Maj miesiącem szkolnego szantażu. "Popraw oceny, bo nigdzie nie pojedziesz"

mamadu.pl 4 dni temu
Do naszej redakcji trafił list od nauczycielki historii ze szkoły podstawowej, która nie kryje frustracji. Pisze o telefonach i wiadomościach od rodziców, którzy – zamiast motywować dzieci do działania – próbują sami załatwiać poprawę ocen. "Popraw, bo nie pojedziesz" – słyszą uczniowie, ale to nauczyciele mają rozwiązywać problemy, które narastały miesiącami.


Rodzice proszą o poprawy swoich dzieci


W tym roku dostaję wyjątkowo dużo telefonów i wiadomości od rodziców moich uczniów. "Czy może pani dać szansę poprawy?", "Proszę o wyjątkowe potraktowanie", "Przecież to tylko jedna ocena, proszę o zrozumienie". Równocześnie przyznają, iż dają dzieciom ultimatum: jeżeli uczeń chce jechać na wycieczkę, musi poprawić oceny. A ja tylko otwieram oczy ze zdumienia i zastanawiam się, gdzie się podziali rodzice, którzy tyle razy mówili, iż uczą dzieci samodzielności.

Bo wiecie, ja naprawdę nie mam nic przeciwko poprawianiu ocen – byle uczeń sam przyszedł, zapytał, podjął próbę. Tylko iż nie przychodzi. Bo po co? Skoro mama albo tata zadzwonią, napiszą, czasem choćby spróbują postawić sprawę na ostrzu noża. Tylko iż to nie ja jestem przeszkodą. Przeszkodą jest fakt, iż dziecko przez kilka miesięcy nie robiło nic, a teraz wszyscy się dziwią, iż nagle się nie da.

Ile razy można tłumaczyć, iż nie stawiam ocen za ładne oczy, iż nie rozdaje się czwórek za uśmiech i chęci, które pojawiły się nagle w maju? Oczywiście, iż szkoda wycieczki. Ale jeszcze bardziej szkoda mi tego, iż dzieci uczą się, iż wystarczy odpowiednio "nacisnąć nauczyciela", żeby sprawy się same rozwiązały. Bo przecież nie uczeń poprosił o poprawę. To mama. To tata. Czasem choćby babcia.

Uczcie dzieci odpowiedzialności


A może by tak powiedzieć dziecku: "Nie pojedziesz, bo nie zrobiłeś nic przez cały semestr. Jak ci zależy, sam idź do nauczyciela, sam zapytaj, co możesz poprawić"? Dlaczego dorośli boją się przenieść odpowiedzialność tam, gdzie powinna być – na dziecko?

To nie są siedmiolatki. To są uczniowie klas 4-8. Czy naprawdę uważacie, iż są zbyt mali, by załatwić coś samodzielnie? A może to wygodniejsze, żeby wszystko załatwić za nich? Może łatwiej rzucić szantaż: "Nie poprawisz – nie pojedziesz", niż konsekwentnie powiedzieć: "Nie pracowałeś, to nie pojedziesz i tyle".

Zamiast budować motywację, wprowadzacie strach. Zamiast uczyć rozmowy, pokazujecie, iż wszystko da się wymusić. A potem będzie płacz, iż nastolatek nie radzi sobie w liceum. Że niczego nie umie sam, iż czeka, aż mama zadzwoni.

Drodzy rodzice – ja nie jestem przeciwnikiem waszych dzieci. Ale też nie jestem kimś, kogo można wcisnąć w rolę dyżurnej do poprawiania humorów i ocen w ostatnim miesiącu roku. Ja też mam życie, obowiązki i prawo do odpoczynku (a nie siedzenia po godzinach w szkole, bo wszyscy uczniowie pragną poprawić wszystkie oceny). Szanujmy się nawzajem – i uczmy dzieci samodzielności, nie manipulacji.

Idź do oryginalnego materiału