Mądra teściowa

polregion.pl 1 tydzień temu

**Mądra teściowa**
Gdy mój najmłodszy syn się ożenił, starsze dzieci już dawno się wyprowadziły córka wyszła za mąż i wyjechała do Wrocławia, syn zaś wyjechał na północ, do pracy w Gdańsku. Wiedziałem, iż starsi długo nie zagrzeją miejsca w naszej wsi córka zawsze lubiła piękne życie, całe dzieciństwo wycinała obrazki z magazynów, a syn wieszał mapy świata, marząc o dalekich podróżach. Ale najmłodszy, Wojtek, zawsze był moim chłopcem. Gdy żona umarła, powiedział mi prosto w oczy:
Tato, nigdy cię nie zostawię. Zawsze będziemy razem.
Stałem wtedy nad grobem i powtarzałem: jak ja bez ciebie, Marysiu, jak ja bez ciebie. Córka płakała, starszy syn stał jak głaz, a Wojtek, który właśnie skończył dwanaście lat, przytulał mnie cały czas, podsuwając swoje wątłe ramię. Dotrzymał słowa choćby na studiach wracał prawie co weekend. Dlatego szukał żony, która zgodzi się żyć z nim w naszej wsi. Dom wybudował, choć na innej ulicy, bo tu miejsca nie było. Zapraszał mnie do siebie, ale odmówiłem po co dwa gospodarstwa pod jednym dachem?
Synową miała na imię Kinga. Miała ogromne niebieskie oczy i długie, sięgające pasa włosy. Przywiózł ją Wojtek z miasta razem studiowali. Jak mi potem wyznał, od dawna za nią chodził, ale ona go nie zauważała. Aż w końcu zauważyła. Wesele było huczne, zjechali się wszyscy krewni. Kinga mi się podobała od razu widać było, iż ma charakter, a Wojtkowi właśnie taka była potrzebna. Że nie umiała gotować ani sprzątać? Nic trudnego ja ją nauczę.
Pierwsza kłótnia wybuchła tydzień później, gdy przyszedłem ugotować zupę, bo Wojtek bez zupy nie daje rady od dziecka miał słaby żołądek. Kinga nakrzyczała na mnie, iż mam brudne ręce, a ja nimi chleb dotykam. No a czym miałbym go dotykać? Nie kłóciłem się, wyszedłem, a wieczorem Wojtek poprosił, żebym nie przychodził, gdy go nie ma, bo Kinga się denerwuje.
Nie gniewaj się, tato, Kinga jest w ciąży, stąd te humory tłumaczył.
I nie gniewałem się. Wnuki to dobra rzecz wypełnią pustkę po dzieciach, bo odkąd wyjechali, w sercu ciągle wieje chłodem.
Na powitanie młodej mamy zjechali się rodzice, przyjaciółki i siostra. Spróbowałem zauważyć, iż tylu ludzi przy noworodku to nie najlepszy pomysł, ale Kinga nazwała mnie zabobonnym i spojrzała wymownie na męża. Wojtek poprosił, żebym nie wymyślał, tylko zrobił wszystkim herbatę, bo zmęczeni po podróży. No to zrobiłem. I nakarmiłem wszystkich, i pozmywałem. A sam zerkałem na wnuczkę taka malutka, taka śliczna, tak bym ją wziął na ręce!
Mogę potrzymać? spytałem.
Kinga spojrzała na moje dłonie i powiedziała:
Tylko umyj ręce.
Przecież właśnie zmywałem naczynia!
Właśnie dlatego! Co za niechlujstwo!
Rodzice Kingi wpatrywali się we mnie, i zrobiło mi się głupio może naprawdę czegoś nie rozumiem.
Wnuczkę w końcu potrzymałem. Jak pięknie pachniała! Cudowna dziewczynka. Kinga zmieniła zasady pozwoliła mi przychodzić, gdy Wojtka nie było, bo sama nie dawała rady z domem. Cieszyłem się, choć synowa zawsze znalazła sposób, by mnie ukłuć, a wnuczkę rzadko dawała na ręce. Ale się przyzwyczaiłem. Oczywiście bolało, ale cóż syn ją tak kocha, więc i ja muszę się dostosować. Najbardziej zabolało mnie, gdy Kinga odrzuciła różowy kombinezon, który kupiłem dla wnuczki.
Kupił to na targu? Moja córka nie będzie w tym chodzić! Poza tym jest już ciepło, nie będziemy dziecka przegrzewać, kwiecień za oknem!
Dziewczynkę nazwali Olą, jak siostrę Kingi, a Wojtek obiecał, iż następną córkę nazwą po mnie. Wątpiłem, by Kinga chciała rodzić wiele dzieci, więc specjalnie się nie łudziłem. Ale tu się pomyliłem.
Na pierwsze urodziny Oli Kinga i Wojtek objęli się i ogłosili, iż spodziewają się kolejnego dziecka. Matka Kingi jęknęła, iż to za wcześnie, a ja dodałem, iż między moimi dziećmi też była mała różnica i nic się nie stało. Siostra Kingi tylko zacisnęła usta zawsze tak robiła, gdy coś mówiłem. W końcu wszyscy się ucieszyli i zaczęli gratulować. Kinga się zaczerwieniła i oznajmiła, iż chce syna.
I tak się stało. Urodził się chłopiec, którego nazwali Kazikiem, a ja się rozpłakałem choćby nie śmiałem marzyć, iż wnuka nazwą po mnie.
Do Kazika bardzo się przywiązałem. Drugi poród Kingi był ciężki i w końcu przestała się opierać pozwalała mi pomagać w domu i zajmować się wnukami, zwłaszcza najmłodszym, który prawie cały pierwszy rok spędził w moich ramionach.
Kinga leżała w łóżku i narzekała na ból głowy. Sporo przytyła, nie mogła zrzucić wagi i oskarżała mnie, iż piekłem ciasta. No ale jak bez ciast, skoro Wojtek je tak uwielbia? Sam nie uważałem, by Kinga była gruba. Owszem, zaokrągliła się, ale to choćby dobrze. Ale ciast przestałem piec.
Trzecim dzieckiem był Janek. Blady, wątły, aż łza się w oku kręciła. Czekałem, iż Kinga znowu na pół roku zaleci w łóżku, ale się pomyliłem tym razem synowa zajęła się Jankiem z takim zapałem, jakiego u niej nigdy nie widziałem. Nauczyła się gotować, robić masaże i utrzymywać porządek. Ja zabierałem starsze wnuki do siebie, a więcej pomocy nie było trzeba.
Dzieci rosły, Janek wciąż był chorowity, więc pomagałem też z nauką, zwłaszcza gdy w naszej wsi zaginęła dziewczynka. Szukano jej długo przyjeżdżała policja, ochotnicy z psami. Znaleziono ją po miesiącu w rzece. I nie wpadła tam sama Wojtek bardzo się wtedy wystraszył i poprosił, żebym odprowadzał dzieci do szkoły. Po lekcjach odbierała je Kinga albo on sam, jeżeli wcześniej skończył pracę.
Janek miał jakąś rzadką chorobę. Próbowałem wypytywać syna, ale ten tylko się złościł, nie mogąc pogodzić się z myślą, iż jego syn taki będzie. Kinga mówiła, iż ja z moją podstawówką i tak nic nie zrozumiem. Nie wyglądało to aż tak strasznie blady, z dużą głową i puszystymi

Idź do oryginalnego materiału