Rodzice masowo wypisują dzieci z religii. W niektórych szkołach dzieci uczęszczają na katechezę tylko do momentu przyjęcia pierwszej komunii, inni choćby ten kościelny rytuał sobie odpuścili. Czasami w ogóle nie ma się co dziwić rodzicom. Szczególnie jeżeli ich dzieci w pierwszych dniach szkoły otrzymują takie oto rozporządzenia od katechety:
Wykonuję wszystkie polecenia nauczyciela
Modlę się wspólnie w skupieniu
Przynoszę podręcznik przybory szkolne np. klej, nożyczki, linijkę
A do tego:
Sposoby oceniania - wartościowanie gestem, słowem, mimiką, stopniem.
Nie rozumiecie? To fragmenty z kartki z kryteriami oceniania z religii, które dostarczyła katechetka uczniom klas wczesnoszkolnych. Ojciec, który podzielił się wydrukiem na grupie dla rodziców, nie kryje zdziwienia: "Co o tym myślicie? Dotyczy tylko religii".
Zasad jest o wiele więcej, część z nich niezgodna z prawem oświatowym, bo pozwala np. wstawiać oceny za to, czy dziecko przyniosło podręcznik. A już zachowanie, kształtowanie charakteru, kultura osobista czy kooperacja ze wspólnotą parafialną, nie powinny zupełnie podlegać ocenie, bo nie mają nic wspólnego z przedmiotem. Czyżby katechetka chciała wystawiać stopnie na podstawie oceny sumienia dzieci?
Jeśli religia jest przedmiotem szkolnym, który widnieje na świadectwie, oceniana powinna być jedynie wiedza z materiału, który został przedstawiony dzieciom.
Wykaz kar dla dzieci, które mogą być upomniane "surową miną pani" albo "grożeniem paluszkiem", woła o pomstę do (nomen omen) nieba.
Niektórzy rodzice pisali pod postem, iż nie widzą w tym wykazie nic dziwnego. A jednak jedna z komentujących zaniepokoiła się, czy zasada bezwzględnego posłuszeństwa obowiązywałaby także wtedy, gdy religii nauczałby ksiądz?
Katechetka zastrzega w liście wymagań, aby dziecko prowadziło zeszyt estetycznie, a na koniec dodaje, iż możliwe są "inne możliwości oceniania".
Choć trzeba przyznać, iż jak na przedmiot "dodatkowy" to kryterium "umiejętność zastosowania poznanych wiadomości w życiu" powinna zadowolić wszystkich tych, którzy uważają, iż polska szkoła niczego nie uczy.