było wymienić cały system grzewczy: od fasady i izolacji cieplnej do wymiany samej instalacji ogrzewania. Dlatego, aby w miarę spokojnie podnieść się po Covid-19, a jednocześnie udźwignąć te olbrzymie nakłady inwestycyjne – z rozmysłem poczekaliśmy rok, by teraz tym bardziej cieszyć się prestiżem tego jubileuszu. Ta szkoła na niego zasługuje.

Czyli – mówię: jubileusz 150-lecia PIK-a, myślę… ?

… będzie się działo, i to z rozmachem! Honorowy patronat nad jubileuszem objęli: Prezydent Miasta Katowic Marcin Krupa, Marszałek Województwa Śląskiego Jakub Chełstowski, a także Arcybiskup Metropolita Katowicki Adrian Józef Galbas. Patronat medialny objęła Telewizja Polska Oddział Katowice. W sobotę 30 września 2023 roku zaczynamy od 9:00 uroczystą mszą jubileuszową w Kościele Mariackim. Do godziny 11:00 przeniesiemy się do Filharmonii Śląskiej na główną, najbardziej oficjalną część obchodów. Obok przemów, odczytów, wystąpień patronów, a także jubileuszowego wykładu profesora dr. hab. n. med. Wojciecha Wojakowskiego – który oczywiście również ukończył PIK-a, filharmonią zawładną też nasi uczniowie i absolwenci. Odbędzie się tam ich koncert, gdyż niektórzy z nich to muzycy tworzący stały skład orkiestry. To młodzież, która równocześnie realizowała nauczanie w dwóch szkołach: dziennej (u nas) i popołudniowej (muzycznej), a potem np. Akademii Muzycznej. Będzie też koncert zespołu prof. dr. hab. n. med. Sebastiana Giebla, wiceszefa Instytutu Onkologii w Gliwicach, również naszego absolwenta.

A po uroczystościach w filharmonii – wszystkich zapraszamy oczywiście do budynku szkoły! Tu z kolei damy pole do popisu naszym obecnym uczniom, a mamy wspaniałą, dojrzałą młodzież z różnymi zainteresowaniami. Będzie więc można posłuchać koncertu uczniowskiego zespołu, a także zobaczyć wystawę prac malarskich. Odbędzie się też piękny konkurs – trochę matematyczny, a trochę z wiedzy o szkole. Jego główną wygraną będzie dwuosobowy weekend w wybranej europejskiej stolicy, ufundowany przez jednego ze sponsorów naszego jubileuszu. Zaprosimy też wszystkich na coś słodkiego, gdyż na tę okazję uruchomimy specjalną kawiarenkę. No i oczywiście poszczególne roczniki będą mogły spotkać się w swoich klasach i na korytarzach, bo przecież w takich chwilach rozmowom, wspomnieniom, śmiechom i wzruszeniom nie ma końca! A wszystko po to, byśmy poczuli magię atmosfery tej szkoły. No i, last but not least, gdy już przebrzmią oficjalne części tego święta, nasi absolwenci samodzielnie zaproponowali oficjalne afterparty, ale to już poza murami PIK-a (śmiech).

Ach, ci absolwenci… W ich rozmowach często wyczuwa się kultowość, gdy mówią o tej szkole. Co według pani o niej stanowi?

Myślę, iż po trochu wszystko, o czym tu powiedzieliśmy. Gdybym miała określić to jednym słowem, powiedziałabym: „klimat”. Chcę jeszcze wspomnieć o przygotowaniach do jubileuszu. Tyle dowodów sympatii! Tyle ciepłych gestów! Tyle rozrzewnień, tyle wspomnień… po raz pierwszy w karierze dyrektora przytrafia mi się taki ogrom doznań. I wiem, dlaczego: bo marka PIK – nazwijmy po imieniu ten konstrukt, jakim się staliśmy – sprawia, iż praktycznie wszyscy ludzie, którzy go ukończyli, świetnie dogadują się między sobą, choćby przy różnicy wieku liczonej w dziesiątkach lat. Legenda PIK-a to legenda synergii: znakomitej kadry, znakomitej młodzieży i znakomitych osiągnięć.

Na pewno istotne skrzypce gra tu też fakt, iż dla wielu rodzin jesteśmy liceum wielopokoleniowym. Dzieje się tak coraz częściej, a świadczy o tym, jak wielką atencją cieszymy się wśród rodziców – do tego stopnia, iż ich pociechy wybierają właśnie nas. Mamy zresztą już jeden przykład potrójnej historii rodzinnej: do PIK-a w latach 60. chodziła babcia, w latach 90. – mama, a w tej chwili chodzi córka. Za każdym razem, gdy widzę takie węzły pokoleniowe, czuję w oku łzę wzruszenia…

Ale, ale, panie redaktorze – ja tu się rozczulam, a pan przecież obiecał coś czytelnikom.

Mianowicie?
Na początku naszej rozmowy. Że pan zdradzi, skąd pan osobiście wie, co znaczy „PIK”.

Ach. Przecież to chyba oczywiste.

Może nie dla wszystkich?

Dobrze, niech to zatem wybrzmi otwarcie. Rozczulenie ogarnia nie tylko panią, ale również mnie. Tak, uwielbiam tę szkołę. Tak, osobiście ukończyłem ją w 1996 roku. Tak, PIK to moje ukochane liceum. Tak, ja również jestem z tych, którzy z pełną świadomością podkreślają: „to tu zaczęła się moja kariera”. I wie pani, co? Od dawna narasta we mnie prośba, żeby pani nie mówiła już o mnie „pan redaktor”, tylko „nasz Kuba”. Będę z tego dumny.

Idź do oryginalnego materiału