"Mam dość słuchania, iż mamy 2 miesiące wakacji". Tak wygląda "wolne" nauczycieli

mamadu.pl 6 godzin temu
"Zazdrość o rzekome 'dwa miesiące wolnego' wraca co roku jak bumerang. Tymczasem prawda wygląda zupełnie inaczej: nauczyciel nie ma wakacji, tylko urlop – i to nie pełny, nie gwarantowany, i często przerwany dyżurami, radami pedagogicznymi czy planowaniem nowego semestru". Przeczytajcie maila od Darii.


Ten mit wraca co roku. I co roku boli tak samo...

"Każde zakończenie roku szkolnego wygląda podobnie. Dzieci zadowolone, rodzice odliczają dni do wyjazdu, a w sieci krążą komentarze: 'Nauczycielom to dopiero dobrze – dwa miesiące wolnego!'.

Za każdym razem, gdy to słyszę, mam ochotę odłożyć kwiaty i bombonierki i pokazać swój grafik na lipiec.

Bo prawda jest taka: nauczyciele mają urlop, a nie wakacje. A to ogromna różnica.

Dzieci mają wakacje. To dla nich system oświaty robi miejsce na odpoczynek. My, nauczyciele, mamy 8 tygodni urlopu, który trzeba 'wcisnąć' w wakacyjny harmonogram szkoły. Tyle iż ten czas nie jest 'wolny' – bo to wtedy realizowane są rady pedagogiczne, szkolenia, dyżury, przygotowanie klas, dokumentacja, a u przedszkolanek jeszcze letnie

dyżury.

W sierpniu zaczyna się szkoła. choćby jeżeli dzieci jeszcze śpią do południa


Pod koniec lipca zaczyna się planowanie nowego roku: zmiany w podstawie, nowe podręczniki, rozkłady materiałów. W sierpniu przychodzą pierwsze maile ze szkoły, konsultacje, pierwsze zebrania. Nie da się zamknąć tych obowiązków w sztywnych 40 godzinach tygodniowo.

Tak naprawdę wracamy do pracy na długo przed dzwonkiem pierwszego września – tylko nikt tego nie widzi.

Nie chodzi o prezenty. Chodzi o świadomość


Na koniec roku dostajemy często piękne gesty – kwiaty, czekoladki, czasem prezenty, które wprawiają nas w zakłopotanie. To miłe. Ale wiecie, co byłoby naprawdę ważne?

Gdyby ktoś zamiast tego powiedział: 'Wiem, iż wasza praca nie kończy się w czerwcu i nie zaczyna dopiero we wrześniu'.

To słowo 'dziękuję' też brzmi inaczej, kiedy wypowiada je ktoś, kto naprawdę rozumie, ile nas to kosztuje.

Po godzinach. Za darmo. Dzień w dzień...

Etat nauczyciela to 18 godzin tygodniowo? Tylko na papierze. Po lekcjach zostaję w szkole na spotkania, rozwiązywanie konfliktów, rady. W domu – planuję lekcje, sprawdzam prace, odpisuję rodzicom. W międzyczasie – szkolenia, dokumentacja,

arkusze, awanse, komisje.

I nie, nie dostaję za to dodatkowego wynagrodzenia. To część mojego zawodu. Tyle iż nikt tego nie widzi.

Nie oczekuję współczucia. Ale oczekuję zrozumienia. I tego, by przestać powtarzać, iż 'nauczyciele mają dobrze, bo latem odpoczywają'.

Odpoczywamy wtedy, kiedy możemy. Czasem na raty, czasem między radą a zebraniem, czasem z dzieckiem pod pachą, bo nie mamy przedszkolnego dyżuru.

Chcemy po prostu, żeby traktowano nas uczciwie. A nie jak tych, którzy tylko 'czekają na lato'. Przez 10 miesięcy dajemy z siebie wszystko. A potem próbujemy odzyskać siły".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału