Od kilku lat jestem czytelnikiem „Waszego Przeglądu” , doceniając poruszane przez Was tematy i w większości przypadków podzielam Wasz punkt widzenia i cieszę się, iż jesteście.
Tym razem chciałem się podzielić przemyśleniami na temat pewnych tez przedstawionych w powyższym artykule, a konkretnie dotyczących przede wszystkim tematu „Kult zapierdolu”.
Nie podzielam Państwa pejoratywnej opinii i wniosków na temat stosunku p. Brzoski oraz jego oczekiwań (wymagań) dot. pracowników.
Zacząłem pracę jako inżynier po studiach na Politechnice Gliwickiej w roku 1976 (jeszcze pełny tzw. socjalizm). Trafiłem za radą mojego promotora do świetnej firmy zajmującej się remontami i utrzymaniem ruchu urządzeń Elektrowni w dawnym Południowym Okręgu Energetycznym. Po około półtorej roku zostałem kierownikiem dużego wydziału ok. 250 fachowców, monterów i inżynierów. Miałem świetnego dyrektora technicznego, który miał wizję i wiedzę oraz był niezwykle kreatywny. Nauczyłem się, iż sukces firmy zależy od takich ludzi i starałem się być taki.
Nie chodzi o tzw. „pracoholizm” ale o zaangażowanie i kreatywne podejście do pracy (którą notabene warto lubić i doceniać).
Nie da się tego robić traktując pracę jako nieprzyjemny obowiązek, który niestety zaczyna się i na szczęście kończy po 8 godzinach. Wielokrotnie kontaktowaliśmy się po pracy (głównie telefonicznie) i dotyczyło to np. awarii, ale także omówienia nowych pomysłów lub po prostu problemów powstających w pracy (głównie technicznych, ale także również organizacyjnych). Oczywiście w taki sam sposób podchodziłem do moich podwładnych.
Dzięki takiemu stosunkowi do pracy osiągaliśmy wspólnie postęp i rozwój także własnych wartości.
Po kilkunastu latach w taki sam sposób podchodziłem do pracy własnej i pracowników w naszej prywatnej firmie, którą założyłem w roku 1989.
Tylko takie podejście daje szanse na postęp i zadowolenie z pracy.
Na koniec!
Dzięki, w dużej mierze kreatywnemu i aktywnemu stosunkowi do pracy, firma Pana Brzoski osiągnęła sukces (np. pomysł z blaszkami w listach) i muszę ze smutkiem stwierdzić, iż niestety Poczta Polska nie miała szczęścia i nie trafiła na osobę w rodzaju p. Brzoski. Nie zauważyła i nie zrozumiała, iż otoczenie zmieniło się diametralnie i pozostała mentalnie i organizacyjnie w XX a może XIX wieku i dzisiaj znajduje się na krawędzi upadku – co jest bardzo smutne.
Brakło kreatywności, aktywności i fantazji a te cechy nie występują u pracowników traktujących pracę jako niemiły obowiązek i 20 min. przed końcem pracy, już czekają kiedy można wreszcie iść do domu i „zapomnieć o robocie”
Oczywiście jak we wszystkim, tak i w tym należy zachować zdrowy rozsądek i umiar i nie przesadzać, ale „Nie można karać ludzi, iż wcześniej wstają i lepiej pracują” ( złota myśl chyba p. Kulczyka)
Na koniec
Z sympatii do Państwa Pisma, pozwoliłem sobie na powyższe uwagi i w dalszym ciągu pozostaje wiernym czytelnikiem.
Życzę wielu sukcesów w tych trudnych czasach
Wojciech Piecha
Post List od czytelnika pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.